Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2010, 14:45   #4
Suryiel
 
Reputacja: 1 Suryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znanySuryiel nie jest za bardzo znany
Wzmianka na temat turnieju nie zajmowała ani pierwszej strony gazety, ani nawet drugiej, ale Ragget jakimś dziwnym trafem wyhaczyła wśród parunastu nudnych artykułów skromną wzmiankę o organizowanych zawodach. I wtedy dopiero się zaczęło.

Jej rodzice, doświadczeniu już trzynastoma latami mieszkania z nią pod jednym dachem zgodzili się już przy pierwszym podejściu, nie chcąc doświadczyć jej furii i stracić kolejnych mebli za które przyszło im zapłacić niemałą fortunkę. Nie było to dziwne zachowanie, godzili się na wszystko byle tylko oszczędzić sobie dodatkowych wrzasków i tupania nogami, które w wykonaniu Ragget były sto razy gorsze, niż te jej młodszej siostry Fan, która, nawiasem mówiąc, była całkiem dobrą w tych sprawach konkurentką.

Do miasteczka przybyli z samego ranka, prywatnym odrzutowcem, a jakże. Państwo Ringe, rodzice Ragget z pewnym lękiem spojrzeli na osadzony na wzniesieniu klasztor. Oboje wyznawali zasadę, że im dalej się jest od sportów ekstremalnych, tym przyjemniejsze i spokojniejsze ma się życie. W tym samym duchu wychowywali dwie swoje córki, lecz o ile Fan wcale a wcale nie była zainteresowana tego typu zabawami, o tyle Ragget zdawała się mieć nieskończone połacie energii, które pod uciskiem rodziców wcale nie topniały, a wręcz zaczynały przypominać bombę, która lada moment może wybuchnąć.

- Och, nie spodziewałam się takiego tłoku – szepnęła pani Ringe, czekając wraz ze swymi dziećmi na męża, który obładowany po szyję ich bagażami, człapał powoli gdzieś w tyle. – Ragget, kochanie, jesteś tego absolutnie pewna? Przecież ty nawet nie trenowałaś nigdy tych całych... sztuk walki.
- No i? Rany, mamo, ty się w ogóle nie znasz... – jęknęła dziewczyna, nie mogąc zrozumieć całkowitej ignorancji swojej matki. Gdy jednak młodsza Fan zaczęła ciągnąć ją w stronę straganów, wszelka forma zażenowania i złości zniknęła z jej twarzy i razem z siostrą przystanęła przy niewielkim sklepiku z pluszowymi zabawkami.
- Mamo, mamo chce tego tygrysa! – krzyknęła Fan, wskazując na pluszaka, który był co najmniej dwa razy większy od niej. Prośba, lub raczej żądanie dziewczynki miałoby może jakieś podstawy, gdyby nie fakt, że jej pokój był dosłownie zawalony tuzinem podobnych zabawek- Tato! Kup mi tego tygrysa!

Pan Ringe, mężczyzna w średnim wieku, łysiejący i nawet w połowie nie wyglądający tak atrakcyjnie jak swoja żona i córki, jęknął cicho. Wyciągniecie z kieszeni portfela wymagało od niego co najmniej cyrkowej zręczności, lekko spocony jednak uśmiechnął się i wskazał sprzedawcy na czarno różowego zwierza.
- Tego, tak... I może... Ragget, kwiatuszku, nie chcesz też czegoś? – zapytał, słabym głosem. Kwestia pieniędzy nie grała dla niego nawet najmniejszej roli.
- Tato, mam trzynaście lat, jestem prawie dorosła! Nie chce żadnego głupiego pluszaka...

Zihao Ringe pokiwał jedynie głową i w dalszą drogę ku zapisom udał się wraz ze swoją rodziną, obładowany teraz dodatkowo pluszowym tygrysem w skali 1:1. Przejście przez nowo powstałe, straganowe miasteczko zajęło im prawie godzinę. Nawet pani Ringe dała się wreszcie ponieść przez sprzedawane co krok kolczyki i wisiory z ‘naturalnych i tylko naturalnych kamieni’, Fan w ciągu pięciu minut zdążyła zapomnieć o zakupionym tygrysie i zażądać dwóch nowych zabawek i fikuśnej, kolorowej bluzeczki, której na pewno nie miała nawet zamiaru założyć choćby raz. Ragget natomiast dzielnie parła do przodu, przeciskając się przez tłum niczym miniaturowy taran w czuprynie, zatrzymując się jedynie przy jednym sklepiku, z którego dochodził zapach świeżo pieczonej cielęciny w imbirze.

- No... Jesteśmy. Ragget, może przemyślisz jeszcze raz...
- TATO!- warknęła dziewczynka, nie pozwalając dokończyć swemu ojcu zdania. Przy przyjmującym zapisy mnichu stał właśnie jakiś chłopak w kolorowych spodniach i najbardziej fikuśnych i dziecinnych słuchawkach, jakie Ragget w życiu widziała, oraz jakiś rosły koleś.

- Rany! Weźcie się pospieszcie! – fuknęła bezceremonialnie i wpychając się przed nich oparła się o niewielką ladę. Była dziewczynką dość niską, właściwie oparcie się o blat wymagało od niej stanięcie na palcach. Miała na sobie niebieską bluzkę bez rękawów, z luźnym golfem i pasujące do góry, materiałowe, szerokie spodnie. Cały strój wyglądał, jakby był założony dopiero pierwszy raz. Dziewczynka odgarnęła z oczu burze czarnych, gęstych włosów.- Ragget Ringe, chce się zapisać!
- Eee... Nie jesteś trochę za... mała? – zapytał mnich, ani na moment nie przestając się uśmiechać.
- Mam trzynaście lat! Chce się zapisać, proszę, mogę zapłacić za udział w turnieju! – powiedziała pewnie i sięgnęła do kieszeni po pękaty, czerwony portfelik z którego wysypała garść monet, w przeliczeniu dobrą setkę Zeni, jak nie więcej.- Jak za mało, to zaraz mogę dać więcej.
 
Suryiel jest offline