Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2010, 17:42   #861
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Structured by ^impressionenmeer on deviantART

- Kiedyś spotkałem dziewczynę, którą spytałem; szklanka jest w połowie pełna, czy w połowie pusta? Dziewczyna zaś, a na imię miała Almena, odpowiedziała mi: „zależy co jest w szklance”.
- Dlaczego o tym wspominasz?
- Hm? Wybacz, demony nie słyszą pytań zaczynających się od „dlaczego”
- Zwłaszcza kiedy im to na rękę...
Verion z uśmieszkiem na twarzy delikatnie zerwał białą różę z krzaka nieopodal.
- Jak piękna jest codzienność i ile szczęścia niesie każda chwila... – powiedział słodko, zgniatając kwiat. – Jak cudowna jest ta chwila i jak przerażająco bolesna może być kolejna sekunda... niestety często zapominamy...
- Wiesz, dochodzę jednak do wniosku, że Światło dobrze wybrało.
- Dlaczego tak uważasz?
- Mówiłeś coś?
- Oh my, my bad, bad girl! ;3 – uśmiechnął się przymilnie.
Almanakh zachichotała.
- To co stało się z Barbakiem – powiedziała poważnie. – To było bardzo... pouczające.
- Więc szklanka jest w połowie pełna czy pusta, hm?;3
Almanakh spojrzała z uśmieszkiem na pogniecione płatki, które Veiron upuścił jej pod nogi.
- Widzę ból i wielką tęsknotę. W połowie pusta, ale za to było w niej coś pięknego.
- Oh my, zawsze lepsza niż pusta całkowicie!;3 – mrugnął rozbawiony Verion.
* * *
Dies, Dirith, Barbak, Może, Kall`eh;
Śnieżyca nie ustawała, ale walki zdaje się tak. Ustawały agonalne wrzaski i bojowe krzyki, w zamieci znikały sylwetki wojowników. Część na pewno rozbiegła się spłoszona przybyciem Legionu, na sadzie „ratuj się kto Może”! Część, zdezorientowana, ale uwieziona wśród wrogów, niepewna czy bitwa wygrana czy nie, dalej toczyła swe walki. Bitwa jednak skończyła się. Kruka nadal ani słychu ani widu. Nizzre nie próbowała nawet go szukać, jakby od początku tak naprawdę nie była nim zupełnie zainteresowana. Teraz też, odeszła w białą zamieć, raczej nie z zamiarem poszukiwania i zgładzenia Kruka...
Wokół robiło się cicho, wiat przybierał na sile, śnieg ograniczał pole widzenia, a ciepło które dotąd magicznie was grzało, zaczęło wygasać. Sytuacja stawała się poważna, zastanawialiście się co dalej poczną siły które was tu sprowadziły, a które najwyraźniej skończyły już swój plan i nie jesteście im już potrzebni... Perspektywa tułania się po lodowej pustyni Kres nie była przyjemna. Wędrówka po lodowcu nie trwałaby zbyt długo, Może Dirith ze swoim futrem przetrwałby, ale wy raczej nie dłużej niż kilka godzin. Barbak miał znów szablę. Siły wyższe doskonale wiedziały, że szabla nie zamarznie na śmierć. To, że Barbak miał szablę nie zmieniało więc faktu, że był już zbędny.
Po chwili jednak znów poczuliście przypływ ciepła. Wiatr niosący śnieg ocierając się o wasze ciała połyskiwał na biało. Nie słyszeliście już bitewnych krzyków. Zrobiło się bardzo cicho. Na niebie przez moment zalśniły zorze dziwnego kształtu.

Northern Lights by =SelfMadeQueen on deviantART

- Możecie już odejść – usłyszeliście spokojny, kojący kobiecy głos gdzieś w swoich myślach. – Powiedzcie tylko dokąd. Powiedzcie tylko dokąd podążacie, dokąd chcecie dotrzeć. Znajdę dla was drogę jaką wielu nigdy nie było w stanie iść...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline