Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2010, 00:24   #9
Nemo
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
Usagi miała problem. Problem szturmujących jej nozdrza zapachów, kuszących kształtów i pozornego, tylko pozornego, nadmiaru pieniędzy. Bo gdy masz okrągłą sumę na koncie, comiesięczne przychody niezależne od Ciebie, to ten pluszak naprawdę, NAPRAWDĘ kusi. Podobnie jak to główne danie. To taka mała część całości! Tylko tyle i tyle zeni! Nic to nie zmieni, prawda? Praaaaaaaaawda? Ten tok myślowy napastował szare komórki królikówny niemal każdego dnia. Gdy szła na spacer, wystawy sklepowe rzucały się na jej oczy z entuzjazmem doprawionych procentem barbarzyńców. Gdy raz na jakiś czas zdarzyło się jej wejść w internet, reklamy bezczelnie stwierdzały, że wszystkie monitory należą do nich i opór jest bezcelowy. Telezakupy...katalog wysyłkowy z akcesoriami superbohaterskimi i superdyktatorskimi...wszystko to było jak nowotwór, konsumujący powierzony jej opiece portfel. Czarna dziura schowana za maską uśmiechniętego sprzedawcy, zasysająca majątek jak odkurzacz. Albo głodna Usagi obiad. Głodna! Była głodna! I co z tego, że w trosce o swój brzuszek zapakowała do plecaka starannie przygotowane z miłością kanapki i marchewki do zagryzki! One, w przeciwieństwie do dań tutaj serwowanych, nie były zaprezentowane tak powabnie. Nie miały tak pięknego, intensywnego zapachu, nie wyglądały tak pysznie, nie używały wszystkich zmysłów razem i osobno by wykrzyczeć całym swym istnieniem, ZJEDZ MNIE. Jej kanapki były jak wstydliwa dziewczyna, która choć sympatyczna i ładna, nie potrafi zwrócić na siebie uwagi. Te dania tutaj, one były jak kobieta, która zna swoje walory i umie je wyeksponować, odważnie sprawiając, że odwraca się za nią na ulicy. Właściwie, to jeszcze gorzej-Usagi stanęła jak wryta, dając przechodnym możliwość oglądania swojej osóbki przez dłuższą chwilę. Osóbki odzianej w długą czarną bluzę z króliczym kapturem (z uszami, a jakże!), krótkimi spodenkami i sandałami. Osóbki nerwowo obgryzającej paznokieć kciuka, pogrążonej w patowej sytuacji, wewnętrznym konflikcie, o którym można byłoby napisać ze trzydzieści cztery i ćwierć książki, wszystkie bardzo mądre i zupełnie bezużyteczne.
Jej dylemat był strasznie paskudny, paskudnie straszny. Czy złamać samowyznaczony limit dziennych wydatków (który przekroczyła już swoją drogą o jedną czwartą!), czy skazać się na torturę bycia molestowaną przez natarczywe, bezczelne i obezwładniające doznania, wywołujące w jej ciele rebelię, w której niższe stany żołądkowe starają się obalić rządy inteligencji? Ahhhhhhhh, to wszystko było beznadziejne, zupełnie beznadziejne! Dlaczego pieniądze nie mogły rosnąć na drzewie?! Zdecydowanie bardziej wolała czasy, gdy jedynym problemem z zasobami był dostęp do wody i upolowanie tego stada dinozaurów! Arrrrrrrrrrrrrrrrrrrgh! ...właściwie to niekoniecznie wolała, bo mimo wszystko, tam nie mieli katalogów. Wszystko byłoby dobrze, gdyby zeni brały się z ziemi! I to nie w sensie ziemi handlowanej, czy na siebie zarabiającej, tylko takiej, o, nachylam się i mam!...ale wtedy chyba by nie miały takiej wartości. Hrm.
Wybawicielem z piekła zapachów okazał się kolejny z nich. Zapach, który sprawił, że dziewczyna wyprostowała się jak struna dumnie prezentując swoje metr siedemdziesiąt wzrostu, pociągnęła nosem i zbladła, przygnieciona czarodziejskim przerażeniem. Czyżby siedziała tutaj aż tak długo? Czyżby zupełnie straciła poczucie czasu i przeoczyła to, po co tutaj w ogóle przyjechała? Została pochwycona w pułapkę i zmarnowała swoją szansę? Arrrrrgh, może nie jest jeszcze za późno! Rzuciła się w długą, omal nie gubiąc własnych uszu, nie łamiąc karku i ogólnie ledwo utrzymując mięso przy kościach. Niczym uszata torpeda wbiła się w tłum gapiów, bezczelnie przedarła się przez ludzi, drapiąc, gryząc i tłukąc łokciami jeśli zaszła potrzeba, by ostatecznie dosłownie z niego wyskoczyć jak ryba z wody i przeturlać się w stronę sprawców całego zamieszania, kończąc w kuckach. Z ustami przerobionymi na hangar dla much i miną ucznia, który doszedł do wniosku, że to co dostał na sprawdzianie, nijak się ma do tego, co było nań zapowiadane. Bądź policjanta, który zauważył, że jego interpretacja wskazówek odnośnie morderstwa była zupełnie błędna, a ten przeklęty detektyw znowu go ośmieszy swoją bezbłędną dedukcją. Widząc biednego mnicha i jego krew, buzujących adrenaliną osiłków, bardzo powoli i ostrożnie wyartykułowała swoje pytanie
-Przepraszam...czy tu...JUŻ się biją?
Bo dodając trzy do czterech a dwa do pięciu wychodziło, że jej pośpiech był bardzo, bardzo niepotrzebny. Szybciutko jeszcze przeleciała wzrokiem po groźnobrwim panie i młodszej dziewczynce, uśmiechając się do nich, po czym spojrzała na kotochłopca. I zmarszczyła czoło. Następnie przeskoczyła swymi czerwonymi zwierciadłami duszy na innego pana, będącego chyba przyjacielem pana obok niego stojącego. I znowu zmarszczyła czoło. I tak w kółko kilka razy, zupełnie jakby dostrzegła w równaniu coś dziwnego i niepasującego, aczkolwiek nie mając pojęcia, co z tym zrobić i z czego to wynika.
 

Ostatnio edytowane przez Nemo : 04-09-2010 o 00:41.
Nemo jest offline