Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2010, 15:21   #3
dreamwalker
 
dreamwalker's Avatar
 
Reputacja: 1 dreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetnydreamwalker jest po prostu świetny
Alessio wpółleżał na fotelu wpatrując się w ogień. Języki płomieni zgrabnie lizały podłożone im pieńki, które już za chwilę obrócą się tylko w popiół. Tyle z nich zostanie. Alessio wpatrywał się w ogień i zastanawiał się. Leniwie bawił się wyciągniętym z wewnętrznej kieszeni kamizelki sztyletem. Sztylet był dość niezwykły, widać było, że broń robiona jest na zamówienie. Ostrze było wyjątkowo płaskie i trochę mniejsze, nie widać go było pod ubraniem, nie krępowało ruchów a specjalne "podobno mithrilowe" wzmocnienia sprawiały, że było mimo wszystko całkiem skuteczne.

Alessio wsłuchał się biernie w rozmowy "krewnych". Sam pewnie też przyłączył się do ogólnego jazgotu, prób uciszania i innych fascynujących czynności, które w sumie składały się na porządną rodzinną kłótnię, ale już z samego rana obsługa napsuła mu nieźle krwi. Najpierw ten nowy chłopaczek, którego ostatnio przyjał do terminu. Smarkacz rozlał piwo na szatę samemu Donellusowi Merke. Kolejny dziany szlachetka będzie omijał tą karczmę z daleka. Gdyby Alessio wiedział, że Donellus gustuje w chłopcach, to pewnie pozbył by się niewygodnego obdartusa w ramach przeprosin. Zrobiłby kurwa wszystko, ale ten się uniósł honorem i choćby Alessio zrobił mu laskę żonglując przy tym kurczakami, to pewnie i tak nie ubłagałoby bogacza. Alessio splunął na dywan i rozparł się wygodniej w fotelu. Po tym rozpoczęciu dzień zapowiadał sie znakomicie i barman zastanawiał się, czy ma szanse dożyć do wieczora. Wszak ledwo minął poranek, jeśli dzień rozkręci się jeszcze bardziej po takim otwarciu, to będzie wesoło. W złym tego słowa znaczeniu.

Tymczasem, zupełnie gdzie indziej, Młody szorował srebra. Właściwie od początku nie dostał żadnej karczemnej ksywy, pseudonimu, imienia, czegokolwiek a jego własne imię - Sergio, zostało pogniecione i wrzucone w bardzo ciemne i niedostępne miejsce. W pewnym metaforycznym sensie. Młody tarł z zapałem srebrny talerz aż nie zobaczył z nim swojego odbicia. Mały chłopiec o lekko szczurowatej aparycji i szarych oczach uśmiechnął się. Nie, to Młody uśmiechnął się. Odbicie pokazało minę, która nie przypominała śmiechu. Chłopiec w srebrze wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać. Młody przetarł jeszcze raz talerz i szybko odłożył go na miejsce unikając spojrzenia swojego alter ego. Rzucił się w wir pracy. Teraz już nie chodziło o to, by zarobić. Teraz musiał pracować, by móc wogóle coś zjeść. Czy ten Alessio nigdy nie bywa w dobrym humorze?

Alessio uśmiechnął się błogo i schował sztylet pod połą kamizelki. To jest życie. To było życie. Do tego dnia. Barman mógłby podać dokładną godzinę, w której wszystko nagle runęło. Oczywiście, wiedział że tylko oszukałby sam siebie. To, że koniec jest bliski było jasne od dawna, ale kto by sobie zaprzątał tym głowę? Na pewno nie oni. Zgraja łachudrów z całego świata. Alessio dopiero po chwili wpadł na to, że sam ma podobny rodowód. Zaśmiał się w głos i odchylił w fotelu. Skupiony na nim wzrok rodziny oznaczał, że popełnił małe faux pas. Nikomu nie było dzisiaj do śmiechu.

No cóż, koniec wypoczynku. Barman przesunął fotel tak, by słyszeć wszystkie słowa padające w dyskusji. Na razie nic nie mówił, ale słuchał uważnie, by w razie czego włączyć się w jej bieg.
 
__________________
Światło dzieli od ciemności
Czasem tylko mały krok -
Wskazać można tych z jasności,
Innych nadal skrywa mrok.
dreamwalker jest offline