Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2010, 15:39   #4
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Domenico Scaloni

- Dobrze nie jest. - odezwał się, gdy Luca skończył. - Ale dzięki złożonej propozycji, mamy jeszcze miesiąc. To oznacza... - zamilkł na chwilę, by przyjrzeć się każdemu obecnemu w pokoju uważnie i z osobna. - To oznacza, że może wydarzyć się bardzo wiele. - dokończył ogólnikowo.
Ale kto miał łeb na karku, mógł się domyślić, do czego pije. A następne słowa Domenico potwierdziły te domysły.
- Vittorio i Alessio, zostańce. Reszta niech wraca do swoich zajęć.

Gdy zostali już tylko w najbliższym gronie, Domenico odchrząknął i ponownie zabrał głos.
- Rębajło, którego ściągnął sobie Marco to jedna sprawa. Którą, oczywiście, się zajmiemy. Bo daje nam bezcenny w tym momencie czas. Osobiście będę miał go na oku, tu, w karczmie. - odpowiedział na pytanie brata. - Na ulicy niech zajmie się nim kto inny.
- I wyrzuciłeś wszystkich tylko po to, by nam to powiedzieć?
- przerwał przedłużającą się ciszę jeden z braci.
- Nie. - rzekł zmienionym głosem Domenico, zmrużywszy oczy. - Drugą sprawą jest sam Marco. Nadszedł czas, żeby zrzucić sobie tego gnoja z pleców. Bo nie sądzicie chyba, że nawet jeśli uda nam się go spłacić tym razem, to o nas zapomni.
Znowu zapadła cisza. Każdy trawił dopiero co usłyszane slowa na własny sposób.
- Prześpijcie się z tym, braciszkowie. Jeśli do jutra o tym nie zapomnicie, powiem wam więcej. Bo nad tą kwestią zastanawiam się nie od dzisiaj.
Domenico wstał, skinął braciom głową i wyszedł z pokoju.

- Co ty tu robisz, smyku? - zapytał, gdy pod drzwiami natknął się na swojego syna, pięcioletniego Vincenza. - Chyba nie podsłuchiwałeś, co?
- Niee-e. - chłopiec zdecydowanie pokręcił głową. - Mama kazała cię znaleźć.
- Tak?
- mruknął z uśmiechem, biorąc go na ręce. - Więc chodźmy zobaczyć, o co chodzi.
 
Cohen jest offline