Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2010, 22:57   #6
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Vittorio Scaloni



Vittorio wyglądał na sporo starszego, niż faktycznie był. Dodatkowo wrażenie potęgował spokój, z jakim podchodził do życia. Stoicki spokój kogoś, kto każde spotykające go doświadczenie chce smakować w pełni, bez pośpiechu i z całkowitą świadomością. Względnie to kwesta diety. Na szczęście jego ciało, wbrew wyglądowi, było w szczytowej formie. Umysł zaś... Cóż, tu było jak zwykle.

- Ten człowiek, ten, który ma dziś przypłynąć, jest ze wschodu? –
Zapytał brata, po wyjściu Domenico.
- Tak, chyba tak. Blady Marco chyba tak mówił. –
- Znałem kiedyś człowiek ze wschodu. –
- I co? –
- Przyrządziłem jego wątrobę z czarną fasolką i cebulą. –
Drugi z braci skrzywił się nieładnie. Vittorio, jak zwykle zdawał się tego nie zauważać.
- To był naprawdę dobry człowiek... –
Vittorio uśmiechnął się do swoich wspomnień. Siedział tak jeszcze przez chwilę, delektując się rubinowym trunkiem, po czym energicznie wstał kierując się do drzwi. Za nimi spotkał Domenica ze swoim szkrabem i Mikiego.

- Idę do portu. –

Poinformował brata krótko, nawet się nie zatrzymując. Uśmiechnął się przy tym do Vincenza. Rodzina jest najważniejsza. To żelazna zasada, której Vittorio był całkowicie wierny i oddany. Co jak na kogoś z jego przeszłością, mogło wydawać się dziwne. Na szczęście nikt za często mu o tym nie przypominał. To było wyjątkowo nie zdrowe. Głównie dla przypominającego.

Jego stanowisko w kwestii rozwiązania problemu z Bladym Marciem, nie musiał nawet przypominać żadnemu z braci. Od początku uważał, że pomysł z oddawaniem jakikolwiek długów jest nieco dziwaczny. Są dużo łatwiejsze i bardziej zyskowne sposoby. Ot, jakby tak dziś ogrodnik Marko zamówił coś do jedzenia lub picia. Vittorio ugościłby go prawdziwie po królewsku. Włożył by w to cały swój talent i artyzm. A problem sam by się po kilku dniach rozwiązał. Niestety Marco aż za dobrze widział, komu pożycza pieniądze i niczego sobie nie zażyczył. Szkoda.

Po drodze do portu, zajrzał do starego Ottawia, odebrać swoje zamówienie. Pierścień wyglądał niepozornie. Nie żadne tam złoto czy nawet srebro. Żadnych drogich kamieni czy wymyślnych zdobień. Ot zwykły sygnet. Nawet jako kastet nie mógł posłużyć, bo groziło to uszkodzeniem. Miał za to inne zalety. Vittorio starannie wypełnił umieszczony w nim mini pojemnik uprzednio przygotowanym specyfikiem. Wcześniej dokładnie sprawdził, czy mechanizm wysuwający igłę działał jak należy. Działał. Na palcu tez leżał idealnie.

W porcie zapytał o drogę pierwszego napotkanego marynarza. Ten sklął go w odpowiedzi solidnie, dokładnie określając zajęcie jego matki. Vittorio przyjął to ze spokojem, poklepał go tylko przyjacielsko po ramieniu i ruszył dalej. Tak, mechanizm działał idealnie.

W końcu znalazł właściwy dok. Logiczne było, że skoro Marco chce ochrony dla swego gościa, to coś musi mu grozić. Pomny tego Vittorio rozpoczął od dyskretnego rozeznania się w bezpośredniej okolicy w poszukiwaniu potencjalnych kolegów po fachu. Znał kilku, znali i jego, więc zabawa zapowiadała się przednia i w doborowym towarzystwie. Dwa krótkie miecze wystawały spod płaszcza. Kusze miał przewieszoną przez plecy. Wypatrując niebezpieczeństw w oczekiwaniu na ważnego gościa w myślach zastanawiał się, co wyjątkowego dla niego przyrządzi...
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 04-09-2010 o 23:03.
malahaj jest offline