Również jestem jak najbardziej za wprowadzaniem wątków indywidualnych. Jak już napisał Asch - zakotwicza to postać w świecie, a historia przestaje być kawałkiem papieru a zaczyna żyć i [co ważniejsze] nadal wpływać na bohatera. Jednak nie przepadam za uzupełnianiem luk w historii, zwłaszcza poważniejszymi wydarzeniami. Wiadomo, że postać i jej historia ewoluują w czasie sesji i MG, forsując własne wersje wydarzeń, niechcący może zepsuć graczowi koncept postaci.
Osobiście stosuje inny system indywidualizacji sesji: mianowicie podmieniam głównych i pobocznych NPCów [mówię o tych ważniejszych dla scenariusza] postaciami z historii graczy. Jak to działa?
Weźmy np. łotrzyka. W 99% hp. nasz łotrzyk przynależał do jakiejś organizacji. Czy jest coś prostszego do zaaranżowania niż konflikt z ową org. czy bandą i wybór między starą a nową lojalnością? Lub wręcz przeciwnie - zmusić BG do współpracy ze znienawidzonymi byłymi kompanami?
Choć starczy zwykly zbójecki napad na trakcie by urozmaicić klimat.
Albo rycerz lub kapłan. Większość ma swoich mentorów lub dowódców. A że owa wielce szanowana osobistość, której bohater wiele zawdzięcza zaczyna się jawić w scenariuszu jako "główny zły" - czy może być dla postaci lepsza motywacja do zgłębiania intrygi?
Gros BG szuka zaginionych ojców/matek/braci czy kochanków... Nieograniczone perspektywy manipulowania BG, od porwać, mordów, ucieczek przez wrogie działania poszukiwanych rodzicieli - rzecz jasna wszystko wpisane w główny nurt scenariusza.
Itp., itd. Czasem starczy zwykłe spotkanie w karczmie sąsiadów, którzy poinformują co słychać w rodzinnych stronach [zwłaszcza jeśli BG zwiał z domu], czy starego wroga w nowej koalicji i już robi się miło na duszy. O konfliktach czy układach z bogami nie wspominając.
Oczywiście ryzyko podjęcia tego typu kroku jest olbrzymie - wystarczy, że osoba, której wątek jest "na fali" nagle przestanie pisać z życiowych powodów lub zrezygnuje z sesji i główny motor danego wątku pada. Z drugiej strony jeśli wątek wpisuje się w ogólny nurt fabuły jest szansa, że reszta drużyny pociągnie go w miarę bez strat.
Drugie ryzyko to rzecz jasna znudzenie reszty graczy, którzy przez kilka lub nawet kilkanaście tur są emocjonalnie nieco z boku [mimo, że informacyjnie ok]. Najlepiej poinformować graczy przy rozpoczęciu sesji, że na każdego przyjdzie pora, by uniknąć posądzeń o faworyzowanie konkretnej osoby.
PS. mam dziwne wrażenie deja vu swojej wypowiedzi, ale może to przez 38st. gorączki. |