Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-09-2010, 09:09   #9
Epimeteus
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
Po zaspokojeniu głodu Mal rozejrzał się w poszukiwaniu Livet, lecz nigdzie w zasięgu wzroku jej nie było. Prychnął rozzłoszczony niecierpliwością tej kobiety, po czym ruszył w kierunku, w którym się oddaliła. Trochę trwało zanim ją dogonił. Czas jaki spędził idąc samotnie pomiędzy drzewami wpłynął na jego postrzeganie świata. Krew młodzieńca paliła go życiodajnym ogniem, a on sam z rozkoszą nurzał się w mroku i pragnieniu ciemności. Czuł jakby od tego dostawał skrzydeł, przyśpieszał kroku aż do biegu, tak że wkrótce dogonił Livet.
Dopiero teraz zastanowił się czemu to zrobił. Co skłoniło go by podążać za wampirzycą? Przecież to było przypadkowe spotkanie, i ani on, ani ona nie zapałali do siebie sympatią. Choć też i nie było antypatii. Szczerze rozbawił go, ale też i wzbudził uznanie sposób w jaki poradziła sobie z zagrożeniem dekonspiracji. No cóż, zazdrościł jej również umiejętności przeobrażania się w zwierzęta. Poza tym co lepszego mógł zrobić? Skoro już trafili na siebie, to przynajmniej teraz, gdy ich obojga dotyczyło wspólne niebezpieczeństwo, może warto było razem stawić mu czoła?.

Niezależnie od wszystkiego ruszył za Livet, zupełnie tak, jakby nic innego mu do głowy nie przychodziło. Nader wkrótce okazało się to słusznym posunięciem, gdyż ich włóczęga zakończyła się odnalezieniem dworku. Mal przystanął zdumiony obserwując tajemniczą budowlę. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że budynek, na który natknęli się wcześniej nie był domostwem wampira, że dopiero teraz dotarli do jego siedziby. Trochę z duszą na ramieniu wszedł do środka za wampirzycą. Ich kroki roznosiły się dookoła, tak że aż ich samych ciarki przechodziły. Budynek chociaż zniszczony wciąż zachował w sobie coś z poprzedniego właściciela, jakiś wewnętrzny mrok, który sprawiał, że skóra cierpła a oddech przyśpieszał..Mal nie mógł pozbyć sie uczucia, że ktoś go obserwuje, że każdy jego krok jest oceniany. Spojrzał na swobodnie zachowującą się Livet i pomyślał, że grubo przesadza, że poddaje się swojej wyobraźni. A może to świeża krew tak zadziałała? Nie wiedział co o tym myśleć, więc najnormalniej w świecie łaził z wampirzycą licząc na to, że chociaż ona wie co robi.
Mimo poczucia złowrogiej obecności, Mal cieszył się, że tutaj trafił. Stan samotności i porzucenia, te wszystkie ułomności i ubytki dawały nową, mroczną i ponurą wartość zamczysku. I jak odpowiadały jego nastrojowi, jak współgrają z tym jak się czuł od kiedy został wampirem. Nie mógł zatrzymać się gdy już wszedł do środka, pragnął poznać wszystkie kąty i zakamarki, chciał jak najbardziej być w tym budynku, tak jakby chciał zostać jego częścią. Dlatego też, gdy w kuchni natrafili na zejście do... chyba do piwnicy, spojrzał na Livet i bez wahania zagłębił się w mrocznej czeluści, tak jakby chciał tam odnaleźć swój nowy dom.

Livet słyszała kroki doganiającego ją wampira. Wiedziała, że to on bo nie czuła od niego zapachu krwi, no może leciutki, krwi którą przed chwilą się pożywiał. Nie zwolniła kroku tylko dalej szła przed siebie. Z uwagą obchodziła stare mury zamczyska, przyglądając się jego ruinie. Nie zwracając uwagi nadal na depczącego jej po piętach Mala bez słowa weszła do środka i zaczęła zwiedzać po koli pomieszczenie po pomieszczeniu. “Niezbyt się nadaje na to, aby tu spać, ale lepsze takie schronienie niż, żadne... Może dalej będzie coś bardziej zaciemnionego i mniej zrujnowanego, jak nie to muszę się pospieszyć i jakoś pozatykać dziury w jednym z pomieszczeń, świt nadejdzie lada chwila, lada moment i wtedy już będzie za późno”, przelatywały jej przez głowę kolejne myśli.
Widząc jak Mal bez żadnego wahania ruszył w dół przytrzymała swojego nowego “przyjaciela” w dłoni i ruszyła za nim. Rozglądając się rzekła do wampira:
- To miejsce świetnie nadaje się na przeczekanie dnia - Mal podskoczył, gdyż niemal zapomniał o obecności Livet. Zdał sobie sprawę, że miała całkowitą rację. Była już najwyższa pora by zbierać się spać. Oboje zagłębiil się w pozbawionych światła korytarzach w poszukiwaniu najlepszego miejsca do spoczynku.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline