Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2010, 09:21   #10
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację



I znów zeszła pod pokład do swej celi, choć tym razem kraty były otwarte. Ona zaś stanęła naprzeciw leżącego na ziemi ciała kapitana zamordowanego jej własnymi rękoma, a otoczona przez jego załogę. Elfka poczuła jak serce razem z żołądkiem podchodzi jej do gardła, zaś ciasne ubranie pirata które przywdziała uciskało piersi i sprawiało że trudno łapała oddech. Strach także w tym nie pomagał, ani w utrzymywaniu iluzji. Za ciasne ubranie, za duże na jej drobne stopy obuwie i wszystko jakoś tak niewygodnie leżało, czyli jednym słowem prowizorka. Oczywiście mogła stworzyć także iluzję kapitańskich ubrań, im więcej jednak polegała na czarach tym większa była szansa że przyjdzie moment że ją zawiodą.

Nie znała ani tego okrętu ani załogi. Ciało zamordowanego magicznie zaczarowane nie przypominało prawdziwej ofiary zbrodni, jednak jej oczy widziały wszystko takim jakie było na prawdę i trzeba było wierzyć w siłę swojej magii. Wzdrygnęła się nieco, oczywiście chorobę morską mogła łatwo uspokoić za pomocą magii, jednak nie mogła nadwyrężać swoich umiejętności.
Teraz potrzebowała wszystkich swoich sił by utrzymać swoje iluzje wiarygodnymi. Co jej z dobrego samopoczucia jeśli dostrzegą jej prawdziwą twarz? Wtedy przypomniała sobie że cały czas jest pod ich baczna uwagą, a mężczyźni czekają na jej słowa. Nie pozostało jej nic jak wziąć się w garść nim będzie za późno. Wspomniała słowa zamordowanego kapitana i postarała się nadać znów swemu głosu jego warkliwą męską barwę za pomocą magii. Zrobiła dwa kroki w stronę ciała i zmarszczyła groźnie brwi.

- Jak to NIE MA?! - warknęła w końcu głośno głosem kapitana. - Przecież nie wyskoczyła za burtę w tą pogodę. A może któremuś zachciało się czegoś więcej? Obszukać mi kurwa okręt i znaleźć ją, a to ciało wyrzucić za burtę nim zapanuje tu jakaś zaraza. - na chwilę zamilkła opierając się dłonią o ścianę i starając powstrzymać mdłości. Opuściła głowę.

A właściwie to może powinnam wyskoczyć? Jak się dowiedzą jak nic mnie zarżną... Til musisz być pewna siebie.


Uniosła nieco twarz kontynuując.

- Do jutra nasz więzień ma być znów na miejscu, albo polecą głowy! A... moim zdrowiem się nie interesować - głos kapitana nieco przycichł - zatrułem się chyba tym porannym posiłkiem.

Wyprostowała się nagle i odwróciła do zebranych. - No co się gapicie, jazda! I nie zawracać mi do jutra głowy! Trzymać kurs na Cidaris!

Po policzku elfki spłynęła kropelka potu, w obliczu takiego stresu i złego samopoczucia skupienie się na magii było dość trudne, teraz jednak od tego zależało jej życie. Nie czekała na odpowiedź marynarzy i postanowiła ulotnić się do kapitańskiej kajuty nim w jakiś sposób zdradzi się przed załogą. Serce waliło jej jak szalone, a dłoń lekko drżała na szczeblu drabiny po której wychodziła na pokład.

- Słyszeliście kapitana?! Zatruł się żarciem cholernego kuchcika! Do lochu z nim i za nogi powiesić!-podniesiony głos marynarza usiłującego przekrzyczeć coraz bardziej wariujące we wspólnym, szaleńczym tańcu, wiatr i morze zapewne słychać było nawet na pokładzie niedaleko cel.
W chwilę później zbiorowy wrzask przeszył powietrze, zawstydzając gromy. Było to jedynie poprzedzenie tupotu stóp piratów, starających się jak najszybciej wejść na górę.

Pani Aura nie była dziś po stronie Elfki. Zwykły wiatr zmienił charakter na porywisty w ciągu kilkudziesięciu uderzeń serca, lecz to dopiero był początek.
Zwinięte żagle pomagały w zachowaniu okrętu we w miarę stabilnej pozycji. O ile tak można było nazwać heroiczne wspinaczki kupy drewna na z każdą chwilą powiększające się szczyty słonej wody.

Pac!

Nagle Elfce na nos spadła potężna kropla wody, zwiastująca rychłe nadejście jej towarzyszek. Wielu.
Sztorm za pasem...

- Kapitanie! Znosi nas! Nie damy rady zbyt długo trzymać kursu na Cidaris! Jak nic pieprzniemy wprost ku paszczy głodnego lwa po sraczce! Na wody Wysp Skellige! Jakie rozkazy?!-sternik, chłop jak dąb kurczowo ściskał ster.
Jego twarz skrzywiona w grymasie zawziętości zrobiła się czerwona z wysiłku, jakim było przesłanie wiadomości wprost do uszy dowódcy wbrew przeszkadzającemu wichrowi.

To tyle było jeśli chodzi o ulotnienie się do swojej kajuty by przemyśleć co dalej. Tilyel chwytając się mocno drewnianej poręczy okrętu, wbrew rozbijającym się po nim falom poszła w stronę sternika. Idąc zaś zastanawiała się co zrobić, ni jak nie znała się na nawigacji okrętem w czasie burzy. Gdyby nie rześki wiatr i uderzające po policzkach krople wody już pewnie by zwróciła zawartość żołądka bo z każdą chwilą ta podskakiwała jej do gardła. Nie miała też pojęcia co znajduje się na wyspach Skellige. Oczy elfki błądziły po pokładzie raz na lewą, raz prawą burtę. Wcale nie chciała tam iść. Uniosła spojrzenie na sternika, starając się nie unikać uderzeń wody o twarz choć walka z odruchami była nieco trudna. Ryknęła do mężczyzny nie swoim głosem, co akurat nie było problemem gdyż pozwalało wyładować nieco swoją złość.

- Trudno, doprowadź tą łajbę bezpiecznie do lądu. Gdy morze się uspokoi nadrobimy straty i wrócimy na kurs.

Zawahała się, zastanawiając a co gdy znów przyjdzie jej rozwiązywać marynarskie problemy? Już odchodziła, gdy nagle odwróciła się jeszcze i dodała.

- Do jutra wszelkie nieścisłości ustalajcie z D..Drakiem - burknęła w ostatniej chwili przypominając sobie imię syna kapitana. - Muszę.. - kolejny gwałtowny przechył sprawił że twarz elfki przybrała jeszcze bledszy odcień czego jednak marynarz nie mógł zobaczyć. Zasłoniła jednak odruchowo dłonią usta. - Muszę wyleczyć żołądek...

Speszona całą sytuacją i uznając że czas dać nogi odwróciła się i kurczowo trzymając poręczy ruszyła ku swojej kabinie, szukając wzrokiem jakiegoś wiaderka.

-Ta jest! Zwrot przez prawą burtę! Trzymać się!-wrzasnął sternik jeszcze głośniej, choć wydawało się to niemożliwe.
Nagle puścił ster, który zaczął się obracać jak szalony. W odpowiedzi statek niebezpiecznie przechylił się na prawą stronę.
Oczywiste było, że zaraz się przewróci!




Co on wyprawia?!

Pomyślała, po czym niewiele się zastawiając instynktownie chwyciła się olinowania by nie wypaść z okrętu.

Litości, jestem za młoda aby tu umierać.


Najpierw zrozpaczona, potem z wymalowaną na twarzy determinacją odwróciła się by zobaczyć co wyprawia sternik.

Nagle okręt zawisł nad falami, trwając w niebezpiecznym przechyle. Wszelkie wiadra oraz nieprzyczepione olinowania spadały na burtę znajdującą się bliżej wzburzonych fal.

-Kurs na Bremervoord!-wydarł się sternik, chwytając trzeszczące w proteście drewno koła.
O dziwo powoli okręt wracał do pozycji wyjściowej. Fakt ten powitały krzyki pracujących na pokładzie piratów.

-Żagle na maszt!-wydał kolejne polecenie... całkowicie sprzeczne z regułami panującymi na morzu!
Marynarze wspięli się po olinowaniach tak szybko jak tylko byli w stanie.
Trzy nadęte jak balon wielkie płachty materiału rozpędziły statek do zawrotnej prędkości, podsycanej jeszcze przez wielkie fale, z których okręt niemalże spadał, wspinając się na szczyt nowej, właśnie powstającej.

- Kapitanie! Wygląda pan paskudnie!-znacząco podniósł głos sternik.

Co ty nie powiesz..? Pieprzony fiut!

Niedobrze mi...

Tak też Elfka się czuła, paskudnie. Albo i gorzej. Kołysanie jedynie wzmogło się, ani na jotę nie spadając. Treść żołądkowa niebezpiecznie podchodziła do ust. Tilyel nie wytrzymała. Zerwała się chwytając burty. Oczywiście nie dało się zamaskować i tych odgłosów męską barwą głosu. Opierając talię o drzewiec burty i zaciskając dłonie na poręczach dała upust swoim mdłościom. Delikatny, kobiecy głos, stęk i płytki oddech demaskował młodą elfkę. Na szczęście morze było rozszalałe, a Tilyel zagłuszały fale, skrzypienie pokładu, świst wiatru i grzmoty. Była szansa że jej nie usłyszą. Przestraszona i zmarnowana zawisła w tej niechwalebnej pozie czując ogarniającą jej ciało ulgę. Czuła się jednak słabo i podle. Jej ubranie śmierdziało czterdziestoletnim dziadem i grogiem. Przetarła usta i nieco uspokoiła oddech zbierając w sobie siły. Uniosła się znad burty i ruszyła do swojej kajuty zerkając po marynarzach którzy jak się okazało bacznie się jej przyglądali. Zignorowała te spojrzenia i poszła dalej nie mając większego wyboru.

Czy oni już wiedzą? Czy zaraz powieszą mnie na maszcie jak tego niczemu winnego gryzonia? Nawet nie wiem gdzie jestem, ale jedno jest pewne - znów jestem z tym sama.



.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 20-09-2010 o 13:32.
Kata jest offline