Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2010, 00:46   #9
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Zafascynowanie zachowaniem ludzi mieszkających w nowych, nietypowych dla siebie warunkach?
Chęć przeżycia czegoś niezwykłego?
Pieniądze?
Co podkusiło Dhiraja do tej wyprawy? Do namówienia na nią żony, do opuszczenia wnucząt, które tak przepadają za opowieściami dziadka, do odrzucenia atrakcyjnej posady na uniwersytecie?
Za każdym razem, gdy zadawał sobie to pytanie, odpowiadał inaczej, i za każdym razem nie był tej odpowiedzi pewien. Któregoś dnia stwierdził jednak, że to ciekawość. Chciał wiedzieć, jak wygląda kosmos, inna planeta, chciał mieć szansę pracować z ludźmi, których zaburzenia wynikają z długotrwałego, bo trwającego łącznie 5 lat, odizolowania od świata, który znali. Na Ziemi nie dałoby się przeprowadzić legalnie takiego eksperymentu, nie na taką skalę i nie w takim długim okresie czasu. To była wyjątkowa szansa, ale i wyzwanie. Coś zdecydowanie dla niego.

Od momentu gdy podjął decyzję, traktował tę wyprawę jako podstawę do obszernej pracy na temat zaburzeń w funkcjonowaniu ludzkiego mózgu podczas długotrwałej i dobrowolnej izolacji. Miała ona dotyczyć zarówno zmian w codziennych zachowaniach społeczeństwa i jednostek, jak i poważnych zaburzeń w funkcjonowaniu nie tylko mózgu, ale całego organizmu. W związku z tym prowadził dziennik, w którym zapisywał najważniejsze spostrzeżenia i najciekawsze przypadki.

Dzisiaj miał tylko jednego pacjenta, górnika, który miał poważne kłopoty z wybuchami agresji i histerii, spowodowanymi tęsknotą do żony i córki. Po miesiącu jego stan psychiczny wracał powoli do normy, chociaż pewnie największy wpływ na to miały nie leki i wizyty u hindusa, a codzienne przepustki z pracy które wystawił mu doktor, a które mógł spędzić na wideorozmowach z bliskimi w godzinach poluźnienia łączy.
Gdy tylko robotnik wyszedł, Dhiraj wyjął na biurko raport podsumowujący wypadki z mijającego tygodnia. Już wcześniej, gdy je zobaczył wiedział, że coś jest nie tak, jednak przybycie pacjenta uniemożliwiło mu dokładniejsze przejrzenie dokumentu. Teraz mógł wczytać się w treść, i zdecydowanie nie podobało mu się to, co ujrzał. Otworzył laptopa i wszedł w odpowiedni plik tekstowy zatytułowany "Odcięci od świata czyli zachowanie ludzi, którzy nie widzą słońca". Nie był to najchwytniejszy tytuł, jednak miał on z czasem ulec zmianie. Po ponownym, dokładniejszym, przejrzeniu raportu i akt poszczególnych spraw, zaczął pisać.

Mamy za sobą pierwszy tydzień zimy na Ymirze. Temperatura na zewnątrz zaczyna spadać, już jest ponad -10 stopni, chociaż jak na tutejsze warunki to jeszcze nic takiego. Pokoje mają temperaturę 18 stopni, korytarze trochę ponad 5 stopni. Są to dobre wyniki, nie raz mieszkańcy bazy A musieli borykać się z większymi spadkami temperatur.
Na pewno negatywnie na większość wpływa fakt, że jesteśmy właśnie na półmetku pobytu na tej lodowej planecie. Na każdym w jakimś stopniu odbiło się te dwa i pół roku pobytu w zamknięciu, z dala od promieni słonecznych. Kiedy człowiek pomyśli, że musi wytrzymać drugie tyle, podczas gry lata lecą nieubłaganie a kontakt wideo z Ziemią coraz częściej zawodzi, można się załamać.
Ale nie potrafię znaleźć wytłumaczenia na to, co dzieje się od tygodnia w bazie Ymir A. Mam przed sobą raport zgonów i przejawów agresji właśnie w tego tygodnia, i dane w nim zawarte prawdopodobnie przez długi czas nie dadzą mi spokoju. Załączam skan strony ze statystykami liczbowymi i krótką charakteryzacją.


Skanowanie w toku... Proszę czekać...Skanowanie zakończone


Powyższe wyniki są zaskakujące z dwóch powodów. Po pierwsze, są porównywalne z dwoma miesiącami zimy roku poprzedniego. Po drugie, ani ofiary samobójstw, ani mordercy, nie przejawiali podczas wcześniejszych badań i sesji terapeutycznych żadnych nieprawidłowości psychicznych. Ich znajomi i rodzina również nie zauważyli żadnych dziwnych zachowań. Odpowiedzialni za morderstwa nie są w stanie podać dokładnego powodu, dla którego pozbawiali życia przypadkowe, zdawałoby się, ofiary.
Brak jakichkolwiek znaków świadczących o choćby częściowym zmniejszeniu poczytalności czy niestabilności umysłowej bardzo mnie niepokoi. Spotkałem się z wieloma przypadkami nagłych chorób czy zaburzeń, nigdy jednak problem nie pojawiał się od tak, w ciągu kilku dni, bez żadnych symptomów. Niewygodny w stawianiu jakichkolwiek hipotez jest brak zeznań morderców i osób biorących udział w bójkach. Może jednak da się z nich coś wy...


Nieprzyjemny, natarczywy i wysoki dźwięk interkomu przywołuje Dhiraja do rzeczywistości. Ta groźnie wyglądająca sprawa wyraźnie go wciągnęła, pisanie o niej i snucie domysłów wewnątrz starego, doświadczonego umysłu, wciągnęły go bez reszty. Nie mógł jednak nie odebrać, musiał przerwać pracę.
54-letnia kobieta o łagodnym wyrazie twarzy i czarnych, długich, prostych włosach, przeplatanych pasemkami siwizny, uśmiechnęła się na przywitanie, jednak szybko spoważniała. Informacja o samobójcy-amatorze, który nie potrafił doprowadzić spraw do końca, i o jego "ciekawym samookaleczeniu" zaintrygowała doktorem niemniej niż raporty. W końcu co może znaczyć "ciekawy przypadek samookaleczenia"? Nie jest to raczej nic śmiesznego, wręcz przeciwnie, najpewniej coś niespotykanego, oryginalnego i ... Wyjątkowego? Czy to aby dobre słowo w obecnej sytuacji?
Dhiraj nie mógł odmówić, szczególnie teraz, gdy tak bardzo przejął się sytuacją w bazie. Może będzie mógł popracować z tą ofiarą i dzięki niej będzie w stanie pomóc innym?

- Tak, Kamini, już do Ciebie idę- powiedział tylko i rozłączył się. Nie musiał się spieszyć, ale mimo to spieszył się. Dokończył pisać notatkę i zaczął zakładać kombinezon. Rozejrzał się jeszcze zwyczajowo po biurze, czy niczego nie zapomniał zrobić, czy wszystko jest na miejscu. Pokój, jak i inne biura psychiatrów, pomalowany był na jasnozielony kolor, meble zaś do złudzenia przypominały drewno, nawet w dotyku czuło się solidny dąb, mimo iż tworzywo dębem nie było. Biurko, półki jak i piętrowa szuflada na akta, z metalowymi akcentami wyróżniały się na tle reszty bazy, a efektu egzotyzmu dodawała wisząca w kącie duża klatka z papugą, Amazonką białoczelną, o imieniu Kojia. Pacjenci lubili ją, nawet gdy zaczynała ich przedrzeźniać.
Za siedziska służyły dwa wygodne, obrotowe fotele obszyte ciemnobrązową, stylową skórą. Dhiraj nie przepadał za kozetkami, tak popularnymi pośród jego amerykańskich kolegów po fachu. Wolał być na równi z pacjentem podczas rozmowy, z resztą im też to odpowiadało.

Laptop wyłączony, akta schowane, Kojia nakarmiona. Można wychodzić.
Doktor założył jeszcze na kombinezon biały lekarski kitel. Była to jedna z pamiątek przywiezionych tu z Ziemi, i nawyk, z którym Dhiraj nie chciał kończyć.
Otworzył drzwi i ruszył w kierunku bloku C.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.

Ostatnio edytowane przez Baczy : 18-09-2010 o 15:05.
Baczy jest offline