Dziś nawet jej się grać nie chciało.
Wciąż powoli do siebie dochodziła po ostatniej imprezie, o czym przypominała boląca głowa, i ogólny stan kaca, maltretujący całe jej ciało. Przez dłuższą chwilę dochodziła do tego, jak w ogóle znalazła się przy tym stoliku, i co też doprowadziło do obecnej sytuacji, szybko jednak dała sobie z tym spokój.
W pewnych bowiem przypadkach, nawet i myślenie boli...
Gaccio i Romualdo, poezja, wielka miłość, wyzwanie. No tak.
-
"Gdybyśmy go umalowali, przebrali w suknie, mógłby ze mną i z ... - Odezwała się niejaka Katrina, wskazując na skromną osóbkę Półelfki - ...
wyjść przez bramy miasta jako niewiasta. Strażnicy..."
-
Krisnys Fletcher - Wtrąciła krótko Bardka w jej wypowiedź -
Znam się na tym i owym...
Rozmowy, rozmowy, biadolenie(?), propozycje.
A ją wciąż bolała głowa.
Sączyła jakieś miejscowe niby-specjały, oczywiście wyjątkowo w chwili obecnej bezalkoholowe, zastanawiając się, co też tym razem spotka na swej drodze. Spojrzała na pociesznego Niziołka zachwycającego się niemal wszystkim i wszystkimi. Potarła palcem lutnię, nie chciało jej się jednak na niej grać, zamiast tego...
Był sobie raz pewien smok,
co pożerał dziewice co krok.
Pewien więc książe dobrze znany,
a przy tym i perfumowany,
poprosił śmiałków by go udupić,
lub mówiąc ładniej - o głowę skrócić.
Po ciężkiej walce i stratach własnych,
padł owy smok rubaszny.
Śmiałków została ledwie garstka,
lecz złoto to na ból namiastka.
Sława i rozgłos to dopiero coś,
i teraz każdy z nich to sławetny gość.
A morał z tego taki,
gdy bohatyrów kupa
to i smok dupa.
No i księżniczki rozchylają teraz przed nimi swoje spódniczki...
Gdy skończyła, uśmiechnęła się do Niziołka, a nawet puściła jemu oczko. Niemal wszyscy rozpoczęli wkrótce wielkie dyskusje na temat poezji i Bardów, Półelfka doszła więc do wniosku, że lepiej odpuścić, i nie ogłaszać wszem i wobec jej życiowego "powołania". Zresztą, po jej krótkim popisie, i tak było to raczej oczywiste.
-
Proponuję więc zatem skromnie, by skorzystać ze zwyczajowego przebrania, i w ten sposób wydostać się z miasta. Można również oczywiście, i pokonać mur nieco mniej skomplikowanymi metodami, choćby w nocy, a jeśli czas nagli, i żeby było zabawniej, to i w dzień, najlepiej i z niewidzialnością, a następnie w drogę, do gołąbeczki.
Usączyła napoju z kubka.
-
A że tak bezczelnie spytam, wszak nikt jeszcze się nie odważył. Jak wygląda sprawa wynagrodzenia? - Zamrugała wielce teatralnie oczętami.