Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-10-2010, 22:13   #8
carn
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Pewniej czuła by się jako podpora czcigodnego Iuchi niż osoba przezeń wspierana. Jednak nie było innej drogi.
- Mam nadzieję, że już się zadomowiłaś w Rasuto Yume Shiro?
- Tradycja migracji naszego Ludu każe nazywać domem każde miejsce witające nas o brzasku. Choćby każdego dnia było inne. Choćby było tak ciasne jak to.
W odpowiedzi Iuchi skinął głową z uśmiechem. Dwieście lat po zadomowieniu się klanu Jednorożca w Rokuganie. Tradycja migracji...stała się już tylko tradycją.
- Może pozwolisz się zaprosić staremu shugenja na wieczorny spacer po ogrodach? W nocy mają one dodatkowy urok...acz najlepiej go kontemplować w nielicznym towarzystwie.
- Hai. - wskazała dłonią Przypadkowi by poczekał na nią chwile - W ciemności można niemal uwierzyć iż natura nie jest spięta w okowy murów. -
Yakusai zatrzymał się i usiadł czekając na ich powrót... a shugenja i Otaku ruszyli ścieżkami wewnętrznego ogrodu. Wtedy to Takage zaczął mówić cichym, splatając dłonie za sobą, niczym nauczyciel objawiający prawdę o świecie swej uczennicy.- Dobrze znałem Shinjo Sakate-sama. I opowieści o jego opanowaniu, nie były bynajmniej przesadzone. Tym bardziej...-zatrzymał się i jego głos lekko zadrżał.- Tym bardziej zdziwiony byłem jego zachowaniem, gdy tu przybyłem. Nie był sobą. Nerwowy i rozstrzęsiony. Zupełnie jakby go coś gryzło od...wewnątrz. Był zmartwiony Otaku-san. A może nawet... przerażony.
- Nie mam powodu by nie wierzyć twym słowom. Powinien jednak zwrócić się o pomoc swej rodziny.
Shugenja nie zanegował jej słów, niemniej rzekł ostrożnym tonem głosu.- Więc zapewne był powód dla którego nie mógł. Ponoć Sakate-sama i Doji Saoro-sama byli bardzo bliskimi przyjaciółmi. Ponoć zbyt bliskimi, jeśli wierzyć złośliwym językom.
- Dowiemy się.
-W tym miejscu dzieje się coś dziwnego. Coś niepokojącego. I dlatego naszym obowiązkiem jest odkryć prawdę skrytą za śmiercią Shinjo-sama.- spojrzał na dziewczynę mówiąc.- I dlatego wysłałem list do mych przyjaciół w klanie Smoka. Z prośbą by w ich delegacji był śledczy Kitsuki. Jestem jednak pewien, że Daidoji zrobią wszystko by... szczegóły mogące postawić w niekorzystnym świetle ich klan, nigdy nie zostały wykryte. A czas...działa na ich rękę. Dlatego naszym obowiązkiem jest dowiedzieć się jak najwięcej.
- Tylko dlatego przystałam na twą propozycję Iuchi-san. Wzywanie kogokolwiek z naszych ziem trwało by zbyt długo. Czas zakrył by wszystko, a nasza pozycja tutaj podupadła. Lepsze więc marne narzędzie od jego braku. Co nie zmienia faktu, że krótkowzrocznością było by polegać tylko na nim.
-Najlepiej by było, gdybyśmy to my odkryli sekret za śmiercią Shinjo-sama. Bo wypadek jest wytłumaczeniem najwygodniejszym, ale bynajmniej nie najbardziej prawdopodobnym.- stwierdził shugenja.- Jesteś tu nowa Otaku-san. Nie znają twoich nawyków...Masz nieco większą swobodę działania, niż ja.
- Jednak brak mi wiedzy, która będziesz się musiał ze mną podzielić panie jakkolwiek niekorzystne mogło by się to wydawać dla pamięci Shinjo-sama. A co do samej tajemnicy musimy stąpać ostrożnie, by nikt nie uznał że ślady powinny zniknąć. A co do Smoków... Dwory wierzą w słowa, nie w dowody. Być może dzięki twym znajomością poznamy prawdę, jednak dalekie będzie to od publicznego jej uznania. Podważanie słów. Honoru. Pozycji. To bardzo niebezpieczna i trudna sprawa. Czyż nie? -
Shugenja uśmiechnął się dodając.- Chciałbym by problemem, była tylko pozycja niechętnych nam Daidoji. Mam złe przeczucia co do śmierci Shinjo-sama. A i duchy są niespokojne. To miejsce jest pozbawione równowagi żywiołów. A to zawsze zły omen.
- Musimy zgromadzić więc sojuszników i wrogów, gdyż nie da się grać nie znając celu połowy figur. Być może Fortuny pobłogosławią nas biernością wielu. Ale w świecie pozorów pewnym można być tylko zaprzysięgłego wroga.
-Hai. Niestety, najgorsze jest to, że nie wiemy kto jest naszym wrogiem.- odparł Iuchi Takage.- Obecnie Daidoji próbują jedynie zachować twarz i opanować sytuację. Śmierć Shinjo-sama jednak nie była im na rękę.
- Nie dajmy więc czekać osobom których rolę los każe nam odkryć. -
Mówiąc to Otaku powiodła swego czcigodnego doradcę na spotkanie z wieczornymi gośćmi.

***

Jakże pysznym było jej postanowienie i cel. Raczkując zaledwie z dworskich labiryntach zamierzała demaskować, przebijać spojrzeniem, wyłapywać błędy ich stałych bywalców. Mogła jedynie wierzyć, że wśród rzeczy które “przypadkiem” jej rozmówcy zechcą jej pokazać uda jej się dostrzec dość drugiego dna by swe rozważania i nieoficjalne dochodzenie mogła pchnąć choć krok dalej.
Urodzeni aktorzy. Do tego śmiali testować nieznana im postać tak otwarcie. I przodujący im Skorpion. Tak inny od ich poprzedniego spotkania. A jednak z naturą usprawiedliwiającą tak śmiałe podchody. Skorpion. Bushi mieniący się poetą.

Przemierza cicho
Me serce biała zjawa
Ścieżką mych pragnień

- Biała zjawa... - Otaku smakowała te słowa w zamyśleniu. - A więc Yorei. Hai? Ciekawe porównanie, jak i ... upodobania, Bayushi-san. - pozwoliła sobie na delikatny półuśmiech.
-To tylko uwielbienie piękna we wszelkich jego objawach.- uśmiechnął się Skorpion skromnie spuszczając oczy.
-W takim razie czekam i ja, na haiku o mnie , Baysuhi Suruga- san.- zaśmiała się Isawa Saiko. A Iuchi Takage wtrącił żartobliwie.- Oszczędzę ci mąk tworzenia. O mnie nie musisz układać wersów.
Wzbudził tymi słowami głośny śmiech Ichiro, który zamilkł kilka później. Daymio Borsuka rozejrzał się po współbiesiadnikach i schylił spojrzenie zawstydzony. A dla Xin Xu był w swym zachowaniu intrygujący. Borsuki nie były jednym z Wielkich Klanów jednak ich daymio zadziwiający był w swej wstydliwości. Ktoś o takiej pozycji z godnością powinien pokazać iż jego głośna przypadłość jest powodem dumy i niczym Krab nie przejmować się zdegustowanymi spojrzeniami otoczenia ciesząc się pozycja rubasznego źródła hałasu. Zamiast tego publicznie okazywał wstyd deptając po własnej chwale. W jednym jednak był jej podobny. W wrażeniu jakie wywoływały miana spodziewanych gości. Oczywistym było, iż okazja spotkania tak ważnych ludzi była dla niej okazją. Jednak wraz z waga ich obecności malała siła reprezentacji Kirin. Głośność jej słów. Znaczenie na tym dworze.
Jednak w tym wszystkim liczność poselstwa Lwów jawiła się jako wielce pomyślna zwłaszcza jeśli towarzyszący Otaku shugenja znajdzie z swym lwim odpowiednikiem wspólny język. I o to zamierzała też spytać swego towarzysza w drodze powrotnej.

***

- Iuchi-san podczas uczty padło wiele znacznych imion. Opowiedz mi o nich jak najwięcej. Zwłaszcza obecność wszystkich rodzin Lwa jest dość zaskakująca. -
-Iye...nie wiem czy są to znane imiona.- wzruszył ramionami shugenja Jednorożca. Po czym potarł policzek dłonią.- Jeśli chodzi o poselstwo Lwa. Akodo Yubei- san jest doświadczonym i znamienitym strategiem. Świetnym łucznikiem i propagatorem tej broni na polu bitwy. To on właśnie zwiększył rolę łuczników w armii Lwa. Dzięki jego staraniom oddziały Ite powiększyły się dwukrotnie i zaczęły być używane z zabójczą skutecznością. O czym przekonał się boleśnie także i nasz klan, podczas granicznych sporów, kiedy to nasi bushi wspierali wojska Żurawi.
Akodo -san jest uważany za wzór samuraja, o czym pewnie słyszałaś Otaku-san. Jest też znamienitym łucznikiem. I przypuszczam, że jego syn podobnie. O Akodo Ichizakim jednak niewiele wiem. Z tego co słyszałem, jest nieodrodnym synem ojca, ale... nie dokonał jeszcze wielu chwalebnych czynów. Niemniej w przyszłości pewnie zastąpi Akodo Yubei-san na stanowisku stratega, gdy jego szlachetny ojciec osiągnie inkyo.
Wzruszył ramionami dodając. - O przedstawicielu rodziny Kitsu i przedstawicielce Matsu nic nie słyszałem. Ich imiona z niczym mi się nie kojarzą. Co do Ikoma-san...to dość tajemnicza osoba, ponoć jej wychowaniem zajął się sam Akodo Toturi-sama. Dlaczego on? Tego nie wiem. Lwy trzymają to w sekrecie. Może Isawa Saiko by wiedziała więcej, skoro była zainteresowana przedstawicielem tej akurat rodziny.- shugenja spojrzał wprost w oczy dziewczyny i spytał cicho.- Co sądzisz o przedstawicielach innych klanów, uczestniczących w dzisiejszej uczcie Otaku Xin Xu-san?
- Skorpion jest Skorpionem i nawet się z tym nie kryje, choć tak otwarta komitywa z prawą ręką naszej czcigodnej Gospodyni może budzić jedynie obawy. Borsuk w swym zawstydzeniu zdaje się chce zniknąć, a szkoda. Na dworach tak niewiele jest naturalnych osób.
-A shugenja Feniksa?- spytał Iuchi, ciekaw, że akurat o niej Xin Xu nie wspomniała.
- Jest póki co nadmierną zagadką. Najbardziej otwarta i bezpośrednia kapłanka jaka dane mi było spotkać. Krzykliwa swą obecnością ale i skora do pomocy. I wszystko na zewnątrz. Aż nasuwa się pytanie co kryje w środku. Politycznie nic nie zyskuje, a nawet szkodzi całej uroczystości potwierdzając niezależnym głosem twe panie podejrzenia. A jakie jest twe zdanie? -
-Dobre pytanie. Przede wszystkim...dlaczego Feniksy wyznaczyły do poprowadzenia tak poważnej uroczystości, tak młodą shugenja. Nie przeczę, jest utalentowana, ale... ceremonialne rytuały małżeńskie nie wymagają talentu, tylko doświadczenia. Więc muszą się za tym kryć inne powody.- odparł Iuchi spoglądając w niebo.- Do czego dążą Isawa? Kto wie? Mistrzowie Żywiołów klanu Feniksa czasami prowadzą własną politykę. No i... zapewne Isawa Saiko-san ma podobne do mojego zdanie. Że nie można ignorować zagrożenia, tylko dlatego że tak jest wygodniej. To zawsze droga do nikąd Otaku -san.
- Jesteś moim doradcą Iuchi-san. Póki ufasz shugenja Feniksa i ja jej ufam. I nie, nie będziemy ignorować zagrożeń, choć jako goście nie wszystko będziemy mogli przedsięwziąć.
-Cóż...nie powiedziała niczego, czego i ja nie jestem świadom.-odparł Iuchi, potrząsając nerwowo głową na boki.
- Co do daymio Ichiro, to jego klan wiernie strzeże północnej, górskiej granicy Rokuganu, ale ...jego wpływy i znaczenie są niewielkie. Broni Rokugan przed zagrożeniem, którego nie ma. Niektórzy zaczynają twierdzić, że jest niepotrzebny. Że on i jego klan...że powinien zostać włączony w struktury innego klanu. - Iuchi uśmiechnął się dodając.- Ironia losu, prawda? -Przekleństwem klanu Borsuka są spokojne granice jego ziem.- wzruszył ramionami dodając.- Dlatego Ichiro Akimoto-san czuje się tak niepewnie. Stara się nikogo nie urazić, aby... nie zyskać wrogów dla swego klanu. Balansuje na linie nad przepaścią. A ciężko to robić, mając na sobie ciężką zbroję braku znajomości etykiety, ne Otaku-san?
- Powinien szukać więc sprzymierzeńców. Aktywnie. Bierność i uległość tylko sprzyja jego wrogom, a na dworach nawet bushi jest w stanie wypracować sobie pozycję broniącą się samą.
-Hai, hai.-wzruszył ramionami shugenja zgadzając się z wypowiedzią Otaku.- Ale mały klan, to mały wybór ludzi. Zresztą daymio klanu Borsuka zapewne poczuje się pewniej, gdy zjawią się Kraby, czyli jutro albo pojutrze.
Otaku nie mogła nie przytaknąć tym słowom.
-No i Bayushi-san. O Yametsu też słyszałem. Ale skąd Doji Saoro wiedziała, że Skorpion jest jego potomkiem. Nie mam pojęcia.- dłoń shugenja powędrowała na policzek, potarł go z irytacją mówiąc.- Skorpion-san jest też zagadką mimo, że pozornie nic nie ma do ukrycia. Prawie całe dnie spędza poza Zamkiem Ostatniego Snu, choć przybył tu, aby dopilnować przygotowań komnat dla przedstawicieli klanu Skorpiona. Jestem pewien, że te jego wycieczki są bacznie obserwowane przez Daidoji. Ale pewnie tylko Daidoji Chitose-san wie, co ów Skorpion robi wędrując po okolicy.
- Obserwowane, a może i więcej... Cokolwiek przyniosą Fortuny trzeba pamiętać iż nasz Bayushi, przynajmniej na razie jest tylko sługą przygotowującym grunt dla dyplomatów. Jest więc odpowiednikiem mojego yojimbo. Jako głowa delegacji nie mogę traktować go równym sobie nadmiernie często bo sprowadzi nas to na kolana przed jego mocodawcami, ne Iuchi-san?
- Kto wie? Te sprawy nie są aż takie proste. Być może jest sługą osoby znacznie ważniejszej od nas obojga. A wtedy traktując go jak twego yojimbo, obrażaliśmy go. Skorpion uczestniczył w uczcie razem z nami. A Daidoji i Doji traktowali go z uprzejmością...Co prawda Daidoji Chitose-san z wymuszoną uprzejmością.-wzruszył ramionami dodając.- W dodatku jak na kogoś pełniącą tak poślednią funkcję Bayushi Suruga-san zachowuje się zbyt...swobodnie. Choć kryje to pod maską uprzejmości.
- Klan który rozkwita na swym zepsuciu. - młoda dyplomatka kiwała z lekka głową nieukontentowana. - Więc my musimy rozkwitać na swym barbarzyńskim nieokrzesaniu. Nie wiem czy nie wyjdziemy lepiej wychodąc na niedostosowanych niż na nadmiernie uległych wobec tego podstępnego Klanu. Nawet jeśli to jedyny cel Skorpionów. -
- Późno się skończyła ta uczta, więc pewnie jutro trochę sobie pośpię. Starość daje mi się powoli we znaki.- zaczął marudzić shugenja i korzystając z ciemności podrapał się dłonią powyżej podstawy pleców. Następnie zaś spytał.- A ty co zamierzasz czynić jutro z rana?
- Rano? Może jakiś barbarzyński rytuał? Zdaje się, iż w tej części Rokuganu oczekuje się po nas takich rzeczy. - zażartowała - Zobaczymy. Choć koncept przywitania pierwszych promieni Słońca w siodle wydaje się pożądanym wspomnieniem normalności. Zanim wypuszczę cię panie pozwolę sobie na jeszcze jedno pytanie wobec ściągających tu coraz liczniej gości. Jaka jest moja pozycja wobec reprezentacji innych klanów i najważniejszych figur z osobna. Liczę, że odpowiesz mi na nie w szczegółach podczas naszej porannej przejażdżki. W końcu nic nie regeneruje lepiej wyganiając z kości gnuśność dusznych pałacu. - uśmiechnęła się z lekka szelmowsko - A i słowa niosą się lepiej na świeżym powietrzu. -
Na wspomnienie o barbarzyńskim rytuale shugenja wybuchł śmiechem i dodał.- Tak. To by wyprowadziło naszych gospodarzy z równowagi. A zaskoczony przeciwnik nie potrafi się skutecznie bronić, ne?
- Musimy jednak uważać, bo zaszczuta, ofiara często przemienia się w potwora. -
-Twoja pozycja jest dość wysoka...bo choć przywódcą naszego przedstawicielstwa, ma być wysoko postawiony członek rodziny Ide, który ma tu przyjechać z samym Szmaragdowym Czempionem.-ostatnie słowa shugenja wypowiedział dość cicho, by głośniej rzec.- To tobie przypadł zaszczyt reprezentowania zarówno rodziny Otaku jak i Shinjo. Co niewątpliwie jest zgodne z zamysłami Otaku-sama.
Shugenja dyplomatycznie uniknął tłumaczenia o którego z wysoko postawionych członków rodziny Otaku mu chodzi. Tajemnicą klanu było bowiem to, że choć wielka Otaku Kamoko-sama była przywódczynią Otaku, wielką wojowniczką oraz świetnym taktykiem, to jednak jej porywczość i lekkomyślność, sprawiały, że nie radziła sobie z czymś takim, jak długofalowa polityka rodziny.
W tym nieformalnie wyręczał ją jej ojciec, Otaku Kojiro-sama. Choć bardziej z powinności niż zamiłowania do politycznych gierek.
-Twoją słabością jest pochodzenie, ale...jeśli dobrze rozegrasz tę partię shogi, która jest przed tobą, to nie tylko udowodnisz, że Otaku radzą sobie równie na dworze co w siodle. Ale także twoja pozycja może znacząco wzrosnąć.- po czym dodał drapiąc się po czubku głowy.- Choć przyznaję Otaku Xin Xu, czeka ciężka rozgrywka. Za to o wysokie stawki.


***
 
carn jest offline