Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2010, 12:17   #5
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Nowy York.

Niech to wszyscy diabli...
Jeszcze w taksówce wiozącej ją z lotniska Mia odchyliła głowę do tyłu czując narastający nacisk na zatoki zwiastujący kolejny koszmarny ból głowy.
A zima w Wielkim Jabłku była czymś, przynajmniej dla niej, koszmarnym. Było zimno, wilgotno i brudno.
Jednak Vegas pomimo praktycznie ciągle tej samej aury miało plusy. Zero paskudnej pogody, no może prócz deszczu.
A tutaj...?
Szarawe strzępki śniegu z założenia były już pełne syfu, zimne podmuchy wiatru zmieniały kości w lód.
No a pozostałości po sprawie Lucyferian nie poprawiały jej humoru, i tak i tak miała szczęście, że wymigała się od dłuższych wizyt u specjalistów od interpretacji wszystkiego mocno wierzącego w wyższość Freuda nad wszystkim innym.

Pozwoliła zedrzeć z siebie nieprzyzwoicie wysoką stawkę za dowóz, w końcu nie ona za to płaciła...
Jej nowe mieszkanie okazało się całkiem niezłym lokum, aczkolwiek nieco bezosobowym, ale nie była pewna, czy w nowej pracy znajdzie czas na zmianę tego...



Po rozpakowaniu się i wlaniu w siebie dwóch kaw zabrała się za sprawdzanie jak najlepiej dojechać z miejsca gdzie aktualnie się znajdowała do komendy.
Taak, zdecydowanym plusem tego mieszkania było wi-fi.
Dojazd metrem nie był złą opcją, dopóki nie ściągnie tu swojego samochodu...
Zakupy w pobliskim Wall-Marcie, kolacja, gorący prysznic i lulu. Rano trzeba wyglądać chociaż trochę jak człowiek.

Kwadrans po siódmej rano była już przed komendą. Chciała dać sobie czas na zapoznanie się z nowym miejsce pracy.
Jakkolwiek kawę mieli paskudną, to pewnie da się to znieść...
Dokładnie o czasie wylądowała pod drzwiami z błyszczącą świeżością tabliczką- kapitan John Strepsils.
Jej nowy zwierzchnik okazał się na pierwszy rzut oka opanowanym, łysawym mężczyzną po czterdziestce, trochę w typie boksera na wcześniejszej emeryturze.
Stojąc przed jego biurkiem przez chwile widziała w jego chłodnych oczach swoje odbicie.
Wysoką szczupła kobietę, o kasztanowo -rudych kręconych włosach upiętych w nieco niedbały kok na karku, szarymi oczyma przykuwającymi uwagę w piegowatej, lekko pociągłej twarzy.

Po chwili mierzenia jej wzrokiem odchrząknął i zaczął.

- Dobra, siadaj - rzucił jej zaciekawione spojrzenie. - Tu napisali, - zerka na akta - że jesteś twarda i trudna do zajebania. Prawda to? Powiedz.
- Skoro tak o mnie piszą , to musi tak być.
- To co piszą, a co jest prawdą to bywają dwie różne sprawy. Nie wiem jak w Vegas, ale w Nowym Yorku prasa kłamie non stop.
-Prasa prasą, często mijają się z prawdą. Szczerze mówiąc, panie kapitanie, jeśli chce pan prawdy na mój temat, to akta raczej się z nią mijać nie powinny.
Mia miała ochotę przejść do konkretów, na razie nie miała ochoty opowiadać o sobie, Strepsils na pewno przewałkował jej akta osobowe w tę i nazad, nie była pewna czemu mają służyć te podpytki.
- Dobrze. Dam wam trudną sprawę.
-Proszę mówić. Dla takich spraw ponoć tu trafiłam.
- Bardzo pokręconą. Z pokręconym zespołem. Tutaj macie akta. Skrócona wersję. Zapoznajcie się z nimi i za pół godziny będzie odprawa. Wasze biurko - to tamte (wskazał dłonią przez oszkloną szybę miejsce). Odznaka i broń służbowa do pokwitowania (podał ci metalową szkatułkę ze znanym ci kodem). Witam w zespole. Chyba że ma pani jakieś pytania?
-Jeśli jakieś mi się nasuną, to nie omieszkam ich zadać. Automat do kawy już widziałam, więc sobie poradzę.
- Powodzenia.
-Dziękuję. Krótko skinęła głową wstając i wychodząc .

W pudełku jakie otworzyła na swoim biurku znalazła nową odznakę i broń.
Cóż, glock nie należał do jej ulubionych zabawek, ale z braku laku..
Jednak wolała coś konkretniejszego niż kaliber 9x19. Jenak co broń służbowa, to broń służbowa.
Zabrała się do przekopywania się przez akta.
Momentami miała dziwne wrażenie deja vu, mimo, iż sprawa w Vegas nie miała aż takiego zasięgu, i...rozmachu?
Jenak przeżyło jej zakończenie o wiele mniej osób niż tu.
O wiele...
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline