Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2010, 00:18   #6
Sam_u_raju
 
Sam_u_raju's Avatar
 
Reputacja: 1 Sam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputacjęSam_u_raju ma wspaniałą reputację
Alvaro przekręcił klucz w zamku swojego nowego mieszkania. Mieszkanie, to chyba jednak zbyt szumna nazwa. Pokój z aneksem kuchennym, niewielki przedpokój i mała ciasna łazienka z toaletą. Oszczędnośc w meblach i brak telewizora. Całość była dość obskurna pomimo starań Alvaro by choć trochę poczuć się w tym miejscu jak w domu.
Alvaro.... to stare nazwisko, stare życie, jakże odległe i coraz bardziej puste. Mężczyzna jednak nie chciał by było zapomniane, nie chciał się zatracić do końca w tym kim się stał.
Kim był? Chyba sam do końca nie wiedział. Zgodnie ze słowami Jacooba stał się wampirem, dzieckiem nocy, jakkolwiek szumnie brzmiała ta nazwa. To była nowa ścieżka jaką wybrał. Droga na którą skierowały go wydarzenia, jakże bliskie i zarazem jakże dalekie. Ksiądz przeobraził się w detektywa Wydziału Specjalnego nowojorskiej policji. Natomiast ten dokonał przemiany w wampira, dziecię Togarini jednego z aniołów.... aniołów śmierci
To wszystko brzmi dziwnie, niemożliwie, ale tak jest. Świat jaki był mu znany był tylko ułudą, mirażem, iluzją... Kurtyna została ściągnięta sprzed oczu Rafaela. Sprzed oczu Silenta jak go obecnie nazywano. Nie tego się spodziewał zagłębiając się jako młody ksiądz w księgach prawiących o aniołach, o gnostyce czy podczas jego studiów Pisma Świętego. Tam szukał aniołów Pana, jego pierwszych dzieci, tych którzy z woli swego Stwórcy pomagali ludziom, strzegli ich... tam szukał ciepła, zrozumienia, drogi życia. Dzisiaj żałował tych studiów.... żałował, że odnalazł anioły, bo to co mu się objawiło było złe, snobistyczne, upadłe, nijak się mające do tego co było o nich zapisane. Rafael powinien użyć mocniejszych słów na opisanie tego kim są anioły toczące swoją politykę i kolejną wojnę, starał się jednak nie przeklinać, twarde słowa nic by nie dały a spokój znajdował w inny sposób niż wyrzucanie ich z siebie. Kiedyś w modlitwie a dzisiaj w zemście. Miał dosyć traktowania ludzi, ukochane dzieci Stwórcy jak marionetki w rękach istot wyższych za jakie brały się anioły. Miał dosyć bycia popychadłem i mięsem armatnim w ich dążeniu do władzy, w ich wywyższaniu się, sięganiu istoty najwyższej. Świat chylił się ku końcowi. Przynajmniej jego własny świat, zwany życiem. Wypełniła go krew i zemsta.
Czy Bóg odszedł? Niewielka jego część szeptała, że to nieprawda, że na pewno jest, tylko że po raz kolejny poddaje nas próbie widząc zepsucie jakie nas, ludzi, toczy. Jednak ta większa cząstka wiedziała, że to nieprawda, że Bóg zniknął, odszedł....nie ma go a anioły toczą wojnę o wpływy ze swymi upadłymi braćmi.
Silent zamknął za sobą drzwi i rzucił klucze na barek oddzielający kuchnie od reszty pokoju. Nie włączał światła. Dobrze czuł się w ciemności.... nawet to się zmieniło. Siedział na kanapie, starym zatęchłym meblu patrząc się przed siebie. Rozmyślając.
To było jego już trzecie mieszkanie odkąd dokonała się jego przemiana. Odkąd spadł w toń wody z walącego się starego dźwigu stojącego w Red Hook. W miejscu gdzie wszystko się zaczęło i prawie wszystko się skończyło. Dla Alvaro.
Sprawa Tarociarza
Rafael wstał i podszedł do ściany. Po chwili zapalił lampkę. Nie widział po ciemku szczegółów na mapie na którą patrzył. Może i był wampirem ale w ciemnościach był ślepy jak kret jak każdy człowiek. Sztuczne światło rozświetliło ścianę. Silent patrzył na mapę Nowego Yorku i na poprzyczepiane wokół niej zdjęcia, odzyskane z miejsca które nazywał kiedyś domem.
Sprawa Tarociarza. Do końca nie zamknięta.
Kilka dni po tym jak pracownicy barki wyłowili go z toni wody, wkradł się do swojego starego mieszkania w którym mieszkał od ponad 10 lat. Skorzystał z wejścia przeciwpożarowego i poluzowanej zapadki w oknie kuchennym. Naprawę jej przekładał z dnia na dzień i w tamtej chwili dziękował Panu, że nie uczynił tego. Z mieszkania zabrał tylko akta sprawy tarociarza, swojego laptopa, kilka najważniejszych dla niego książek z przepastnej biblioteczki oraz kluczyki do jego Dawidsona. Potrzebował pieniądze a nie motor. Sprzedał go dzień później za śmieszne pieniądze, w spelunie w której zatrzymywali się wielbiciele takich maszyn. Kolejna cząstka jego poprzedniego życia zniknęła.
Na mapie zaznaczone czerwonym markerem widniały miejsca zbrodni. Wokół poprzyczepiane pinezkami wisiały zdjęcia ofiar z tych miejsca, osób powiązanych ze sprawą i detektywów prowadzących dotychczas sprawę tarociarza. Te ostatnie z problemami ale udało mu się wyciągnąć z internetu. Nie lubił komputerów a one nie lubiły jego. To się nic a nic nie zmieniło. Na zdjęciu Clausa Granda widniał napis ZAGINIONY, na uśmiechniętej twarzy detektywa Marlona napisał ZMARŁY. Pozostały jeszcze zdjęcia dr Cohena, Jessici Kingston, Terenca Baldricka i Waltera MacDovella. Co do tego ostatniego to Rafael zastanawiał się czy w ogóle go umieszczać skoro został pozbawiony sprawy i wysłany na przymusowy urlop. Mając jednak na uwadze z kim miał do czynienia postanowił go zostawić na mapie. Nie umieścił na niej tylko siebie. Nie było takiej potrzeby. Rafael Jose Alvaro zmarł w niewielkim szpitalu niedaleko New City gdzie przewieziono go sparaliżowanego po zawale wywołanym przez niejakiego Nasha Tharotha. Były detektyw przeniósł wzrok na zdjęcie tej postaci. Do końca nie wiedział co się z nim wydarzyło. Podejrzewał jednak, że ten cholernik nie został unicestwiony. Udało się tylko dopaść jego podopiecznego biorącego udział w okrutnych mordach stanowiących sprawę Tarociarza, niejakiego Caspiana Warchilda. Silent nie miał jego zdjęcia tego ostatniego ale na białej kartce napisał jego dane, które później przekreślił również czerwonym markerem. Śmierci tego był pewien. W końcu sam mu ją sprezentował zanim dźwig na Red Hook runął. Wiedział również, że pozostali detektywi przeżyli, wyczytał to z gazet. Nie mógł i nie chciał na razie się ujawniać żadnemu z nich, było jeszcze na to za wcześnie. Na pewno jednak będzie ich obserwował. Miejsca ichdotychczasowego zamieszkania widniało na mapie zaznaczone niebieskim markerem. Ponownie spojrzał na największą z czerwonych kropek. Specjalnie uczynił ją większą niż inne miejsca zbrodni. Red Hook. Tam gdzie znaleziono w magazynie rozczłonkowane ciało Terrenca Firemana, tam gdzie skończył się pewien etap sprawy Tarociarza, tam gdzie zginał Warchild, tam gdzie była policyjna obława, gdzie nastąpił wybuch.... gdzie zniknął Jacoob.
Alvaro brakowało tego chłopaka i jego podejścia do życia. Znał go zaledwie kilka godzin a zyskał on jego dozgonną sympatię. Poza tym Jacoob był jego przewodnikiem w nowym życiu i teraz brakowało mu go cholernie. Choć minęło już tyle miesięcy. Na początku nie wiedział gdzie poszukiwać krwi, która dawała jemu życie. Czuł się zagubiony ale nie panikował, nie bał się. Przestał się bać jeszcze kiedy wspinał, się na pokryty rdzą dźwig w Red Hook. Tam dokonała się jego przemiana Wspiął się na swój własny monastyr.
Zmienił się.
Szybko znalazł swoje źródło krwi. Przestępcy. Zdegenerowane męty Nowego Yorku. Ludzie którzy sięgnęli dna i nie bali się zadawać śmierci innym. Silent stał się dla nich karą, namacalną zemstą ich ofiar a oni stali się jego pokarmem, jego życiem, spijał ich grzechy.... wariował.
Coś go ciągnęło do Red Hook. I nie była to tylko chęć poznania prawdy słów Jacooba na temat żywotności wampirów i sprawdzeniu czy on aby nie powrócił pomimo wybuchu jaki spustoszył magazyn. Było jeszcze coś zgoła innego. Mistyczna siła popychająca go w tamto miejsce. Ciągnąca go niczym ćmę do światła, niczym zew księżyca.
Mężczyzna przetarł oczy i podszedł do elektrycznego czajnika. Po chwili z kubkiem gorącej herbaty stał przy szafce na której stało nowiutkie cb radio. Jeden z jego ostatnich zakupów. Przekręcił włącznik i ustawił na policyjna częstotliwość. Upił łyk gorzkiego napoju. Od dłuższego czasu Nowy Jork oszalał. Statystyki policyjne skoczyły o kilkanaście procent a w niektórych sektorach przestępstw nawet dwukrotnie. Wielkie wydarzenia się zbliżały. Silent czuł to pod skórą, nieokreślone doznanie, przeczucie, że coś się wydarzy, że dzieje się coś wielkiego, coś złego.
Z radia leciały meldunki, nawoływania, raporty. Wezwania patroli do włamań, sprzeczek rodzinnych, na miejsca zbrodni, do burd... Kiedy miał juz odstawić pusty kubek coś zwróciło jego uwagę. Pogłośnił radio.

- Tutaj patrol 3454 – głos nie był zbyt wyraźny - Jesteśmy w zaułku ulicy Carlsona

- Melduj

- Ciało. Afroamerykanin i olbrzymi napis na ścianie nad nim...

Silent spiął mięśnie i zacisnął w oczekiwaniu szczękę.
- .... wypisany sprayem. „Tak kończą kapusie. Czarne Pantery Rządzą” – przeczytał policjant – ciało ma liczne rany postrzałowe....

Silent ściszył radio. Kolejne pudło.

„Mam czas Astharocie. Dużo czasu, i jestem cierpliwy o wiele bardziej niż ostatnio”

Wchodząc do łazienki włączył zwykłe radio. Z głośników cichutko popłynęła muzyka.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=uBENjCPS8LI&ob=av2e[/MEDIA]

Alvaro wykąpał się i stał teraz nagi przed lustrem. Przetarł je dłonią ścierajać z jego tafli nagromadzoną parę. Popatrzyła na niego twarz starego człowieka. Wszystko za sprawą gestej brody poznaczonej plamami siwizny. Postarzala go znacznie. Sam nie należał do młodzieniaszków ale broda naprawdę czyniła go bardzo starym. Wyglądał jak Cesarz, jeden ze świadkó sprawy tarociarza, facet który był świadom kurtyny jaka zostało zaciągnięta przed oczyma milionów ludzi. Czy wszyscy świadomi tego tak w koncu będą wyglądali.Starzy ubodzy wariaci. Przemył twarz i gapił się w lustro jak woda skapuje z jego brody. Silent. Tak teraz wygląda. By się nie wychylić, by nie zostać rozpoznanym, by dopaść Astarotha.. Ubrał się. Zrobił sobie ponownie herbaty. Wyłączył światła i wpatrując się po ciemku w oświetlony Nowy Jork, pełen zycia nawet po zmroku, rozmyślał.W dali cicho trzeszczało radio pełne meldunków. Na zewnątrz wyły policyjne syreny. Statek zwany Nowy Jorkiem wabiony był na skały. Topił się.
Alvaro położył się. Czuł się już zmęczony a rano czekał go kolejny trudny dzień. Wcześnie rano praca przy rozładunku w porcie, potem odpoczynek od blasku dnia i praca przy Tarociarzu a wieczorem praca do późnej nocy w rzeźni. Blisko krwi ale nie ludzkiej a zwierzęcej. Ta nie była zamiennikiem. Silent raz spróbował po kryjomu i pożygał się zółcia z pustego żołądka. Smakowała obrzydliwie. Grzeszył… sam sobie zadawał ból, ale pogodził się z tym, wiedział kim jest i jaki ma cel.
Zasnał chwilę potem. Nic nie śnił. Na szczęscie

Rankiem przed wyjściem nic nie jadł. Nie miał apetytu. Założył swoje wyświechtane ciuchy, przeciwsłoneczne okulary, choć na dworze nie świeciło słonce i zniszoną już od czestego noszenia czapkę z daszkiem.



Ruszył metrem w kierunku portu. Wsłuchując się w stukot wagonów przyglądął się ludziom i ich czynnością. Siedzący naprzeciw niego facet w śrendim wieku czytał poranną gazetę The New York Times. Silent przekrzywił głowę by lepiej wyczytać tytuł artykułu znajdujący się na pierwszej stronie u dołu. Artykuł nie miał zaszczytnego czołowego miejsca ale mimo wszystko był ważny skoro pojawił się na pierwszej stronie. Jego tytuł brzmiał „TAROCIARZ POWRÓCIŁ”

- Sprzeda mi pan tą gazetę – Silent szybko złamał reguły swojego pseudonimu

- Co? – odezwał się mężczyzna z naprzeciwka wychylajać się znas prasy i krzywo patrząc na Alvaro

- Chce przeczytać ta gazetę.

- To se kurwa kup

- Chce ją przeczytać teraz

- Ocipiałes – gośc nie dawał za wygrana

- Możliwe. Tutaj masz 2 dolce

- Ej facet – zawołał na wampira jakiś młody – zostaw go

Alvaro przeniósł wzrok ku młodemu

- Nie wtracaj się chłopcze. Ciebie to nie dotyczy. Chce tylko ta gazete i to teraz

- Dobra świrze pierdolony – odezwał się ten z gazeta – masz ją – cisnął w Rafaela gazetą i zabrał dwa dolary z wyciagnietej reki Alvaro – Pojeb – nie wysilił się zbyt mocno na komentarz

Silent rzucił się do czytanai artykułu.

Na tą chwilę czekał tak długo.

Tyle miesięcy szukania, kombinowania, odkrywania na nowo poprzedniej sprawy by pchnąć się na nowe tory. A teraz tego zwykłego zimowego poranka dowiedział się ze się zaczeło. Prasa wyłowiła ta sprawę w obliczu tak wielu innych. Nie było jednak co się dziwić. Ofiarą była dziewczynka. Kiluletnia. Ciało dostarczono do domu jednego z detektywyów Wydziału Specjalnego w paczce. Niczym prezent. Wiec i tutaj się nie mylił. Dziwny dreszcz przeszedł po jego ciele. Stało się. Silent obudził się w koncu z tej drzemki. Przebudził się do działania. Uśmiechnął się do siebie.

Na tą chwilę czekał tak długo.
 

Ostatnio edytowane przez Sam_u_raju : 23-10-2010 o 06:38.
Sam_u_raju jest offline