- Zostaliście wybrani, jak już mówiłem do zaprowadzenia w tym świecie chaosu. Więcej wam opowiem wieczorem. Macie teraz czas dla siebie. Poznajcie się. Przyjdzie wam razem podróżować, walczyć, a i być może na jednym stosie spłonąć.
Odszedł.
Magia słabła. Poruszył się. Znów mógł się ruszać.
Dobrze.
Przemowa Baalorda głucho brzęczała w metalowej głowie. Carreg Niewolnik. Carreg Zły Lord. Zaciekawienie. Ekscytacja. Dostrzegł istotę ocierającą się o nogę. - Pomoże bladawcowi. - przerwał ręką więzy dhampira. Czuł lekkie dudnienie w głowie. - Sztywny jest przez jakieś dziwne zaklęcie. - próbował rozruszać metalowe połączenia na rękach i szyi. To po tej teleportacji i dotykaniu. Na pewno. Dostrzegł związane kobiety i elfa. - Carreg wam pomoże. - podszedł do każdego z nich, rozwiązując po kolei. Każdemu pomógł wstać. Gdy już wszyscy byli oswobodzeni, zerknął w stronę cmenetarza. Teraz tam jest niby jego pan. I o co chodzi z szerzeniem chaosu? Carreg Zły Lord. Golem rozglądnął się za swoim młotem. - Nie widzi ktoś gdzie Lizzy? - rzucił do ogółu. Bez swojego narzędzia czuł się niepełny, zagubiony. - Taki młot kowalski, mniej więcej takiej wielkości. - rozłożył ręce, dalej rozglądając się.
Tylko przelotnie zerkał na innych "Wybranych". Zaniepokojenie. To kobiety. Może któraś z nich to Ona? Może ta co pytała? Nie, przecież Ona by wiedziała. Pamiętałaby. Prawda? Niepewność. W krzakach dostrzegł błysk. Pewnie to młot. Jego młot kowalski. Jego Lizzy.
__________________ En Taro Tassadar! |