Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2010, 12:37   #9
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Część 1.- Narada

Wdowa Chen okazała się pulchną czterdziestolatką, upinającą ciemne, acz lekko rudawe włosy w tradycyjny sposób. Również kimona nosiła tradycyjne, barwione na śliwkowy kolor, bez żadnych haftów. Nie patrzyła w oczy, prawie się nie odzywała. Widać łowcy oni wzbudzali w niej lekki strach. Może poza dziecięcym w swej hałaśliwości Kirisu, i Leiko, o której kobieta nie potrafiła sobie wyrobić opinii.
Zresztą...nieważne jak się zachowywała. Ważne jak gotowała. A przyrządzała posiłki całkiem sprawnie.
Na kolację łowcy dostali węgorza grillowanego w całości w słodkim sosie, oraz specjalność kulinarną Nagoi...dengaku.


...kawałki tofu opiekane i nadziane na patyczek. Oczywiście, do tej uczty także sake.
Jinzo przyglądał się jedzącej grupce z ciekawością. Kupiec nie przeszkadzał grupce w jedzeniu, choć zdawał się mieć coś do powiedzenia.

Leiko nie jadła wiele. Wprawdzie wcześniej uszczknęła trochę węgorza, ale głównie skupiała się na skubaniu specjału z tofu. Mylnym byłoby twierdzenie, jakoby nie miała apetytu. Figura sama się magicznie nie utrzymywała, a zaś poczucie obciążenia w czasie polowania byłoby co najmniej zbędne. I tylko sake ani razu nie tknęła, poza odsunięciem jej od siebie z podziękowaniem już na samym początku kolacji.
-Panowie.. -zaczęła nieco przeciągając to jedno słówko i przerywając w końcu błogość płynącą z pysznego jedzenia. Drewniany patyczek obracał się pomiędzy jej długimi palcami – Chyba wypadałoby się już zająć sprawą łowów. Ktoś chętny do podzielenia się swym błyskotliwym pomysłem co do spędzenia najbliższej nocy?
Kirisu rzekł spoglądając na Leiko.- Może popracujemy parami?
Zjadał kolejne dengaku wymownie patrząc na dziewczynę i będąc w pozycji półleżącej. Natomiast Hario wymownie pokiwał głową mówiąc głębokim tonem głosu.- Ja mogę...pracować sam.
Uśmiechał się, gdy patrzył na Kazamę. Uśmiechał się, gdy patrzył na Leiko. A choć te uśmiechy były nieco inne w zależności od tego, na kogo patrzył...to wywoływały u ich adresatów, te same zimne ciarki na grzbiecie.

Kobieta widziała kiedyś taki uśmiech u mężczyzny. Uśmiech kogoś lubiącego krzywdzić innych, czasem tylko w komnatach sypialnych, czasem i ...poza nimi. Uśmiech sadysty.
Taki wyraz niezaprzeczalnie wątpliwej sympatii ze strony rosłego mężczyzny wywołał w niej pokrętne emocje, których szał uzewnętrznił się w postaci nieznacznego drgnięcia brwi. Dlatego też zaraz ją uniosła chcąc tym samym zatuszować to drobne zdarzenie. Na dokładkę jeszcze na jego uśmiech odpowiedziała swym własnym, jakże odmiennym w znaczeniu, bowiem jednocześnie czarującym i kryjącym w sobie ostrze -To.. szkoda. Wielka szkoda, Hario-san. Liczyłam na wyjątkowo przyjemną i owocną współpracę między nami.
Usta mówiły jedno, umysł zaś drugie. Coś takiego miejsca nie miało od dawna w jej życiu, ale oto właśnie kobieta odkryła postać, którą bardziej obawiałaby się spotkać samotnie w uliczce niż stadko demonów. A przecież noc dopiero miała nadejść.
On się jednak nie bał, choć odczytał jej intencje. Uśmiech jakim Hario obdarzył Leiko był... ironiczny. Wydźwięk jego głosu też.- Może następnym razem Leiko-san. Niewątpliwie liczę, że nadarzy się okazja.

Kohen również nie jadł za dużo. Zresztą, z jego posturą i organizmem, zjedzenie czegoś więcej, niż kilku kęsów, byłoby niemal samobójstwem. Zamiast sake, wolał pić wodę. Siedząc cicho, obserwował jak inni jedzą, lub udają, że to robią. Niemniej cieszył się, że nie przyciąga on zbyt dużo uwagi. To było jego zaletą od czasów dzieciństwa. Lecz, gdy nadchodził czas łowów... Cóż, Kohen wtedy czuł nienasyconą żądzę pożerania.
Kiedy odezwała się kobieta, Takami drgnął. Nadszedł czas, pomyślał i chrząknął cicho, zwracając na siebie uwagę pozostałych.
- Szanowni łowcy i ty, Jinzo-san - powiedział do zebranych - Pozwólcie, że podzielę się kilkoma uwagami, jakie odkryłem po rozmowie z naszym gospodarzem - tu ukłonił się lekko Jinzo - Otóż wydaje się, że mamy do czynienia z oni innego rodzaju, niż na naszych ziemiach. Tutaj, w Owari no kuni, demony powstawały w inny sposób niż na pozostałych ziemiach Nipponu. Z tego, co szacowny Jinzo-san zdołał mi wyjaśnić, oni pojawiły się zaraz po zadokowaniu statku z Chin i zniesieniu ciała jednego z kupców na pochówek. Otóż ciało zniknęło, a zaraz po tym demony zaczęły pustoszyć to piękne miasto.
Takami zaczerpnął nieco powietrza. Długie przemowy nie należały do jego specjalności, lecz w tym wypadku musiał jak najdokładniej opisać sytuację.
- Jednak tak, jak nasze demony, oni z Chin posługują się truchłami zmarłych w zabijaniu ludzi - przesunął wzrokiem po każdym z łowcy - Nie wiem, jakie są wasze dokonania, czy z jakimi demonami walczyliście, jednak chyba każdy z was zdołał zauważyć, że poczwary te pojawiają się z reguły w miejscach, w których zostali pochowani zmarli. Takich miejsc jest na szczęście mało, gdyż wiara w kami i Buddę każe nam palić swoich krewnych. Więc do takich miejsc należą z reguły cmentarze gaijinów i biedoty oraz wioski eta.
Kohen upił nieco wody z leżącej na stoliku czarki.
- Z tego co mówił Jinzo-san, demonów może być więcej niż jeden. Dlatego plan jest potrzebny, jak wspomniała szacowna Maruiken-san. To, czy ktoś z was będzie chciał zabijać osobno - droga wolna. Lecz każdy głupiec wie, że walka z przeważającym przeciwnikiem to samobójstwo. I to nie takie, za które będą was chwalić pokolenia i duchy przodków.
Zamilkł, czekając, aż jego słowa w pełni dotrą do zebranych.
- Moją propozycją jest udanie się za chwilę na cmentarz, na którym zaczęły pojawiać się oni. Z tamtego miejsca będziemy mogli z łatwością określić ilu jest przeciwników i jak silni oni są. Jinzo-san - zwrócił się do kupca - jak poszło przesiedlenie tej części miasta?

-Eeee...tylko domy najbliżej cmentarza i te w okolicy ataków. Niestety ludzie bywają uparci.- odparł Jinzo mówiąc ze smutkiem w głosie. Potarł głowę dłonią.-Przykro mi.
- A jeśli nie kryją się na cmentarzu? Co wtedy?-
wtrącił Hario z uśmiechem popijając sake.
Takami zastanowił się nad słowami Hario. Po czym wzruszył ramionami.
- Będziemy wtedy kierować się wrzaskiem mordowanych ludzi - powiedział po prostu, jednak przezornie opuścił wzrok, nie chcąc krzyżować ich ze spojrzeniem olbrzyma. Wiedział, że póki co, nie jest bezpieczny. Lecz, gdy tylko rozpocznie się polowanie... Podniósł znów głowę, tym razem nie zatrzymując spojrzenia na nikim konkretnym.
- Ktoś ma jeszcze jakieś pytania?
-Wrzaskiem mordowanych ludzi. To mi odpowiada.
- uśmiech rosłego Hario zrobił się jeszcze...szerszy.
-Zabiję je zanim dopadną kogokolwiek.- odparł Kirisu i uśmiechając dolał sake do czarki. Spojrzał w kierunku Kohena mówiąc.- Zamierzam wygrać ten zakład.
Leiko westchnęła sobie cicho w odpowiedzi na.. cóż.. ogólnie rzecz biorąc to na wszystko. Tacy żywiołowi, tacy gwałtowni i niezachwianie pewni siebie. Zupełnie jak.. mężczyźni, więc i zdziwieniem to zbytnim dla niej nie było, a tylko niejakim potwierdzeniem reguły.
-Skoro tak, to może najlepszym wyjściem będzie poczekanie sobie tutaj w cieple, aż oni już zaczną swoją ucztę na mieszkańcach? Przynajmniej byśmy nie musieli biegać niepotrzebnie do miejsc, gdzie mogłoby ich nie być, a wrzaski rozdzierające noc byłyby jednoznacznym sygnałem ich obecności. Jakże łatwe.. – powiedziała nadając swemu głosowi dość znużony ton, wzrok zaś zawieszając na trzymanym przez siebie patyczku, którym bawiła się z nonszalancją -A czyż nie lepiej byłoby się trochę porozdzielać, aby chociaż dwie osoby mogły czuwać nad dzielnicą? Nie ma powodów do podejrzewania, że jakiś inny punkt w mieście mógłby się stać ich celem, jeśli dotąd podobno tylko tamta okolica ucierpiała..
Kohen po raz kolejny wzruszył ramionami.
- Jest nas piątka, Maruiken-san - odparł Takami - Jak dotąd jedynie Genba Hario-san i Kirisu-san wypowiedzieli swoje zdanie na temat metod ich pracy. Jeśli ci to odpowiada, możesz przyjąć ofertę Płomienia. Ja w takim układzie, wybrałbym się na polowanie z Sogetsu Kazama-san. Jeśli on nie ma nic przeciw.
Spojrzał w kierunku Sogetsu, a zaraz potem znów na Leiko.
- Odpowiada ci takie coś, pani? - zapytał, po czym dodał - Specjalnie zaś zaproponowałem cmentarz jako miejsce, od którego zaczniemy polowanie, gdyż stanowiło ono centrum, wokół którego odbywały się ataki na mieszkańców. Lecz jeśli twierdzisz, że mogą pojawić się gdziekolwiek i zaatakować, dajmy na to port, droga wolna. Każdy z was polował już na oni i powinien znać ich zwyczaje na tyle, aby dobrać odpowiednią taktykę do ich liczebności i siły. Więc jak będzie?
-Gdziekolwiek? –
parsknęła krótkim śmiechem, który jednak bardzo szybko zamilkł w jej krtani -Nie, tego nie powiedziałam. Podzielenie się na dwie pary, jedną okupującą cmentarz, a drugą zajmującą się jego okolicą nie zalicza się do zbyt trudnych rozwiązań. Czy to nie wtedy wszystko będziemy mieć pod większą kontrolą? Co zaś się tyczy ich ilości i siły.. to nie mamy przecież dokładnych informacji. Chyba, że ktoś w niezwykły sposób przetrwał spotkanie z tutejszymi oni i tym się z nami podzielił…?
Całej jej wypowiedzi wtórował kurtuazyjny uśmiech wznoszący jej kąciki ust. A o ile niektórzy mieli specjalne spojrzenia, które się zmieniały względem tego na kogo były kierowane, o tyle u niej podobnie się działo właśnie z uśmiechami. Tedy nic dziwnego, że i ten stał się bardziej uroczy, gdy uwagę przeniosła na młodego łowcę i słówko pojedyncze, wyrwane z kontekstu ku niemu posłała -Partnerze...
-Będzie niewątpliwą przyjemnością towarzyszyć ci tej nocy, jak i każdej innej Leiko-san.-
rzekł w odpowiedzi młodzieniec z wesołym uśmiechem na twarzy. Kirisu bawiła go dwuznaczność słów, jak i ekscytowały potencjalne możliwości rozwoju sytuacji. Widać było to na jego twarzy. Kirisu opanował już grę słów, ale nie potrafił panować na mimiką. Leiko mogła czytać w nim jak w księdze. Co innego Hario, poza żądzą mordu skrywaną pod głupawym, acz złowróżbnym uśmieszkiem... nie dało się nic wywnioskować. Mruknął tylko.- W takim razie... dwóch na cmentarzyku, zakochane ptaszki połażą po mieście. Ja też wybieram miasto.
-Co do ofiar wrzasków, nie słyszeliśmy...-
wtrącił nieśmiało Jinzo.- Właśnie dlatego, tak późno odkryliśmy, że śmierci do sprawka oni. Ofiary umierały we śnie. Ale... klan Hachisuka zainteresował się wypadkami w Nagoi. Ich łucznicy, wspomogą łowy, patrolując dzielnicę. Sześciu bushi z klanu patroluje dzielnicą. Nie są oni jednak łowcami demonów.
Decyzja Hario skwitowana została kolejną falą dreszczu przechodzącego wzdłuż kręgosłupa kobiety. Niewypowiedziane myśli zaś domagały się odpowiedzi na proste pytanie: dlaczego? Nie było nowością, że wydawał jej się podejrzany. Chociaż do reszty też nie pałała olbrzymimi dawkami zaufania, o tyle on po prostu śmierdział.. w metaforycznym tego słowa znaczeniu, na szczęście.
-I właśnie dlatego my tu jesteśmy, Jinzo-san zwróciła się uspokajająco do ich gospodarza, rozważania swe zachowując tylko dla siebie, a skupiając się na tych nowych informacjach związanych z klanem. Interesującym klanem -Jeśli mają nas wspomagać, to będąc na miejscu poinformuję kogoś z nich o naszej obecności. Nie chcemy przecież w ciemnościach nocy zostać pomyleni z oni.
-Och..oni już wiedzą.-
rzekł w odpowiedzi kupiec. Podrapał się za uchem.- I są bardzo wami zainteresowani.
-Pewnie o nas słyszeli...przynajmniej o niektórych z nas.- wtrącił Kirisu. A kupiec skinął głową na potwierdzenie.- Zapewne.

Sogetsu jadł spokojnie, nie miał w zwyczaju opychać się ale umiał docenić kunszt kuchenny wdowy Chen. Widział jak reszta stara się unikać sake, sam jednak popijał powoli. Sake w małych ilościach powodowało stan pobudzenia, przyspieszone bicie serca, rozszerzenie źrenic, zaprzestanie odczuwania zmęczenia, pozwoli mu to zachować czujność podczas „polowania”. Zmęczenie spowodowane brakiem snu mogło się okazać bardziej zabójcze niż sake. Spokojnie słuchał wypowiedzi reszty, szczególnie obserwował Hario, niepokoił go, widział już taki typ ludzi, typ mordercy. Nie chciał walczyć z nim ramię w ramię, prędzej stanąłby naprzeciwko niego. Demon miał rację, czuł że walka z olbrzymem będzie nieunikniona, podczas polowania na oni będzie trzeba szczególnie na niego uważać. Ale nie tylko olbrzyma wolałby uniknąć podczas polowania, nie ufał też kobiecie, mimo że wypowiadała się z sensem to jej zdania zawsze miały jakiś podtekst, drugie dno Prędzej jej było do dworskich intryg niż do zabijania oni.
„-Młody zginie, wygląda jakby mógł oddać życie za tą kobietę. A takie życzenia często się spełniają” – odezwał się nagle w jego głowie głos demona. Kazama się nie uśmiechał, uśmiechy były sztuczne, usypiały czujność a brak czujności mógł go zabić szybciej niż obce oni. Podział na grupy jaki dokonał się przy stole wydawał się całkiem sensowny, ale jednak pozostawiał kilka pytań.
- Powiedz mi Kohen-san Sogetsu wtrącił się nagle do rozmowy – jeżeli mamy razem udać się na cmentarz, czy mogę ci zaufać ? –wypowiadał się powoli, spokojnie cedząc słowa - Jaką mam pewność że nie skończę z nożem w plecach po zakończeniu polowania ? – pytanie skierował do Kohena jednak obserwował reakcje reszty towarzyszy, na zakończenie zdania rzucił wymowne spojrzenie w kierunku Hario, który nie przejął się specjalnie jego słowami. - Cmentarz wydaje mi się sensowniejszą opcją niż miasto, więc nie będziemy wam przeszkadzać. Sześciu łuczników i trójka łowców chyba skutecznie zapobiegnie tam dodatkowemu rozlewowi krwi. Jest też kwestia nagrody, zabiera ją zabójca oni ? Grupa która zabije ? A w wypadku większej ilości oni dzielimy się od liczby zabitych ? Mości Jinzo-san jako nasz pracodawca, jak to zaplanowałeś ?

Kupiec był nieco zaskoczony słowami, spojrzał po zebranych łowcach, wyraźnie się zamyślając.
-Podzielona zostanie pomiędzy tych, którzy zabiją oni.- stwierdził Jinzo, pocierając podbródek.- Tak chyba będzie najbardziej sprawiedliwie, prawda?

Kohen spojrzał Sogetsu w oczy. A przynajmniej miał taki zamiar. Przerwał mu Jinzo, lecz gdy skończył, Takami zwrócił się do Kazamy.
- Masz taką samą pewność, jak ja, Sogetsu-san - powiedział krótko - Zresztą dobór par był przypadkowy. Kwestia zaufania jest tu zupełnie zbędna. Polujemy na oni, nie na siebie nawzajem.
Chociaż Kohen mówił, że nie polowali na siebie, zerkając na Hario nie miał już takiej pewności. Z jednej strony cieszył się, że nie musi być w parze, czy choćby pobliżu tego człowieka. Chyba, że byłby on na odległość ognistej kuli.
- Mi taki podział pasuje - powiedział do kupca - Wydaje mi się to najbardziej sensownym rozwiązaniem. Chyba, że ktoś chce dorobić i założyć się z Kirisu-san?
Hario jedynie wzruszył ramionami uśmiechając się kpiąco. Widać pieniądze nie miały dla niego znaczenia.
Kobieta cmoknięcie ciche przez zęby wydała. Dołączyło do niego jeszcze machnięcie od niechcenia dłonią w powietrzu, ukazujące jej.. cóż.. posiadanie tego pomysłu w dość głębokim poważaniu. Następnie zaś melancholijnie i z utęsknieniem powiodła wzrokiem w stronę okna, mając nadzieję na zobaczenie już nocy w jej pełnym majestacie. Albo przynajmniej jej zalążek.
- Niech tak będzie- rzucił Sogetsu w stronę Kohena po czym kiwnął Jinzo głową, że akceptuje ten podział nagrody.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem