Potwierdzam Fearqinowe American History X - jeden z najlepszych filmów, jakie widziałem. Najlepiej oglądać samemu i w wieczór, gdy nikogo nie ma - można swobodniej zanurzyć się w ten świat i poddać się rozmyślaniom. Film autentycznie angażuje umysłowo, a końcówka jest jedną z tych, które zostawiają widza z opadniętą szczęką, zastanawiającego się, co się właściwie stało. Naprawdę polecam.
Następnie książka - Hokus Pokus, zrobione przez Kurta Vonneguta (
klik). Opis wydaje się sztywny i tak też myślałem, gdy sięgnąłem po tę książkę. Swoją drogą, znalazłem ją, gdy raz sprzątałem z dziadkiem ogromny (i ciemny) strych. To jest jedna z tych książek, które się czyta niekoniecznie ze względu na treść (choć ta też jest niczego sobie), tylko ze względu na formę. Wyjątkowo intelektualna książka, która wzbudzi w Tobie salwy śmiechu przemyślanym i nieprzewidywalnym cynizmem autora tylko po to, by sekundę po odłożeniu książki zasmucić trafną alegorią do dzisiejszej kondycji społeczeństwa. Ponadczasowa i naprawdę niezapomniana, zostaje na życie i zmienia światopogląd. Tylko nie czytaj, jeśli nie chcesz mieć dołka.
Trzecia pozycja jest dużo bardziej rozrywkowa. Po tych wszystkich przemyśleniach i refleksjach, czas na Trylogię Sapkowskiego (nie mylić z trylogią Sienkiewicza), czyli trójpak książek zaczynających się na Narrenturm (
link do audiobooka, ale nie wiem, jaki jest, bo nie słuchałem, tylko czytałem), poprzez Bożych Bojowników, aż do ostatecznego Lux Perpetua. Książki "historyczne", w których Jan Hus nie został spalony na stosie (broniony przez polskiego Zawiszę Czarnego, swoją drogą), tylko zaczął robić podboje. Niby alternatywna historia, ale trochę magii jest, jednak nie w postaci znanej z d&d, tylko takiej, jakiej bano się w średniowieczu. Brutalny (BARDZO brutalny) świat, non-stop ktoś chce zabić bohatera i zazwyczaj mu się to prawie udaje (prawie do tego stopnia, że za każdym razem czytelnik nie może wyjść z podziwu "jak mu się to udało" - zapomnijcie o przewidywalnym Jamiesie Bondzie w opałach. Tutaj śmierć jest zawsze o włos i czuć ją na karku), fajny, niejednoznaczny bohater (idealistyczny, ale nie przesadzony, bo ten idealizm zazwyczaj mu wychodzi bokiem - dobrze, że jest jeszcze Szarlej, który jest jednym z ciekawszych postaci), no i zwyczajowy sarkazm Sapkowskiego. Potem, gdy bohaterowie dołączają do Vogelsangu, książka robi się jeszcze lepsza - dużo lepsza. Dodatkowo, atutem jest, że w momencie, gdy przeczyta się trzeci tom, człowiek zdąży już zapomnieć, co się działo w tomie pierwszym, choćby przeczytało się wszystkie trzy w jedną noc - a więc można znowu zacząć czytać. Wspaniałe dzieło. Oczywiście, nie jest doskonałe, zdarzają się dłużyzny i chwile nudy (to nieuniknione w powieści, która ma trzy tomy), ale ogólnie warto i naprawdę polecam. Nieprzypadkowo wybrałem tą powieść, mając jedynie jeden slot na coś rozrywkowego.
No, to by było na tyle. Swoją drogą, fajny temat. Można skorzystać z propozycji innych
.