Wątek: Czerwony Piasek
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2006, 22:02   #1
LMGray
 
LMGray's Avatar
 
Reputacja: 1 LMGray jest jak niezastąpione światło przewodnieLMGray jest jak niezastąpione światło przewodnieLMGray jest jak niezastąpione światło przewodnieLMGray jest jak niezastąpione światło przewodnieLMGray jest jak niezastąpione światło przewodnieLMGray jest jak niezastąpione światło przewodnieLMGray jest jak niezastąpione światło przewodnieLMGray jest jak niezastąpione światło przewodnieLMGray jest jak niezastąpione światło przewodnieLMGray jest jak niezastąpione światło przewodnieLMGray jest jak niezastąpione światło przewodnie
Czerwony Piasek

Oto i długo oczekiwana sesja zamknięta w systemie Neuroshima dla graczy: Nightcrawler, Koniov, Tjall, Turgon Cre, Archeon. Wszystkich innych, którzy okażą sie zainteresowani udziałem odsyłam do PW, gg, etc.. Proszę o aktywny udział w sesji, nie używanie emotikonek oraz czytelny zapis wypowiedzi. Pozdrawiam, a wszystkie pytania prosze kierować jak zawsze do "Komentarzy".
Na początku także pragnę aby każdy gracz pokrótce opisał swoją postać, wygląd oraz cechy zewnętrzne widoczne na pierwszy rzut oka dla pozostałych graczy. Ułatwi to znacznie zorientowanie się każdemu co do poszczegolnych bohaterów.




Piasek jest dziś ciepły, wyjątkowo ciepły. Na szczęście już niedaleko. - Pomyślał z ulgą mały chłopiec niosący potęzny aluminiowy pojemnik. Nawet pomimo owiniętych szmatą nóg, gorące drobiny znajdowały drogę do chudych nóg dziecka. Było parne i gorące południe, nawet sępy skryły sie za niedalekimi wyłomami. Chłodny wiatr wiejacy od strony wielkich jezior, a tym samym Detroit już dłuższego czasu nie dawał znaku życia. Nawet on nie pojawiał sie o takiej porze w maleńkiej osadzie, jak Boufor. Chłopiec otarł spocone czoło szarym rękawem koszuli uważając jednocześnie by nie wytrącić pojemnika na mąkę. Dzieliło go już tylko kilka metrów od małego sklepu gdzie wszyscy mieszkańcy zaopatrywali sie w żywność przywozona właśnie z Detroit. Samo miasteczko nie miało mozliwości uprawy nawet najpodlejszych roślin, brak wody i niezliczone połacie piasku uniemożliwiały rozwój osady. Gdyby nie zachowana w przyzwoitym stanie, ciągle działająca fabryka nawozów oraz przebiegający przez miasteczko szlak handlowy już dawno piasek zasypałby kości ostatnich ludzi, ktorzy odważyliby sie tu zamieszkać. Szczęście jak dotąd sprzyjało małemu Boufor. A do tego jeszcze teraz znalazł się Martini, przyjezny Europejczy, Włoch, czy jakoś tak, zawodowy kierowca, który postawił sobie za cel wygranie najwiekszego wyscigu jaki odbywał sie każdego roku w Detroit. A trzeba przyznać, iż był naprawdę bliski spełnienia tego własnie marzenia. Teraz gdy zdobył prawdziwy, znakomity samochód mógł bez problemu zmierzyć się z najlepszymi i pokonać ich. Właśnie do tego lśniacego, czerwonego auta zblizył się chłopiec. Zaparkowany na poboczu, lecz tak by każdy przyjezny mógł zobaczyć cudo techniki był chlubą miasteczka. Każdy powtarzał sobie jakie korzyści może odnieść Boufor, gdyby to właśnie stąd pochodził najlepszy kierowca tego roku, a kto wie, czy i nie następnych lat. Chłopiec zblizył sie do samochodu, połozył pojemnik i głęboko odetchnął. Delikatnie przejechał palcami po złocistych błyskawicach wymalowanych na masce samochodu. Jego myśli chwilę błądziły gdzieś w strefie nierzeczywistych pragnień, po czym chwycił pojemnik i ruszył w stronę sklepu. W końcu zostało tylko kilka kroków. Wtem na pobliskiej wieży ratusza wybiła godzina dwunasta. Pierwsze brzmienie przepłyneło przez pustynię, lecz następne zostały już zagłuszone przez huk wybuchu czerwonego samochodu. Chluba miasta w jednej sekundzie staneła w płomieniach, czas stanął w miejscu, a małe ciało chłopczyka odrzucone siłą eksplozji powoli upadało pod drzwiami sklepu. Zwęglone ubranie i skóra jednoznacznie ukazywały jaki los spotkał dziecko. Nagle, jakby rażone piorunem całe miasto wybiegło na ulicę. Wrzaski wystraszonych ludzi, krzyk zrozpaczonego Włocha, a przede wszystkim przerażający głos matki biegnącej ku dziecku. Nieżywemu dziecku. I tylko kilka par oczu pozostało spokojnych, choć w głebi odczuwały tak miłe uczucie podniecenia towarzyszące następnej przygodzie. W końcu podróż do Detroit może trochę poczekać.
 
__________________
"Niektórzy patrzą na świat i pytają: Dlaczego?
Inni patrzą na swoje marzenia i pytają: Dlaczego nie?"
George Bernard Shaw
LMGray jest offline