[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=TS6Rwodql-c[/MEDIA]
Pytaniem nie było, czy będzie w pierwszej dziesiątce rocznika 2388, tylko jak wysoko będzie...
Jeszcze tylko tydzień... A potem... Z tymi wynikami...
Metaliczny dźwięk ustawiony jako sygnał pukania do drzwi przerwał potok myśli.
- Proszę!
- Kadecie - w ustach kapitana Gwiezdnej Floty zabrzmiało to - tu i teraz - prawie jak obelga. - Za kwadrans w sali D4 w budynku głównym. Wykonać!
Zupełnie nie czekając na potwierdzenie odwrócił się i wyszedł.
*****
Sala D4 była raczej niewielką salką konferencyjną mogącą pomieścić co najwyżej kilkanaście osób. Miejsce spotkania było tak samo dziwne jak jego godzina... i zgromadzeni na nim.
Postać Komendanta Akademii w stopniu vice Admirała kojarzyli wszyscy. Edwardsa można było kochać i można było go nienawidzić, ale dla nikogo nie był obojętny. Charakterystyczna, pobrużdżona twarz mężczyzny nie wyrażała niczego.
- Widzę, że jesteśmy wszyscy. Wszystko co powiem jest objęte ścisłą tajemnicą. Zostaliście wytypowani do pewnego zadania. W związku z nim kilka minut temu zatwierdziłem wasze finalne noty, oraz dokumenty potwierdzające ukończenie Akademii; niestety nie mamy czasu na jakieś sympatyczne bla bla bla. - skrzywił się wyraźnie i podniósł ze stołu kopertę. Wyciągnął kartkę i przeczytał: Rozkazem Głównego Dowództwa Gwiezdnej Floty następujące osoby... - Spojrzał na każdego odczytując jego nazwisko z listy - zostają przydzielone na statek Gwiezdnej Floty "Starlight" z misją przeprowadzenia statku z doków na Frate 3 na Ziemię. Kurs najkrótszą możliwą trasą został zaprogramowany w pamięci statku. Statek nie ma prawa nawiązać łączności z kimkolwiek. Transfer na jednostkę nastąpi natychmiast po odczytaniu tego rozkazu. - odłożył kartkę na stół i spojrzał w okno.
- Zawsze starałem się być uczciwy w stosunku do moich... w stosunku do kadetów Akademii. - powiedział po chwili - Tym razem też chcę być. NXT-1 Starlight jest statkiem, którego nie znajdziecie w rejestrach. Podczas swojej misji Voyager natknął się na resztki po wymarłej cywilizacji. W opuszczonych dokach znaleziono szkielet statku oraz wiele części. Załoga Voyagera dokonała tam pewnych koniecznych napraw i zabrała stamtąd plany statku, a także pewne jego elementy, w tym silniki, układy nawigacji, generator i broń. Po powrocie dowództwo, powiedzmy, zapomniało o tym znalezisku poinformować wszystkich członków Federacji i potajemnie, łamiąc kilka umów wewnętrznych oraz warunki sojuszu z Klingonami, postanowiło zbudować statek na podstawie znalezionych planów licząc na to, że ta zaawansowana technologia da nam przewagę w walce i pozwoli na uniezależnienie się militarne od Klingonów. Jednak, jak łatwo się domyśleć, nie udało się tego utrzymać w tajemnicy i doki, w których budowany jest statek zostaną poddane jutro rano inspekcji Senatu Federacji. Stąd jest tam tylko 5 godzin lotu i tym samym jesteśmy najbliższą jednostką Floty. Chcę, abyście byli świadomi dwóch rzeczy - pierwsza - działania Floty są niezgodne z prawem Federacji. Druga - ten statek jeszcze nigdy nie opuścił doków, nikt nie wie czy to w ogóle poleci; bo technologia jest tak zaawansowana, że inżynierowie po prostu mogli jej nie zrozumieć. Z drugiej strony - Gwiezdna Flota potrafi zadbać o lojalnych oficerów... Na samym początku wasza kariera dostanie potężnego kopa. Ja daję wam wybór. Za pół godziny na lądowisku 19, albo w szpitalu... Doktor Avdiejev coś wymyśli, co uniemożliwia podjęcie rozkazu. To wszystko. Nie ma pytań. - stwierdził na zakończenie i ponownie prześlizgnął się po wszystkich wzrokiem.
Po chwili drzwi zasunęły się za vice admirałem. Cyfrowy zegar wskazywał godzinę 21:16...
*****
Lądowisko 19 znajdowało się w centrum kampusu studenckiego. Zbudowane było na dachu jednego z akademików. O tak późnej porze nie było tu nikogo oprócz krzątającego się koło lądownika technika... Mężczyzna szybko uwinął się ze swoją robotą i zanim ktokolwiek zdołał go o cokolwiek zapytać zniknął w jednym z budynków. Standardowy lądownik krótkiego zasięgu potrafił pilotować każdy. Nie był to może pojazd jakim dawało się odbywać dalekie wojaże, ale pięć godzin nie powinno być problemem; a przynajmniej - dużym problemem...