Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2010, 10:48   #3
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Kolejny dzień na szlaku. Dzień podobny do poprzednich, choć inny na swój pokrętny sposób. Deszczowy. Choć w tym barbarzyńskim kraju takie dni nie należały do rzadkości i Jean Pierre winien się był do nich przyzwyczaić. Winien i powinien. Podobnie jak do wielu rzeczy, którymi zaskoczyło go Imperium. Jak zawiść, zdrada, podejrzliwość, skąpstwo, brud, smród i codzienna pochwała tego co miałkie. I skurwysyństwo. Powinien się do nich przyzwyczaić, ale za cholerę nie potrafił. Nie pasował do tego świata. I im bardziej sobie to uzmysławiał tym bardziej chciał wytrwać w swoim postanowieniu. To była jego własna krucjata. Kara za grzechy. Znosił ją godnie.


Młody rycerz szedł przez pluchę pokornie znosząc to, co los mu dawał. Rycerskie siodło i sakwy nosił na plecach. Ciężar pod którym niejeden by się ugiął on dźwigał od chwili, kiedy Puchacz okulał. Teraz wraz z namokniętym od ciągłej słoty płaszczem i rycerskim orężem stanowiły jego karę za zbyt grzeszne życie. Rycerski wams z herbem de Crecy noszony na kolczugę, pod która miał skórznię tworzył grubą zaporę przed wilgocią. Jednak ten kraj był wilgotny na wskroś i Jean czuł na plecach stróżki płynącego deszczu. Fatalna pogoda utrzymywała się od wielu dni. Pogoda, brak wierzchowca i dzika okolica zmuszały do wspomnień. Wspomnień, które zdecydowanie górowały nad rzeczywistością.


Dla człowieka wychowanego w duchu rycerskich ideałów, chowanego na balladach o Rolandzie, pieśniach o bitwach pod Brionne, w Lesie Loren, o obronie Mousillon i wielu innych, których teraz wspomnieć nie był w stanie, proza życia mogła by być nie do zniesienia. Mogła by zabić w nim ducha i wdeptać w owe błoto, którym oblepione było całe Imperium. Wcisnąć w bagno marazmu i rozpaczy. Zdeptać i zdławić honor i odwagę. Proza życia z wielu ludzi o jego korzeniach uczyniła gnuśnych zarządców własnych włości. Jak choćby, by daleko nie szukać, z jego Pana Ojca, Lorda Bernarda Dubois de Crecy. Posesjonata. Bezdennego wora na wino i żarcie. Bigota, safanduły i tchórza!


„Wybacz mi Panienko, że kalam ród swój” pomyślał w tej samej chwili. Często mu się to zdarzało. Na szczęście tylko w myślach. Jednak gdyby był blisko Crecy, gdyby mógł … Pewnie dla tego właśnie wyjechał z Bretonii. By nie wystawiać się na zbyt wielkie pokusy. Tu w brudzie i znoju, w szarej i smutnej rzeczywistości małych miasteczek i mniejszych jeszcze wsi powoli odzyskiwał spokój ducha. I odnajdywał drogę do ideałów, którym wierność ślubował podczas pasowania.


Rozmyślania Jeana przerwały krzyki. To oderwało go od ponurych rozważań. Przyspieszył kroku intensywniej rozchlapując błoto ciężkimi buciorami. W końcu z szarości deszczowej pluchy wyłoniła się kapliczka i dwie spierające się sylwetki. Jej i jego. Rycerz zwolnił nieco, ale dostrzegłszy błysk noża w ręku młodzika spiął się cały. Jednak nie był jedynym, któremu taki widok nie odpowiadał. Wśród „towarzyszy” był ktoś, dla kogo straszenie niewiast nożem było równie obraźliwe i niegodne jak i dla niego. Jean Pierre wyprzedzony przez Leonardo zrzucił ciężkie, rycerskie siodło w błoto, obok sakw, które od czasu gdy Puchacz okulał i musiał zostać u kowala, nosił na garbie. Rozprostował z trzaskiem zmęczone kości po czym odsunął namokły płaszcz odsłaniając swą jakę z wyszytym herbem de Crecy. Oraz miecz na którego głowicy wymownie położył prawicę ruszając zaraz za Leo ku dwójce. Jednak zważywszy na to, że Leo zajął się młodzianem Jean Pierre podszedł do niewiasty przyglądając się jej uważnie.


- Pani. Czy coś ci się stało? Czy ów młodzian w jakikolwiek sposób cię skrzywdził? – spytał starannie dobierając słowa. Była co prawda najpewniej dziewką z gminu, jednak Jean pewności nie miał. Honor zaś nie pozwalał mu na to by godzić się na to by w jego obecności hańbiono niewiastę. Grożenie bezbronnym nożem również nie należało do zachowań, które u Jeana budziły by szacunek…


.
 
Bielon jest offline