Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2010, 14:30   #4
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Ivar Bel'shir nie czuł się zbyt dobrze. O ile jego ciało było wypoczęte i gotowe do akcji, hartowane przez lata szkolenia w akademii na kierunku Bezpieczeństwo, to umysłem targały sprzeczne myśli i niepokój.

Wrodzona paranoja Romulanina dała o sobie znać. Dlaczego nie było formalnego zakończenia? Dlaczego absolwenci jeszcze nie dostali dyplomów? Dlaczego oczekiwali i na co? W umyśle Ivara pojawiały się różne, sprzeczne ze sobą spiskowe teorie.

Jednego chciał ponad wszystko w tamtej chwili. Działać. Oczekiwanie dobijało. Ivar był żołnierzem, szkolonym od dziecka przez rodzinę utrzymującą militarne tradycje Romulan. A potem, szlifowanym w szkole oficerskiej Flot Romulańskiego Gwiezdnego Imperium. Stamtąd przeniesiony do Akademii Gwiezdnej Floty. Części Federacji.

Z początku czuł się okropnie. Uważał te przeniesienie za dyshonor, za cios wyimaginowanych lub prawdziwych politycznych wrogów, za niezasłużoną karę od rodziny. Za blokadę jego rozwoju i osobistej kariery w armii. Z biegiem czasu przywykł do nowych realiów. Dużo pomogła mu wrodzona i nabyta jednocześnie rasowa duma.

Dalsze rozmyślania przerwał mu głos służbisty. "Kadecie". Ivar skrzywił się gorzko i odebrał połączenie.

---

Edwards. Wiceadmirał Edwards. Postać kontrowersyjna, o której huczało od plotek we flocie i w akademii. Ivar mimowolnie chłonął te bezwartościowe, niepotwierdzone informacje tylko dlatego, że potrzebował... aklimatyzacji. Chciał wtopić się w federacyjne społeczeństwo. Osoba odstająca z tłumu była zbyt łatwym celem. Bezimienna masa dawała pewną dozę bezpieczeństwa... mimo iż niosła ze sobą swoje własne zagrożenia.

Romulanin porzucił te myśli i skupił się na słowach wysoko postawionego oficera Floty. Jego jedyną reakcją na te niecodzienne rewelacje była uniesiona brew. Słyszał o wyprawie Voyagera i o tym, że z pewnością ów statek natknął się na jakieś "ciekawostki" (było to oczywiste o tyle, że większość odysei Voyagera została objęta klauzulą ścisłej tajności). Ten... statek był niezłą niespodzianką.

Mimo iż nie był de facto członkiem czy też rodowitym obywatelem Federacji, doskonale rozumiał motywy działania władz Gwiezdnej Floty. Co więcej, rozumiał co by się wydarzyło, gdyby informacje o Starlight wypłynęły na światło dzienne. Obecny układ sił zostałby natychmiast zachwiany a Klingoni prawdopodobnie wypowiedzieliby kolejną wojnę Federacji, jak to mieli w swoim wojowniczym zwyczaju.

Ivar nie był człowiekiem ani zagorzałym poplecznikiem Federacji. Czuł się Romulaninem. Ale, ta misja rozbudziła w nim szereg myśli i pozytywnych emocji. Ivar był lojalny. Wobec swojej rasy ale także i przełożonych - w tym przypadku i w tym momencie była to Federacja.

Ponadto... robienie na złość Klingonom podobało mu się, nawet jeśli nie wiedzieli o istnieniu Starlight. Pieprzyć Klingonów.

Tak więc rozumiał doskonale motywy postępowania Gwiezdnej Floty. Ba, pochwalał je. Przemawiały do jego zduszonej, ukrytej gdzieś głęboko dwulicowości którą skrzętne kontrolował od czasu opuszczenia Romulus.

Była oczywiście kwestia tego, że zostaną wystawieni do wiatru. Że w przypadku problemu, dowództwo się ich wyprze. Ivar powstrzymał się od mimowolnego wzruszenia ramionami. Taka była służba specjalna. Wielkie ryzyko, wielki zysk.

Czuł dumę, że został wytypowany do tego zadania. Postanowił je wykonać bez względu na koszty albo zginąć chwalebnie. Jak na żołnierza przystało.

Odchodząc do ładowni, spojrzał jeszcze raz na odchodzącego Edwardsa. Ten człowiek budził w Ivarze pewien podziw. Nie bał się wziąć na siebie poważnej odpowiedzialności - a miał do stracenia naprawdę dużo.

---

Zasiadł wygodnie na jednym z miejsc w przedziale pasażerskim promu na Lądowisku 19. Starał się nie patrzeć w stronę kokpitu. Ignorować osobę siedzącą na miejscu pilota. Był to bowiem android. Twór obdarzony pełną sztuczną inteligencją. Romulanin nie myślał w tej chwili o owej istocie. Na to przyjdzie pora, jeśli w ogóle.

Prom był nadal prawie pusty. Była w nim jeszcze tylko jedna osoba. Andorianka. Ivar niezbyt lubił Andorian, praktycznie tylko ze względów... estetycznych. Aczkolwiek przyznał przed sobą w duchu, że ta tutaj była wyjątkowo urodziwa.

Wygrzebał z pamięci jej imię. W końcu była jedną z najlepszych absolwentek akademii.

- Ta'nar... tak? Ivar Bel'shir, absolwent bezpieki, miło poznać. - zagaił rozmowę.

- No co ty, Ivar - uśmiechnęła się Ta'nar - impreza po drugim roku. Abrams stawiał, a ten - wskazała na Michaela - przyszedł ze swoją ówczesną panną, jak jej było, Amanda. Nie pamiętasz jak krótko po północy czyniłeś mi awanse?

Ivar uniósł brew. Wysoko. Faktycznie, pod koniec drugiego roku była huczna impreza na której było mnóstwo kadetów... szczególnie tych z "górnej półki". Jednak nie pamiętał, żeby spotkał Ta'nar, ani tym bardziej, że z nią rozmawiał. Czyżby czas zatarł wspomnienia?

- Awanse. - powiedział ostrożnie - Co przez to rozumiesz?

Czekając na odpowiedź Andorianki, kiwnął głową temu Michael'owi na powitanie. Ta wreszcie się odezwała, wyjmując coś z kieszeni.

- Cóż... mój romulański jest niezły, ale takich subtelności nie obejmuje. Może zadowolisz sie definicją w języku angielskim - zapytała podsuwając Ivarowi padd. " Robić, czynić komuś awanse «być dla kogoś szczególnie uprzejmym, uprzedzająco grzecznym; okazywać komuś szczególne względy - Z naciskiem na drugie znaczenie - wyjaśniła

Czytając, Romulanin pokiwał głową, przyjmując na powrót niewzruszoną, kamienną minę. Oddał kobiecie padda, w duchu odczuwając ulgę.

- Bycie uprzejmym nic nie kosztuje. - tutaj uśmiechnął się nieznacznie - Szczerze, nie pamiętam naszego poprzedniego spotkania.

Nie dodał, że mogło tak się zdarzyć chociażby poprzez nadmierne spożycie alkoholu tego pamiętnego dnia.

Ta'nar uśmiechnęła się. - Masz plusa - powiedziała - byłam ciekawa, czy się przyznasz, że nic nie pamiętasz, czy będziesz coś zmyślał na poczekaniu.

W odpowiedzi, Ivar uśmiechnął się samym kątem ust.

- Gram w otwarte karty. Powiesz mi coś więcej?

- Dziewczyny opowiadały o Tobie rożne rzeczy... część ewidentnie zmyślona, część, jak one sądziły, była prawdą. Ja nie miałam... przyjemności osobiście z Tobą rozmawiać, nie bywam na takich spędach. Za tłoczno i za gorąco. - wyjaśniła

Kiwnął głową. Podejście Andorianki do kwestii imprez mu się podobało. On również ich nie trawił.

- Różne rzeczy? Nie wnikam. - urwał temat, uznając go za pozbawiony znaczenia - Co sądzisz o naszej pierwszej misji?

- Mam mieszane uczucia - Ta'nar spoważniała - I nie do końca rozumiem klucz, wg którego nas dobrano. Chłopki - wskazała wzrokiem Milesa i Michaela - znają się na pilotażu, wydają się więc na miejscu. Ty jesteś z ochrony, ja z doradztwa, włączenie nas wskazuje, że nie chodzi tu o proste przeparkowanie statku. O ile jeszcze mogę sobie wyobrazić, ze dojdzie do jakiejś walki, to dla siebie nie znajduję tu miejsca. Będziemy z kimś negocjować? Bo chyba nie będę im doradzać... nie wiem, o stresie u Milesa tez nie ma co mówić. - Pokręciła głową - Wiesz, czego się boję? Że niezależnie od tego, czy nam się powiedzie, czy nie to nasza kariera na tym nie zyska.

Słysząc obawy Andorianki wyszczerzył się i pokręcił głową.

- Wszystko się zgadza, ale mam wrażenie, że za bardzo się przejmujesz swoim... hm... brakiem roli. Edwards dobrze wie co robił, dobierając ciebie do załogi.

Fakt faktem, Romulanin nie wiedział do czego może się nadać doradca czy też negocjator w misji która była ściśle tajna. Tu albo się działało, albo się umierało.

- Poza tym mylisz się. Spędziłem trochę czasu na Romulus i wiem dobrze, że klęskę przypłacimy śmiercią lub więzieniem, ale... Ale, jeśli nam się uda, spłyną na nas bardzo duże zaszczyty, jeśli tylko uda się wszystko zachować w tajemnicy - a przynajmniej nasz udział. Nie wiesz jak działa wojsko? Toż to same przekręty i tajne operacje. Oho... chyba startujemy. Zobaczymy co to za maszyna, ten "Starlight".

- Jakoś nie za bardzo wierzę w te zaszczyty.... - mruknęła Ta'nar, ale bardziej do siebie niż Ivara.
 

Ostatnio edytowane przez Micas : 05-11-2010 o 15:42.
Micas jest offline