Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2006, 09:35   #5
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Vincenzo de Medici :


Florentyńczyk przechadzał się nieśpiesznie po placu. Do ceremonii pozostawała jeszcze godzina i młody mężczyzna postanowił przejść się wśród tłumu ludzi przybyłych na pogrzeb. Przysłuchując się rozmowom żałobników Vincenzo łowił swoim czułym słuchem o czym też się rozmawia. Niestety o niczym ciekawym. Głównie wspominali Leonarda, jaki to był z niego wspaniały i wielki człowiek. Doprawdy same banały. Jednak myliłby się ten, który by sądził że znudzenie pojawiło się na przystojnym lekko opalonym, ozdobionym młodzieńczym kasztanowym zarostem obliczu Medyceusza. O co to, to nie. Jego twarz wyrażała najszczerszy i głęboki smutek jak po stracie bliskiego przyjaciela. Co z resztą nie odbiegało zbyt daleko od prawdy. Vincenzo znał i na swój sposób lubił Leonarda. Jednak dość szybko otrząsnął się po śmierci mistrza. Zanim dotarł tu z Rzymu miał dostatecznie dużo czasu, by pożegnać się w myślach z da Vincim i zastanowić się nad innymi aspektami wynikającymi z jego śmierci.
Z niejakim rozczarowanie przyjął fakt, że król Francji nie pojawi się na ceremonii. Cóż szkoda, że nie będzie miał okazji go poznać. „Stryj Giovanni będzie niepocieszony. Och byłbym zapomniał”. Skarcił się w myślach. „Jego Świątobliwość Leon X”. Pomyślał z ironią, tak charakterystyczną dla jego zawodu.
Vincenzo poprawił czarną ozdobioną srebrną nicią opaskę, która miast podtrzymywać jego zadbane kasztanowe kędziory zsunęła się na czoła. Nie lubił czerni, a właśnie w takim kolorze wypadało się pokazać. Jedyne odstępstwo od tej przygnębiającej barwy, to była biała batystowa koszula i srebrne hafty w kształcie liści wawrzynu na kaftanie i krótkich bufiastych pludrach. Jako że dzień zapowiadał się upalnie założył cienkie czarne pończochy i wygodne skórzane pantofle. Prezentował się jak zwykle elegancko. Nie mogło być inaczej, wszak Florencja była jednym z głównych ośrodków mody, a on zawsze był ubrany według najnowszych trendów.
Z tłumu przybyłych de Medici dość szybko wyłowił interesującą parę. Ona ubrana w tą koszmarną czerń siedziała na ławeczce chroniąc swoją bladą cerę pod parasolką. Wyglądała mu na francuzkę. Mogło o tym świadczyć nie tylko nazwisko, ale i owa charakterystyczna niewinna frywolność jaką wykazywała dziewczyna w rozmowie z owym ubranym jak na zimę młodzieńcem. Co do mężczyzny, to pewnie był to Polak, albo Rusin. Tylko oni mogli mieszkać na Litwie i ubierać się jak Turcy.
„Ciekawe co go tu przywiodło z tych ich dzikich borów”. Vincenzo postanowił, że przystanie na chwilę i przysłucha się rozmowie tych dwojga. Stanął nieopodal i spoglądając swoimi błękitnymi, zasnutymi woalem smutku oczyma na wejście do katedry nadstawiał pilnie ucha.
 
Tom Atos jest offline