Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2010, 23:22   #6
hija
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Kurwa jego przez psa chędożona mać! Cholera! Cholera!!!

Oparta biodrem o drzewo kobieta ze złością wylewała wodę z buta. Lewego, gdyby kto pytał. Klęła wniebogłosy, bo odkąd posłany przez prefekta bogowie-wiedzą-dokąd poseł wysadził ją z wozu na szlaku, bezustannie lało. Wytrząsanie wody z butów w takich okolicznościach aury było zabiegiem tyleż czasochłonnym, co bezcelowym. Dobitnie uzmysławiał jej to kolejny krok. Może i nie byłaby zabłądziła na szlaku, gdyby nie fakt, że kompletnie nie miała pojęcia w którą powinna się udać stronę. Tłumaczenie tłumaczeniem, ale posyłanie kogoś kompletnie pozbawionego zmysłu orientacji na zachód zakrawa na usiłowanie zabójstwa i basta. A nie mogła zostać w Pleven? Prowadzić względnie stabilnego życia w pokoiku na poddaszu portowego burdeliku Rosie? Kilka przepracowanych dla prefekta miesięcy naprawdę było taką męką? Matko, Vestine! Powinnaś się była dobrze rozpędzić i z biegu pieprznąć głową w ścianę. To by Cię wyleczyło z głupich pomysłów.

Brnęła przez leśne ostępy z prędkością godną wyrzuconego na piasek żółwia, ale upór jej nie opuszczał. Gdzieś tutaj musieli, do cholery, mieszkać jacyś ludzie. Jakoś to będzie. Wszechogarniająca wilgoć powoli zaczynała sprawiać, że wspomnienie pobytu w kopalni jawiło się swojego rodzaju oazą. Niech to szlag – zaklęła, gdy po raz kolejny bezpieczna z pozoru kępa mchu okazała się nasączona wodą gąbką. Czy się bała? Bez żartów. Jej dom był w cieniu. Czuła się w nim tak dobrze, że nawet dzikie zwierzęta miałyby problem, by ją dostrzec w tej szarówce.

Z przemoczonych na amen, przyklejonych do czaszki włosów Tileanki wąski strumień deszczówki spłynął jej za kołnierz. Płaszcz zaczynał z wolna tracić swoje przeciwdeszczowe właściwości. Nie była typem trapera. Delikatna, dziecięca nieco uroda kazała raczej upatrywać dla właścicielki trójkątnej buzi i wielkich oczu miejsca w miejskim zamtuzie. Była dzieckiem miasta, wychowanym przez twarde prawa rządzące portami Tilei. Las i wszystkie jego rośliny, deszcze, robaki i dzikie zwierzęta byłby dla niej czymś obcym. Obco obrzydliwym. Im dłużej się nad tym zastanawiała, tym bardziej nieswojo czuła się wśród kniei. Szczęściem lub nie, wypadła z krzaków wprost na prawdziwe zebranie. Nie zdążyła się dobrze rozeznać w sytuacji, gdy wypaliła, wcinajac się pomiędzy pytania zbrojnych a odpowiedź chłopaka wymachującego nożem

- Przepraszam... Którędy do najbliższego zajazdu?!
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me
hija jest offline