Gaurim rozejrzał się po okolicy żeby lepiej poznać teren, w którym być może przyjdzie mu stoczyć bitkę. Co prawda nie usmiechało mu się wymachiwać toporem w błocie i deszczu, tym bardziej mierzyć nim przeciw jakiemuś brudnemu obszarpańcowi. Szkoda brudzić ostrze – Pomyślał. No ale cóż, skoro już się w to wmieszali, to nie mogli od tak, jakby nigdy nic odejść i udać, że niczego nie widzieli. Tym bardziej, że zbezczeszczona kapliczka ludzkiego boga śmierci i futrzani goście wyraźnie wskazywali na to, że coś tu śmierdzi.
Gaurim zmrużył oczy. - Nie podoba mi się cała ta sytuacja Leo. - rzekł cicho, ale wyraźnie - Normalnie powiedział bym, że chłopak bredzi coś od rzeczy, ale zbezczeszczona kapliczka, wilki, gadka o zaprzedaniu duszy...
Spóścił ze pół tonu, ale dalej mówił tak aby wszyscy towarzysze go słyszeli
- No i to ciężkie powietrze... - splunął, wzią głęboki oddech i dokończył już głośniej - Coś mi się zdaje żeśmy w niezłe gówno wdepli Panowie.
Poprawiwszy chwyt na rękojeści toporu zwrócił się do chłopaczka. - No to jak z tą kapliczką, twoja sprawka?
Gaurim wiedział, że jeśli przyjdzie im walczyć, to będzie musiał pierwej rozprawić się z wilkami. Trzeba będzie to rozegrać na spokojnie. – pomyślał. Pewnie, wolał by rzucić się w wir walki i tak jak zawsze z krasnoludzką pieśnią i soczystymi przekleństwami dać się ponieść czerwonej fali gniewu. Wiedział jednak, że w deszczu i błocie wilki miały zbyt dużą przewagę nad podróżnymi i nie mógł ryzykować. Choler! Nie mam zamiaru nikogo taszczyć na barkach przez to błoto, jeśli by bestie miały kogoś dosięgnąć. Na brody przodków, czy nic nie może być proste? - dokończył swój wywód myślowy i czekał na dalszy rozwój wydarzeń gotów do działania. |