Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2010, 18:44   #2
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
"A więc jedziemy..."

Dopóki nie wsiadłem do pociągu, nie mogłem uwierzyć, że zdecydowaliśmy się pojechać do Dęblina. Od początku całą tę wyprawę traktowałem z dużym sceptycyzmem. Nie wierzyłem, że ta wizyta cokolwiek zmieni w naszym życiu. Ot, posiedzimy u ojca dwa, góra trzy dni, po czym da nam do zrozumienia, że powinniśmy wracać. Zwyczajne odwiedziny u rodzica, który ma w głębokim poważaniu szczęście swoich dzieci...

W trójkę znaleźliśmy pusty przedział i zajęliśmy go. Umieściliśmy swoje torby w schowkach i rozsiedliśmy się. Ja zająłem miejsce przy oknie, Łukasz rozsiadł się obok mnie, zajmując przy tym więcej miejsca, niż potrzebował, a Sara usadowiła się na przeciwko nas. Spojrzałem w oczy swojej siostry, próbując odgadnąć jej myśli. W końcu się poddałem, nie jestem przecież jakimś telepatą.
- To już dwa lata... - powiedziałem, aby przerwać tą denerwującą ciszę. Na pewno dużo się zmieniło, od kiedy widzieliśmy się z nim ostatni raz. - czyżbym podświadomie wymusił w swoim głosie entuzjastyczną nutkę?
Sara odpowiedziała mi z wahaniem, a Łukasz jak zwykle zignorował mnie, wkładając do uszu słuchawki i sięgając po PSP, które trzymał w głębokiej kieszeni bluzy.
"Boże, czy on naprawdę jest ze mną spokrewniony?" - pomyślałem kiwając głową z dezaprobacją.
Odwróciłem się do niego plecami i sięgnąłem po leżący na stoliku przy oknie tom mojej ulubionej mangi. Zapowiadała się dłuuuuga podróż, a ja nie miałem zamiaru przez bite dwie godziny strzępić nerwy na bezczelność brata...

Wydobyłem z kieszeni telefon z podłączonymi słuchawkami, które wsadziłem do ucha. Włączyłem muzykę i zacząłem czytać mangę. Z każdą przewróconą stroną na nowo przeżywałem wiele wspomnień.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=MOJI0a4IiIc[/MEDIA]

Kilka dni temu nasza matka wróciła do domu i poinformowała nas o telefonie ojca. Chciał zobaczyć się z nami i zapraszał naszą trójkę do Dęblina. Początkowo nie wiedziałem, czy powinienem się cieszyć z tego powodu, czy też potraktować to jako jedną z wielu pustych obietnic rodziców. Przez te dwa lata, odkąd się rozwiedli, byłem dla Łukasza i Sary zarówno ojcem jak i matką. Nasza rodzicielka pracowała od rana do wieczora, więc to na mnie spoczywał ciężar utrzymywania porządku i jakiejś pozornej dyscypliny. Gotowałem, prałem, sprzątałem, prasowałem, a niekiedy musiałem coś naprawić. Jedynie Sara próbowała mi pomóc z tym nawałem obowiązków, zazwyczaj wynosiła śmieci i pomagała z gotowaniem. Musiała w jakiś sposób doceniać moje zaangażowanie, w przeciwieństwie do Łukasza. Z Sarą miałem bardzo dobre relacje, byliśmy dla siebie ogromnym wsparciem w wielu ciężkich chwilach. Natomiast z Łukaszem była inna bajka. Rozwód rodziców bardzo go odmienił. A właściwie jego zmiana zaczęła się, kiedy rodzice rozpoczęli toczyć ze sobą zażarte kłótnie i spory, bardzo często kończące się kilkoma zbitymi talerzami i złością matki. O co się kłócili - nie mam pojęcia. Zdaje się, że wyparłem się niektórych wspomnień, taka reakcja samoobronna. Powracając do Łukasza, od tamtej pory bardzo oddalił się od nas. Ciężko było dojść z nim do porozumienia, niekiedy moje próby dotarcia do niego kończyły się awanturą. Mimo wszystko dwoiłem się i troiłem, aby moje rodzeństwo wyszło na ludzi. Ja sam kiedy rodzice się rozwodzili, miałem 18 lat i bardzo przeżywałem tą sytuację. Pośród niezliczonych, bezsennych nocy wychodziłem z domu i spacerowałem wokół naszego osiedla, za każdym razem coraz bardziej popadając w nałóg tytoniowy. Kończyłem wtedy liceum. W domu były ciężko i naprawdę robiłem wszystko w swojej mocy, aby zawsze być przygotowanym do szkoły. Zdałem maturę z bardzo dobrymi wynikami, jednak na tym zatrzymała się moja edukacja. Mając 20 lat nie podjąłem się studiów, tylko całkowicie poświęciłem się dla rodzeństwa. Dopiero całkiem niedawno zdecydowałem się podjąć od września naukę w szkole policealnej. To była moja obietnica, którą miałem zamiar sobie dotrzymać.


Było strasznie gorąco i z każdą chwilą ściemniało się na zewnątrz. Mniej więcej w połowie drogi Sara wstała ze swojego miejsca.
- Gdzieś idziesz? - rzuciłem pytanie podnosząc wzrok znad lektury.
- Do łazienki, zaraz wracam. - odparła i wyszła z przedziału.
Odłożyłem przeczytany do połowy tom i wyciągnąłem się. Moje mięśnie strasznie zesztywniały i musiałem je rozluźnić. Przekręciłem się w miejscu, tak że teraz za plecami miałem ścianę. Nogi trzymałem na siedzeniu. Uniosłem obie dłonie, aby rozmasować sobie twarz i wtedy zgasło światło...

Obudziłem się, błyskawicznie unosząc tułów. Krople poty spływały po moim czole, czułem ich wędrówkę po moich skroniach. Widziałem zamglony obraz. Zamrugałem kilka razy, po czym przetarłem oczy rękoma. Peron. A właściwie perony. Gdzie jestem? Czy to stacja? Zasnąłem? Czy to sen? Byłem strasznie zdezorientowany, a moje serce na dodatek biło jak szalone. Powoli podniosłem się z ziemi, otrzepując kurz i piach ze swoich jeansów i niebieskiej bluzy. Rozejrzałem się dokładniej. Stacja, na której się znalazłem wyglądała podobnie do większości stacji kolejowych w Polsce - była stara, porośnięta trawami i innymi chwastami i sprawiała wrażenie poważnie zaniedbanej, może nawet nieużywanej. Kiedy próbowałem dociec, jak się tu znalazłem, natrafiłem na barierę lęku. Czyżby było lepiej, gdybym jeszcze sobie tego nie przypominał...?
Tak rozglądając się dookoła zauważyłem na przeciwległym peronie dwa ciała - jedno rozpoznałbym nawet w ciemności, drugie widziałem pierwszy raz. Nie myśląc zbytnio pobiegłem do leżącej na ziemi Sary, skacząc z rozpędem na drugi peron. Upadłem na kolana przed Sarą i mój instynkt opiekuńczy wygrał ze wszystkim innym. Moja siostra leżała na brzuchu. Odwróciłem ją na plecy. Była nieprzytomna. Sprawdziłem czy oddycha i kiedy upewniłem się, że żyje, zacząłem ją wybudzać.
- Sara! Błagam cię, wstań! Słyszysz wstań! Mój boże …!
Przebudziła się i uniosła lekko głowę. Natychmiast zbliżyłem się bardziej, kładąc jej głowę na swoje kolana, odgarniając włosy z jej twarzy.
- Jak dobrze, mój boże jak dobrze. Nic ci nie jest Sara? - zapytałem z troską.
- Na razie nic ale zaraz mnie udusisz.
Zaśmiałem się rozpaczliwie i przestałem przyduszać ją do siebie. Kiedy pomagałem siostrze wstać, przypomniałem sobie o drugiej osobie. Natychmiast spojrzałem w jej kierunku. Była to dziewczyna, ładna, ale po z jej czoła spływała krew. Patrzyła się na nas niewidzącym wzrokiem. Wyglądała, jakby była w szoku.
- Dasz radę sama ustać? - upewniając się, że z Sarą wszystko w porządku ruszyłem do rannej dziewczyny.
Ukląkłem przy niej, delikatnie odgarniając włosy z jej czoła. Rana powstała nad jej łukiem brwiowym. Cokolwiek było przyczyną tego rozcięcia, obdarzyło dziewczynę pamiątką do końca jej dni. Niespodziewanie uniosła głowę i spojrzała na mnie.
- Kim jesteś? Gdzie ja Jestem? Czego ode mnie chcesz? - mówiła z wysiłkiem.
- Cii mam na imię Kamil, nie wiem gdzie jesteśmy i nie mam wobec ciebie żadnych złych zamiarów. - odpowiedziałem uspokajająco. I wierz mi też mam setki pytań.
Nie marnując czasu przetarłem jej czoło rękawem swojej bluzy. Dziewczyna zasyczała z bólu, ale przynajmniej wytarłem jej krew. Odwróciłem się do Sary i chciałem zapytać, żeby podała mi moją torbę, kiedy zorientowałem się, że oprócz nas nie było tu niczego innego.
- Kurwa... - zakląłem cicho.
- Sara, potrzebne mi jest coś, czym mogę obwiązać jej czoło. Cokolwiek, a najlepiej jakiś materiał. - odezwałem się do siostry.
- Jak ci na imię? Ile masz lat? - przypominając sobie podstawy pierwszej pomocy z lekcji PO, próbowałem zająć uwagę poszkodowanej dzieczyny.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline