Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2010, 11:04   #5
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Las żył. Zresztą jak każdy las. To bzdura, że w nocy w lesie nic nie słychać, zawsze coś chrobocze, cyka, pohukuje czy w inny sposób ogłasza swoje istnienie.
Bardziej niepokojąca była gęstość tego lasu, nieprzepuszczająca światła księżyca i gwiazd. Nie to, żeby Marek był specjalistą w określaniu kierunków ale coś tam wiedział. Gwiazda polarna, te sprawy...
No ale nic, trzeba sobie radzić. Chwilę stał i nasłuchiwał, potem powolnym ruchem wydobył z kieszonki gogle i założył je. Pierwszy przycisk od góry: "noctovision". Wszystko stało się jasne, niemalże nastała cholerna światłość wiekuista. Tylko, że w zieleni i czerni.
Las nie okazał się polskimi Beskidami czy Kanadyjską tajgą a raczej cholerną dżunglą amazońską. Genialnie. Las żył ale na całe szczęście w skali mikro. Raz tylko pojawiły się większe ślepia wpatrzona w Marka ale po chwili znikły. Pięknie, najpierw atakują go pieprzone świetliki a potem znikający tygrys czy inny "kotecek". Genialnie!
Nie klął tylko dlatego by nie ściągnąć sobie czegoś na głowę.
Wyłączył i schował gogle, baterie miał świeżo naładowane ale nie wiadomo ile jeszcze tu spędzi.
Przyczepił P90 na przód kamizelki i sprawdził czy reszta broni jest na miejscu. Nóż, FiveseveN w odpiętej kaburze i glock na kostce. Wszystko jest. Podobnie apteczka, maska, piersiówka, latarka, chusteczki, długopis i gogle oczywiście. Co prawda oddałby mega nowoczesny wizjer, maskę pe-gaz i dorzucił którąś armatę za zapałki.

Zapalił latarkę i przyjrzał się miejscu gdzie stał.
Zbocze góry, pięknie, w tych mrokach wystarczy jeden zły krok i musiałby pożegnać się z życiem. Za nim była grota i lekko wznosząca się jaskinia. Co ciekawe wejście było idealnym kołem, ewidentnie nie było to dzieło natury.
Skierował snop światła pod stopy. W ściółce znalazł jakieś nierówności. Chyba ktoś tędy przechodził. Chyba... Był, żołnierzem a nie cholernym Winnetou. Nawet jeśli były to ślady stóp to Marek nie potrafił określić kiedy ktoś je zrobił ani w którym kierunku poszedł.
Reasumując, był gdzieś w cholernej dżungli, bez prowiantu i ognia za to z masą morderczego i ciężkiego sprzętu. Nie wiedział w którą stronę jest cywilizacja ani jak już jaka to cywilizacja. Co powinien teraz zrobić? Załamać się. Co zrobił? Wyjął piersiówkę i upił łyk. Whisky. Już znalazł swoją cywilizację. Schował piersiówkę i ruszył w prawo. Czemu w prawo? Bo nie w lewo.
Decyzja okazała się słuszna, znalazł tam połamane gałęzie, ktoś tędy szedł. Chwila zabawy z organicznymi puzzlami i łamaniem nowych gałęzi pozwoliły mu odkryć następny wniosek. Ktoś szedł od groty. Czyli w tą stronę była cywilizacja.
Ruszył przed siebie oświetlając sobie drogę latarką. Wiedział, że to było jak wołanie: "tu jestem" ale może to i dobrze? Odstraszy zwierzęta i przyciągnie ludzi. Broni nie trzymał w dłoni, miał tylko odpiętą kaburę od pistoletu.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline