Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-11-2010, 20:59   #5
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Sara znalazła tylko paczkę chusteczek. Podała mi ją. Wyciągnąłem jedną i przyłożyłem ją do czoła Karoliny.
- A więc, Karolina...
Przerwał mi dźwięk. Odgłos, jaki może wydawać metal ciągnięty po betonowym podłożu. Brzęczenie łańcucha. Powoli wstałem i odwróciłem się w stronę, z której dobiegał. To co ujrzałem, z pewnością sprawiło, że zadrżałem.

To było... jakieś pięć lat temu? Wtedy jeszcze rodzice żyli ze sobą w zgodzie... Było lato, strasznie ciepłe w dodatku. Wracałem wieczorem do domu... Skąd...? Chyba od jakiegoś kolegi. Nie pamiętam już, która to była godzina. Słońce zachodziło, okrywając wszystko ciemniejącym płaszczem złotego światła. Szedłem sam po chodniku, który z dwóch stron graniczył z siatkami otaczające dwa place budowy. Stawiałem kroki powoli, ostrożnie. Czegoś się bałem... Ah tak. Nagle do ogrodzenia przyskoczyło kilkanaście psów, które wściekle ujadały i kłapały zębami, przystawiając pyski do ogrodzenia. Były naprawdę wielkie i groźne... Jak zwykle bywają psy strzegące tereny, na które wstęp był wzbroniony dla osób nieupoważnionych. Bałem się ich, tych psów. Wystraszyły mnie, ale szedłem przed siebie. Droga ta była skrótem, a mi chyba zależało na tym, żeby wrócić do domu jak najszybciej... Zbliżałem się do końca tej przerażającej ścieżki. Psy już dawno dały mi spokój. Minąłem dziurę w ogrodzeniu, wcale nie zwracając na nią uwagi. Spieszyłem się. I wtedy za moimi plecami, głośne warczenie. Stanąłem w miejscu, powoli się odwracając. Stały przede mną dwa psy, które obnażały kły i naprężały swoje ciała do ataku. Spanikowałem. Odwróciłem się na piętach i rzuciłem się do ucieczki. Ból. Uderzenie. Upadłem na ziemię, coś mnie przygniatało. Ból przerodził się w niewyobrażalne cierpienie. Czułem, jak zwierzęta gryzły i szarpały moje ciało. Ciemność... I dalej nic nie pamiętałem. Dopóki nie obudziłem się w szpitalu i nie ujrzałem zatroskanych twarzy rodziców i rodzeństwa...

Widok zbliżających się psów zesłał na moje ciało silne dreszcze. Nie mogłem ich opanować, drżałem jak galareta. Od czasu pewnego incydentu, bałem się psów. Pojawiały się w każdym moim koszmarze, a ślady, które zostawiły na moim ciele, po dziś dzień napawają mnie lękiem i przerażeniem, kiedy widzę je w lustrze. Mój umysł spanikował. Nie wiedziałem co zrobić. Tysiąc głosów odezwało się w mojej głowie, każdy domagał się swoich racji. Patrzyłem się w zakrwawione mięso, nieświadom faktu, iż jest to czyjaś ręka. Dopiero po chwili dotarł do mnie ten fakt. Sara jęknęła, co otrzeźwiło mnie.
"Nie możesz się poddawać, Kamil, nie możesz! Broń siostry, broń siostry!" - krzyczałem w myślach, z każdą chwilą zwalczając strach i odzyskując kontrolę nad własnym ciałem.
- Dziewczyny, cofamy się... powoli... - mówiłem z lękiem.
Dotarłem z Sarą w ten sposób do końca peronu, ale makabryczne zwierzęta dalej za nami podążały. Odwróciłem głowę i spojrzałem w las rozciągający się za moimi plecami.
- Chyba nie dadzą nam spokoju. - powiedziałem. Na trzy uciekamy w las. Zrozumiano?
Sara skinęła głową.
- Raz... dwa... - psy były coraz bliżej.
- Trzy! - krzyknąłem, chwytając dłoń Sary.
Pobiegliśmy do lasu. Adrenalina dodawała nam siły, toteż odległość pokonaliśmy bardzo szybko, ani razu nie oglądając się za siebie...
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline