Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2010, 14:42   #5
Shawn
 
Reputacja: 1 Shawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodzeShawn jest na bardzo dobrej drodze
- Hej, panie! Co pan robisz?
Taruttunin obejrzał się i zobaczył farmera idącego w jego stronę. Wyglądał na złego,. Wściekłego szczerze mówiąc.
- O co Ci chodzi, dobry człowieku? - Ahmad ugryzł jabłko i spojrzał się na wieśniaka.
- A o to, śmierdzielu, że to moje jabłko z mojej jabłoni i nakazuję Ci je odrzucić.
- Nie rozumiem. Przecież dotknąłem go poza Twoim terenem, więc jest moje.
- Nie kłam, cuchnący żebraku! Dobrze widzę, że jest świeżo zebrane a w okolicy nie ma innej jabłoni.
- Udowodnić Ci?
- Proszę bardzo. Tylko nie ucieknij!
Mag podniósł się, przeszedł przez bramę i stanął z ręką wycelowaną w jabłoń.
- Zaczynać?
- Tak!
Nie musiał się nawet mocno skupić, żeby jabłko z gałęzi natychmiast pojawiło się w jego dłoni.
- Cholerny magu! Czarodzieju! Czarowniku!
- Możliwe. A może to tylko iluzja. Albo Twoja ślepota. W każdym razie widzisz. To jabłko zostało zabrane spoza Twojej posesji, więc jest niczyje. Ja je wziąłem, dlatego jest moje.
- Jeszcze tego pożałujesz! Naślę na Ciebie Inkwizycję!
- Możliwe. A nawet jeśli... to... nie znajdą mnie, mój przyjacielu.
Rolnik nawet się nie obejrzał, kiedy mag zniknął i pojawił się kilka metrów dalkej na drodze.
- Do zobaczenia!

Ahmad podróżował spokojnie, ze swoją złotą laską w dłoni, pogryzając od czasu do czasu jabłko. "Co za idioci mieszkają na tych terenach..." pomyślał i spojrzał na pobliskie drzewo, spod którego wydawały się jakieś odgłosy.
- Mruczuś! Chodź do pani! No zejdź!
Arab usłyszał przeciągłe miauknięcie i leciutkie szlochanie. Podszedł do stojącej tam babulińki i spytał z uprzejmością co się stało.
- Och! Dobrze, że jesteś, młody człowieku. Mój kochany Mruczuś wszedł na drzewo i chyba się tam skaleczył bo nie może zejść.
- Spokojnie, droga pani. Zdejmę go.
Ułożył ręce jakby trzymał w nich kota i skupił się na zwierzaku z drzewa. Natychmiast w rękach maga pojawił się ładny rudy kotek. Jego łapka wyglądała na pokaleczoną.
- Mój Mruczusiu! Coś Ty sobie zrobił!
- Spokojnie, proszę pani. Tym też się zajmę.
Rana nie wyglądała na głęboką. Wręcz przeciwnie. Była leciutka, ale zdecydowanie utrudniała chodzić zwierzakowi. Na jednej z łapek widać było długie skaleczenie, prawdopodobnie od ostrego kawałka drewna. Szlachcic wyjął jeden z bukłaków wody, przemył rankę i otworzył podręczną apteczkę. Rozwinął jeden ze znajdujących się tam gotowych opatrunków, nowości prosto z pustyni i owinął wokół skaleczenia. Włożył jeszcze pod niego trochę znalezionych ziół, które przyśpieszały gojenie się ran i gotowe.
- Niech pani dodaje mu do jedzonka trochę warzyw. Witaminy mu się przydadzą w chwili obecnej.
- Dziękuję, synusiu! Zostań może na kolację!
- Niestety muszę odmówić. Zmierzam w swoją stronę. Ale gdyby mogła mi pani spakować troszkę ciasta...
- Oczywiście, kochanieńki! Zaraz ci przyniosę.
Babunia zniknęła w domu, by po chwili wyjść z kawałkiem ciasta zawiniętym zgrabnie w szmatkę.
- Proszę, kochany. NA drogę w sam raz.
- Dziękuję i żegnam.
- To ja dziękuję i żegnam.

Arab szedł tak jedząc spokojnie ciasto, gdy na zakręcie zobaczył budynek. Szyld mówił, że jest to "Pod Sokołem".
- Pod Sokołem? Jestem już w Dragonville? Trudno. Zatrzymam się tu. Ponoć to jedna z najlepszych karczm w okolicy.
Dojadł ciasto i otworzył drzwi. Wszyscy od razu spojrzeli się w jego stronę. Wysoki facet w średnim wieku, z długimi włosami i piękną brodą związaną złotą tasiemką. Cały obraz szpeciło poparzenie na twarzy i ubrudzone ubranie. Magowi od razu rzucił się w oczy wielki minotaur. "U nas takich nie ma... Ciekawe. Muszę się do niego przysiąść." Jednak Ahmad najpierw podszedł do lady i rzucił karczmarzowi:
- Najlepszy pokój i dziczyzna. Dwie porcje.
- Burżuja tu mamy! Ho ho ho. Już się robi. To będzie... Pięćdziesiąt złotych monet.
- Proszę.
Szlachcic rzucił wyznaczoną sumę karczmarzowi i podszedł do stolika wielkiej hybrydy.
- Witaj, nazywam się Ahmad al Kashimr del Haramish Akranin. Czy mógłbym się do siebie przysiąść? Bardzo chciałbym poznać kogoś z twojej rasy.
Nie zważając na odpowiedź usiadł naprzeciwko minotaura i spytał:
- Czym się zajmujesz?
 
Shawn jest offline