Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2010, 15:19   #9
Someirhle
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Ork jeszcze przez chwilę śledził wzrokiem Anatarisuza, po czym zwrócił się do Hesse’go - ten dziwny... -krótka przerwa gdy szuka właściwego słowa - niedobra...? My robić co?
- My odpoczywamy, a on jest zabawny, traktuj go jako rozrywkę, i tak musimy to przeczekać kilka dni, zanim będziesz w pełni sił, potem zrobisz co będziesz chciał. - Pociągnął łyk wina. - Ja jadę do najbliższego miasta, szukam informacji o starych magicznych wieżach, a podobno takie były w tej okolicy. -
Gark z Ty. Pomoc. - widać, że raczej nie da się odwieść od tego zamiaru - każde miał tył. Czarownik też. -poklepuje się po łopatce. I ma rozsądne argumenty, a wypowiadając je uderza o blat, by dodać im wagi, aż stół podskakuje, tyle w nim nagłego zapału. - Bezpiecznie. Zna las, zna drogę. Wdzięczny długi. - dotyka brzucha; to była wredna rana, może śmiertelna? W każdym bądź razie determinacja wyziera mu z pyska.
Hmm.. to odrobinę komplikuje sprawę, Theodor nie spodziewał się, że pomagając orkowi zyska jego wdzięczność. Nie zna się dokładnie na kulturze orków i nie wiek poważnie traktują oni takie sprawy. Cóż nie pozostaje mu nic innego jak się przekonać.
- Nie masz u mnie długu. Naprawdę podziwiam to, że chciałeś powstrzymać tych bandytów. Żałuję, że nie przybyłem szybciej, ale to nie zmienia faktu, że nie jesteś mi nic winien. Choć jeśli chcesz ze mną ruszyć, to nie będę cię powstrzymywał. Wiedz jednak, że jedziemy do dużego miasta i o ile mnie tam przyjmą życzliwie, a przynajmniej będą udawali, to ty nie będziesz miał łatwego, życia wśród ludzi. -
Gark nie boi ludziów. Gark ludziów strach. one uciekać. Gark sława - przynajmniej tak mu się wydaje. Zresztą, czy to nie dziwne że nikt jeszcze się na nich nie rzucił? Chyba Theo nie wierzy aż tak bardzo w swój dar przekonywania? - Ludzie znać, Gark tu mieszkał czas duży. Poradzi. Głodny. Chcieć też? - wyciąga ze swojej torby kawałki suszonego, o dziwo solonego mięsa i poczyna pogryzać, energicznie żując. Strasznie się rozgadał.
Mag uśmiechnął się na stwierdzenie, że to obecność Gark’a jest powodem dla, których ich nie atakują. Ale cóż, może i tak było. W mieście ork mu się nie przyda, ale poza nim w lasach i w trakcie podróży taka pomoc może być wielce korzystna.
- Teraz musimy odpocząć, a potem zobaczymy. - stwierdził wymijająco. - być możesz ruszymy razem do miasta, a potem dalej. - do stołu podeszła kelnerka i przyniosła dwa zestawy jedzenia. Prosta ale solidna strawa miała tę jedną cudowną właściwość, że była ciepła. - Jedzmy - powiedział podając kobiecie, kilka monet.
Gark przyjrzał się jedzeniu, powąchał, przyjrzał się ponownie, w końcu jednak poddał się nęcącemu zapachowi i rozpoczął żarłoczne pożeranie. Czy trzeba napominać, że sztućców to on nigdy nie używał? I że jakoś i tym razem nie wpadło mu to do głowy? Wygląda na zadowolonego, a dzisiejsze wydarzenia wywietrzały mu już widać z głowy. Elf może nacieszyć się dobrze wykonaną robotą, bowiem wydaje się, że ork nie ma żadnych kłopotów z pochłanianiem (i to szybkim) żywności. Najedzony wygląda niemal radośnie, chociaż rozgląda się wokół nieco nerwowo na każdy głośniejszy hałas, a gwar rozmów nieprzyjemnie dźwięczy mu w uszach - męczy go już ten tłum i tęsknie spogląda w stronę drzwi.
 
Someirhle jest offline