Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2010, 23:51   #20
Feataur
 
Feataur's Avatar
 
Reputacja: 1 Feataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetny
Kohen przebudził się, gdy tylko polano mu twarz wodą. Lekko zamroczonym wzrokiem rozejrzał się dookoła, po czym spoglądnął na tlący się budynek za nim.
- Żyjemy... - westchnął z ulgą, po czym od razu naprężył się - Gdzie Hario?
- Nie wiem gdzie podział się nasz olbrzymi przyjaciel, ja na jego miejscu czekałbym przed domem by dokończyć zaczętą wcześniej pracę. Musiał mieć coś ważniejszego do roboty, albo po prostu jest tchórzem i bał się podjąć uczciwą walkę.
- Sogetsu uśmiechnął się lekko, oddychając z ulgą, walka z olbrzymem w tym stanie mogłaby okazać się błędem. Chociaż furia i chęć zemsty były wystarczającym czynnikiem by popchnąć jounina do rozpoczęcia pościgu i natychmiastowej walki, to zdrowy rozsądek zalecał poczekać i rozpocząć walkę na własnych warunkach. - Lepiej na razie wypocznijmy i zajmijmy sie Jinzo, Hario będziemy martwić się później - powiedział do Kohena po czym skierował swój wzrok w kierunku z którego zdawały się nadbiegać coraz głośniejsze kroki.
Kroki... głośne odgłosy biegnących ludzi, przyciągnęły uwagę łowców. Najpierw pojedyncze, co mogło zwiastować przybycie Hario. Potem kolejne... Zjawili się łucznicy klanu Hachisuka, potem zwykli mieszkańcy Nagoi. I rozpoczęło się gorączkowe gaszenie pożaru.
A nad miastem słychać było odgłos dzwonu alarmowego. Powoli formowano szeregi duszono ogień w zarodku, zanim przeniesie się na zamieszkane domostwa.
Sogetsu spokojnie obserwował jak sprawnie trwa walka z ogniem, rozmyślając gdzie ktoś postury Hario mógł się ukrywać by pozostać niezauważonym. Nie wiedział też czy olbrzym mógł mieć jakiś jeszcze wspólników w mieście oraz czy to miejscowy kupiec mógł go wynająć. Jego rozmyślanie przerwało pytanie przebudzonego Jinzo.
- Co się stało? Ostatnie co pamiętam to cmentarz i... oni próbujące mnie zabić.
Nagła trzeźwość kupca zdawała się szermierzowi bardzo na rękę, był miejscowy i na pewno wiedział co się w mieście dzieje. Mógł pomóc szybko zlokalizować kryjówkę Hario, a wtedy to on stanie się zwierzyną. “Teraz masz szansę, powiedz że Hario chciał go zabić albo po prostu zagroź że ty go zabijesz. Zdobądź informację i idziemy po olbrzyma” -jak zwykle gwałtowny Jinbei starał się popchnąć Kazame do czynów. Jednak w tej sytuacji spokój zdawał się być lepszym sojusznikiem niż gwałtowne działania.
- Wpierw panie Jinzo musisz wypocząć, jak widzisz przeżyłeś a w skrócie powiem jeszcze że Genba Hario nie ubiega się już o nagrodę za zabicie oni. Resztę opowiem w karczmie gdy już trochę wypoczniemy. - Po tych słowach dźwignął kupca z ziemi i podał rękę Takamiemu by wstali i mogli skierować się już do karczmy. - Chyba że wolisz podziwiać ten piękny pożar ? - w tym zdaniu dało się bardziej wyczuć chęci demona niż jego własne.
-Wolałbym dowiedzieć się teraz.- odparł kupiec i jego spojrzenie przesunęło się na płonący budynek, by na twarzy kupca wywołać wyraz przerażenia.- Pożar? Co, na szlachetnych przodków, tu zaszło?
Najwyraźniej nie chciał z wyjaśnieniami czekać do powrotu do karczmy.
Kohen z powątpiewaniem pokręcił głową. Wolał, żeby Jinzo nie wiedział o pułapce Hario. Chociaż..., w umysł maga wkradł się niecny plan.
- To robota Hario-san - stwierdził youjutsusha - Hario-san powiedział, że znalazł gniazdo oni i chciał się pozbyć wszystkich za jednym zamachem. Podpalając dom, w którym miały być...
Mag zrobił smutną minę.
- Próbowaliśmy go odwieść od tego planu, jednak było już za późno. Budynek stanął w płomieniach, a Hario-san uciekł. Mieliśmy zamiar go ścigać, jednak nie chcieliśmy zostawiać ciebie, Jinzo-san, samego. Co by się stało, gdyby, nie daj bogowie, pojawił się jakiś demon?
Takami zawiesił głos, czekając aż prawda słów dotrze do kupca.
- Niestety! - dodał po chwili z najprawdziwszym smutkiem - Okazało się, że w tym budynku nawet nie było demonów. Hario-san okazał się zwykłym oszustem. Boję się, że jeśli nie zostanie powstrzymany, więcej tego pięknego miasta może pójść z dymem. Jeśli taki człowiek, uważa, ze tylko w ten sposób można pozbywać się oni... Powinniśmy to omówić z resztą łowców, Jinzo-san. W razie, gdyby Hario-san spróbował tego jeszcze raz, czy nawet chciał pozbyć się “konkurencji”.
Kohen zakończył, czekając na reakcję kupca. Miał nadzieję, że Sogetsu poprze jego wersję na wieczornym spotkaniu. Ale o tym zamierzał jeszcze z nim porozmawiać później.
Szermierz tylko kiwnął głową na potwierdzenie, nie chcąc dać poznać że ta wersja wydarzeń lekko mija się z prawdą. Chodź w sumie ta wersja była dla niego dużo lepsza, rozpowiadanie że Hario nie przybył po demony tylko po niego mogło roznieść niepotrzebne plotki. Mógł się tylko domyślać co za plan wymyślił youjutsusha, ale póki miał on za zadanie pogrążenie wrogiego mu olbrzyma było mu to jak najbardziej na rękę.
Jinzo zaskoczyły te słowa, przez chwilę mamrotał pod nosem.
- To nie może być. Co teraz...Co zrobić, co zrobić. - Wreszcie, gdy atak paniki minął, Jinzo westchnął ciężko. -Trzeba będzie jakoś złapać Genba Hario.
Przyłożył dłoń do czoła w geście desperacji.
- Jakoś... Hario-san rzuca się w oczy. Poinformuję odpowiednich ludzi i plotka sama okrąży miasto. A odpowiedni ludzie zajmą się resztą.
Kupiec jednak nie wydawał się chętny do powiedzenia, kim są owi “odpowiedni ludzie”.
- Doskonały pomysł,. Jinzo-san - pokiwał głową Kohen, jednocześnie zastanawiając się kim są ci “ludzie” i czy nie przeszkodzą oni mu i Sogetsu w dotarciu do Hario pierwszym. Nie, żeby żywił osobistą zemstę do niego... ale gdy ktoś próbuje zabić cię i twierdzi, że “tak wyszło”, zasługuje na karę - Tymczasem proponuję powrócić do karczmy. To była ciężka noc, a my zabiliśmy niestety tylko jednego oni. Miejmy nadzieję, że reszcie powiodło się o wiele lepiej niż nam.
-Oby...
-odparł kupiec nerwowym głosem. Widać wizja Hario-podpalacza utkwiła mu w głowie.
 
Feataur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem