Wątek: [SW] Outter Rim
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-11-2010, 08:46   #9
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Arden:- Ładunki? to zmienia postać rzeczy, - mówił wchodząc za radą Trash’a do pojazdu, co prawda jemu deszcz nie przeszkadzał, bo miał na sobie swoją zbroję, a zatem był w dużym stopniu zabezpieczony przed takimi wpływami. W końcu udało mu się przeżyć w ładowni z dziurą podczas przejścia przez atmosferę, tuż po wybuchu. Chwalił w duchu konstruktorów tego pancerza, bo w dużej mierze zawdzięczał, życie temu, że uszczelniany hełm pozwalał przeżyć kilkanaście minut w próżni. - zwłaszcza, kiedy wziąć pod uwagę, że jest tak jak mówisz i mieliśmy przeżyć. Mamy dwie opcje, albo się stąd zmyć szybko, albo zrobić zasadzkę, na tych, którzy tu przylecą nas szukać. Tak czy tak planowałbym w takim razie przejęcie ich statku. - zrobił pauzę i dodał - oczywiście to ktoś z nas może być sabotażystą, ale chwilowo bym się wstrzymał z osądzaniem.

Trash:- O ile ktokolwiek przyleci. Byłby to jakiś dowód na istnienie cywilizacji tutaj, choć równie dobrze planeta może być całkiem niezamieszkana - odparł Trash, idąc obok.

Arden:Dlaczego spotykam tylko idiotów przemknęło mu przez myśl.
- Mam na myśli, że przyleci tu sabotażysta, niekoniecznie z tej planety. Skoro nie chcieli niszczyć statku, to pewnie chcieli coś odzyskać ze statku, więc pewnie za jakiś czas się pojawią. Chyba, że ich wybuch miał być silniejszy, a coś poszło nie tak. - Zastanowił się, czy jego obecność w magazynie, i to, że zasłonił się mocą przed płomieniami wychodzącymi z komory napędu, mogło zatrzymać wybuch na tyle, że nie rozerwało całego statku, ale to było wielce nieprawdopodobne.

Trash przytaknął Linthowi, gdy ten mówił o rozbijaniu się, i drugi raz gdy mówił o szczęściu. - Miejmy nadzieję, że szczęścia starczy nam jeszcze na trochę - mruknął.- Ale ta bomba.. Ktokolwiek ją podłożył, nie miał na celu całkowitego zniszczenia statku. Nie wygląda mi to na błąd w sztuce. Ktokolwiek przyleci, będzie oglądał statek, a ewentualnych ocalałych - nas - zabije lub przekona, że to nie on.. Tylko co, do licha, takiego wartościowego w tym statku? Mamy coś ukryte? Bez sensu, bomba na tyłach, przód uderza o grunt, gdzie tu coś ukryć tak żeby nie zniszczyć...

Tessa:- To nie ma sensu... Skoro wdarcie na statek i podłożenie bomby nie stanowiło dla nich problemu to gdyby chcieli coś ze statku, po prostu by to zabrali. My nic nie wiemy, więc to nie o nas im chodzi. Jeżeli rzeczywiście nie zamierzali nas zabić to musiało im chodzić o naszego Jedi... Albo o jego datapad! Powinniśmy się spodziewać gości w najbliższym czasie... Proponuję wystawić warty i czym prędzej się wziąć za robotę - czas nie jest naszym sprzymierzeńcem!

Zmrok zapadł szybko, wiele pytań pozostało bez odpowiedzi. Raczej należałoby powiedzieć, iż żadna nie udzielona. Staraliście utrzymać się warty co okazało się względnie proste - nikt nie spał. Nikt nie spał bo lało, nikt nie spał bo w żyłach nadal buzowała adrenalina, która mówiła przemęczonemu wrażeniami organizmowi "Działaj, działaj!". W reszcie nikt nie spał bo w nocy dżungla zaczęła żyć własnym życiem i wszystko co tylko mogło wydawało odgłosy, raz pohukiwania, raz warkot. Do tego jakieś cholerne owady, które były wszędobylskie i ciekawskie. Świt nastał tak samo nagle jak noc. Kilka chwil i w dżungli nastała szerów, mgła i błoga cisza...przerwana kanonadą dźwięków. "Cholerne ptaki drą mordy"- pierwsza myśl Tessy i zapewne połowy zaspanych osób. Rano uzupełniliście energię i zjedliście jakieś śniadanie. Z nadejściem dnia wszystko wydawało się prostsze. Jednak nie było...

Trash
Skoro świt wstałeś i od razu zabrałeś się do roboty. Nie sądziłeś, że zniszczenia są aż tak olbrzymie. Naprawa statku, posiadając części zajęłaby ci kilka miesięcy. Części których nie posiadasz. Wedle Twojej oceny lepiej będzie poszukać statku na tej planecie. Jednak są też dobre wiadomości. Ten statek można wykorzystać jako zapasowe części gdyby udało się znaleźć jakiś statek w miarę funkcjonalny. Przynajmniej na tyle zda się ten wrak.

Wszyscy
Trash podzielił się z wami swoim odkryciem. Decyzja zapadła szybko i była jedyną możliwością, przynajmniej na tę chwilę - przeszukać okoliczne tereny. Postanowiliście, iż każdy z was weźmie komunikator i pójdzie kawałek w jedną stronę i wróci. Będziecie iść parami. Tak bezpieczniej. W razie czego nie zgubicie się. Na wszelki wypadek wzięliście racje na jeden dzień, tak tylko na wszelki wypadek i ruszyliście - mieliście spotkać się po południu przy wraku. Tessa miała pozostać i pilnować mienia. O ile poszukiwania czegokolwiek spełzły na niczym o tyle...

Trash i Arden

Znaleźliście jakiś kopiec w okół walały się zmurszałe kamienie. Były one ociosane i to dość umiejętnie. Cały kopiec był niewielki w okół były resztki muru i właśnie te resztki muru... Cywilizacja! Na pewno są tu jakieś formy życia z jakąś cywilizacją, być może techniczną. Tak czy inaczej coś znaleźliście...

Lucien i Linth
po powrocie do obozu zauważyliście jakieś...strzały. Po chwili osłony statku wyłączyły się. Były ustawione na automatyczne wyłączenie. Tessa gdzieś zniknęła.

Tessa

Biegłaś za agresorami, jakimiś ludźmi, którzy ostrzelali wrak statku. Nie dość, że noc nie była najlepsza to jeszcze jakieś dzikusy strzelały do statku i do Ciebie. Co chwilę traciłaś ich z oczu tylko po to by zobaczyć kolejnego dzikusa z łukiem. Chyba kilku z nich trafiłaś z blastera. Tak czy inaczej dobiegłaś na polanę, a tam była wioska owych dzikusów. Gdy tylko Ciebie zobaczyli, przybiegli i zaczęli bić pokłony. Jakiś człowiek z czaszkami przy pasie i zwykłej lnianej przepasce odwrócił się do swych ludzi i potrząsając rękoma zaczął wykrzykiwać coś jakby:
- Nera, Nera! Taladi bi czum bóg taladi re nakum! Askalipja! Askalipja!
Rozpoznałaś dwa słowa, po pierwsze bóg, a po drugie nera. W Twoim języku znaczyło to brat...
Oni w tym czasie pokorni bili pokłony, a kobiet zaczęły przynosić owoce i w koszach stawiać pod Twoimi nogami... Byłaś poza zasięgiem komunikatora.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline