Peter otworzył oczy z wdzięcznością. Wdzięczny był nie za to że przeżył atak Sentrego, czy za to, że obudził się w szpitalu. Parker dziękował za to, że nie musiał znów śnić o śmierci May i o tym, jak sam mało nie zabił Kingpina. Wdzięczny był za to, że zajęty ratowaniem świata, mógł choć na chwilę zapomnieć o wszystkim, co go spotkało.
Spider spojrzał na dwie młodsze wersje siebie samego. Przez chwilę obawiał się, że to Skrulle, ale zdecydował się tego nie roztrząsać. Poza tym paplanina wskazywała, że to jednak on. - Kim jesteście?
Spojrzał na Empire State Building. - I co, mamy się tam włamać? Może mi ktoś powiedzieć, dlaczego nie do fortu Knox? Tam byłoby jeszcze zabawniej! - krzyknął.
Rozprostował ramiona i sprawdził sieciosploty. Wszystko wyglądało ok. - Hey ho, let's go! - powiedział melodyjnie - Znając Normiego to i tak strażnicy są tutaj tylko dla picu, a on czeka na nas w środku ze swoją demoniczną fryzurą. |