Peter rozglądnął się dookoła. - Madame, zaczekaj! - zawołał - Gdzie właściwie jesteśmy? To znaczy w jakim świecie. Wiesz, nie chcę, żeby się okazało, że w tym uniwersum, jakimś chorym zbiegiem okoliczności ktoś wybrał JJJJ'a Burmistrzem Nowego Jorku, albo, że tutaj Pete Parker jest geniuszem zbrodni. Czy tak w ogóle, jeśli ktoś nas zauważy, to nie zadzwoni na policję, że trzech idiotów buja się na linie i zaraz zrobi sobie krzywdę? Norman mógłby zacząć coś podejrzewać, jeśli zobaczyłby nas ot tak w TV.
Przyjrzał się dokładniej swoim odpowiednikom. Obydwaj mieli najwyżej po osiemnaście lat. Jeden z nich również ubrany był na czarno, jednak kostium sprawiał wrażenie żyjącego. Spider zaklął w myślach. Venom. Ostatnie czego potrzebował to użeranie się z pyskatym, przemądrzałym, nie potrafiącym się pohamować nastolatkiem. Drugi był niekompletnie ubrany i również miał jakieś problemy z agresją. Cóż - pomyślał - Nie mogłaś trafić na chociażby jednego przyjacielskiego pajęczaka, co. |