Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2010, 12:37   #24
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Kirisu był w swoim żywiole. Błyszczał niby bohater, jakby już w pojedynkę uwolnił miasto przed zgrają.. hordą demonów. Opowiadał o swojej zażartej bitwie jak natchniony, głośną nutę dramatyzmu do całości dodając i miejscami prezentując rękami co bardziej wybitne zamachnięcia, pchnięcia i bloki jakie wykonywał swoim orężem. Nie omieszkiwał też od czasu do czasu dobitnie podkreślać liczbę zdobytych przez nich głów, aby ta ilość dotarła do każdych, nawet najbardziej niechętnych uszu. Zadowolony był, aż przez to zwycięstwo zdawał się podrosnąć nieco i nabrać jeszcze większej pewności siebie. Maruiken mogła sobie wyobrazić, jak młodzian dzięki takim historiom był w stanie zjednywać sobie prostoduszne dziewki złaknione heroicznych wyczynów i związanych z nimi mężczyzn. A chociaż ona jedną z nich nie była, to i tak co rusz poszukiwał u niej oznak zainteresowania jego osobą. Znać było zatem, że zakończenie ostatniej nocy nie popsuło mu humoru czy tam nastawienia do niej. Może i później nawet został nagrodzony snami przekraczającymi granicę przyzwoitości.
Leiko zaś siedziała przy nim cicho, sama ni słowem jednym nie odchylając choćby rąbka tajemnicy przebiegu swojej walki z oni. Potrzeby takiej nie miała, a gdyby kto zbytnią ciekawością się wykazał i ją o to spytał, to z uśmiechem czarującym i jakim stwierdzeniem krótki by zbyła ten temat. Jadła śniadanie uśmiechając się przy tym nieznacznie. Ni to ironicznie, ni to w przypływie wesołości. Było to typowe dla niej enigmatyczne uniesienie kącików ust, które pozornie było wolne od emocji, ale każdej patrzącej się na nią osobie jawiło się inaczej. Taki Płomień dla przykładu mógł z łatwością odczytać tę mimikę jej twarzy jako radującą go oznakę dumy z jego łowieckich wyczynów. Cała prawda jednak była ukryta głęboko we wnętrzu jej bogatej duszy i nie zamierzała dać się poznać.

Nie było trudno zaobserwować, że ona i jej partner padali ofiarą lekceważenia i oceniania ich umiejętności po.. no właśnie, po czym? Jego po młodzieńczej werwie, niezachwianej pewności siebie i gorącokrwistej brawurze? Naturalny dzięki temu był, nie starał się udawać kogoś innego, a jego beztroska odganiała mgły znudzenia, które mogły kobietę sobą otulić przy reszcie towarzystwa. Właśnie, a Leiko? Bo podobno jej płeć słabszą była, tak? Do tego jeszcze urodą mogła się poszczycić i spokojnym, dystyngowanym zachowaniem, w którym nie można było się doszukać ni szczypty agresji lub impertynencji. To z góry ją skreślało z bycia braną na poważnie za łowcę oni. Blizna jaka szpecąca przynajmniej większą część jej twarzy, albo chociaż broń ciężka i widoczna z daleka z pewnością zmieniłyby rozumowanie wielu osób względem niej.
O ile jednak jej samej nie zależało na zmianie swego wizerunku, o tyle utarcie nosa temu i owemu za pomocą Płomienia wydawało się być elementem wprowadzającym jej trochę zabawy w całe polowanie.

Pomiędzy słowami pstrokatego ogniście łowcy zabrzmiało dźwięczne stuknięcie, gdy kobieta naczynko na blat stolika odstawiła. Za wspólnie spędzone śniadanie wszystkim dwornie podziękowała i podniosła się z zamiarem wypełnienia sobie reszty poranka jakimś zajęciem.
Kiedy przechodziła za Kirisu to dłoń jej jakże niesfornie i zapewne wbrew woli kobiety natrafiła na ramię młodziutkiego łowcy. I tak samo przypadkiem zupełnie przesunęła się zmysłowo ku jego szyi, której skórę zaledwie koniuszki długich palców musnęły. Delikatnie, ledwie wyczuwalnie. A jednak zmusiło jego ciało do przywołania rozkosznego dreszczu. Wypowiadanym słowom zaś zburzyło beztroskę i poplątało je niecnie. Tak urocza reakcja.. Dotyk ten, pomimo swej subtelności i lekkości, budził wspomnienie poprzedniej nocy. Nie tak namiętnej jak Kirisu pragnął, ale ciągle przyjemnej, której echo podjudzane było przez opuszki już sunące przez jego kark. A samo zaistnienie tego gestu niosło za sobą pewność, że przecież kobieta ciągle pamięta, że on cały czas ma swoje miejsce w jej myślach, a kolejny wspólny wieczór znowu może być interesujący. Nie potrzebowała o tym mówić na głos, by zadbać o rozpalenie w nim ognia. Jakże troskliwa, doglądająca, aby jego płomień do niej się nie wypalił... Tak dalej roztaczająca swój czar palcami, które w trakcie swej wędrówki zaplątały się psotnie w kosmyki jego włosów i pociągnęły za sobą jeden koniec czerwonej przepaski. Niby czas długi, wieczności pragnący sięgnąć, acz naprawdę to zaledwie kilka sekund ta słodka tortura trwała..
I wszystko minęło. Cała magia prysnęła tak szybko i niespodziewanie jak się pojawiła. Stukot wtórował krokom Leiko, ale ustał on na moment robiąc miejsce dla odgłosu rozsuwanych drzwi gospody. Jeszcze tylko trzaśnięcie ciche, następujący po nim szelest napinanego materiału parasolki i kobieta opuściła Szczęśliwą Brzoskwinkę.



***




Dom kupca Wu Shen robił wrażenie. Wspaniały, każdym drobiazgiem mogący świadczyć o zamożności jego mieszkańców, tym samym nie pasujący do statusu jego właściciela handlującego jedwabiami. Także i wnętrze budynku było pełne przepychu, aczkolwiek nie trzeba było mieć bystrego spojrzenia, aby zauważyć jego zaniedbanie i lekki nieporządek powodowany brakiem kobiecej ręki. Tak piękny, a jednak.. tak bardzo wypełniony aurą smutku. Zmieniał on kolorowe barwy zdobień na szarość, która w żadnej mierze nie cieszyła. Długa szpila tego wrażenia ugodziła głęboko kobietę, wymuszając westchnienie żalu. Mieć wszystko i dzielić to tylko z półmrokami tańcującymi w kątach, gdyż nie ma się z kim cieszyć swym dostatkiem. Bogowie potrafili być kapryśny i czasami swym ironicznym humorem się wykazać w stosunku do śmiertelników..

Sam mężczyzna bynajmniej nie sprawiał wrażenia osoby pławiącej się w luksusach. Był cieniem człowieka, którego życie przybiło nazbyt wiele razy, co było prawie namacalne. Skulony, o cerze wskazującej na rzadkie wystawianie się na słońce oraz oczach zaczerwienionych, chociaż łzy w nich pewnie już dawno się skończyły. Wprawdzie ubrany był w dobrej jakości kimono, ale jego świeżość odbiegła od pierwszej. Tak, był zaniedbany, ale nie przejmował się tym, za bardzo pochłonięty w swym załamaniu.
Nim Leiko zdążyła zareagować czy to ruchem swego ciała, czy zaledwie słowem krótkim tłumaczącym tę wizytę, kupiec zniknął. Nie magicznie lub za pomocą jakiejś podrzędnej sztuczki dla ubawienia gawiedzi, ale jak tylko ją wpuścił do swego domu to skłonił się uprzejmie i zniknął za innymi drzwiami po uprzednim poproszeniu ją o poczekanie kilku chwil. To oraz brak choćby odrobiny zdziwienia na jej widok nieco zbiło ją z tropu, bo nie było czymś co spodziewała się zastać. Na szczęście jej niepewność nie trwała długo, bo mężczyzna dość szybko wrócił i podał jej zwój. Po rozwinięciu go kobieta została przywitana przez pięknie wykaligrafowane słowa.


Cytat:
Słońce miłości
ogrzeje twoją duszę
zakwitną wiśnie

Ciekawość prowadzi twą drogę do mnie, więc spotkajmy się wieczorem w opuszczonej świątyni.

Ronin przewidział jej ruch. I zaatakował z wyprzedzeniem. W sposób zdecydowanie wyrafinowany. Całość przypominała list miłosny, jakie samuraje wysyłali swym kochankom po wspólnie spędzonej nocy. Oczywiście Maruiken wiedziała, że za tymi słowami nie kryje się uczucie tylko gra pozorów. W końcu, co podejrzanego jest w liście miłosnym, ne? Zwłaszcza skierowanym do pięknej kobiety.
Śmiech melodyjny. Śmiech pogodny . Śmiech będący reakcją na tak zręczny ruch ze strony mężczyzny rozległ się, acz tylko w umyśle Leiko. Jednak pozostawił swoje odbicie na jej licach w postaci bliżej nieokreślonego uśmiechu igrającego na lekko rozchylonych wargach. Uśmiechu, który w mniemaniu kupca był speszony, ale za prawdziwe zadanie miał tuszować przed nim mieszaninę zdziwienia i perwersyjnej radości kobiety z tak intrygującego obrotu zdarzeń. Niechaj w jego oczach będzie kochanką, osobą, do której zatrudniony przez niego ronin pałał uczuciem, nawet jeśli tym całkowicie cielesnym. Bywała i takimi kobietami w swoim życiu.

-Opuszczona świątynia.. – wyszeptała niby to w zamyśleniu, ale tak naprawdę to na końcu dodała od siebie ton sugerujący pytanie. I okazało się to być dobrym posunięciem, gdyż kupiec pomimo stanu w jakim się znajdował, od razu jej wytłumaczył gdzie znajdowało się to miejsce spotkania jej i ronina.
Podziękowała mu za wszystko i zaczęła się wycofywać z zamiarem opuszczenia jego domu, ale Wu Shen odezwał się sprawiając, że zatrzymała się tych kilka kroków od niego.
-Jesteś jedną z tych łowców od Jinzo, prawda? - w sposobie w jaki wymówił imię ich zleceniodawcy było słuchać złość, która jego cichemu, jakby ciągle odległemu głosowi nadawała trochę mocniejszego tembru.
-Hai. Wieści szybko się rozchodzą w mieści – odparła krótko. Leiko skłoniła się przy tym wdzięcznie, co było tylko oznaką jej dobrego wychowania, a nie chęci pomanipulowania mężczyzną. Nawet ona wiedziała, kiedy takie praktyki były nie na miejscu.
-Miło, że łaskawie postanowił w końcu zadbać o bezpieczeństwo miasta. Szkoda, że przez jego bagatelizowanie całej sprawy niektórzy z nas stracili wszystko – powiedział dość ironicznie, ale bez wielkiego gniewu. Wydawało się, że kupiec i takie emocje z trudem z siebie wykrzesywał, jakby nie było w nim nic innego oprócz przytłaczającego jego ciało i duszę cierpienia z powodu straty. Nie widział dalszego sensu w życiu, a zapewne jedynym co zmuszało go do ciągnięcia tej ponurej, samotnej egzystencji była zemsta na oni. Nie ratunek Nagoi przed nimi, ale własna, całkiem osobista potrzeba zemszczenia się na nich. Za pomocą kogoś innego, naturalnie – Gdyby tylko Jinzo zebrał was wcześniej..
Zacisnął słabo dłonie w pięści. Maruiken podejrzewała, że kupiec zbytnio nie chował się ze swoimi poglądami. Wprawdzie nie wychodził w miasto, aby wszystkim o nich opowiadać, ale korzystał z okazji, gdy ktoś akurat do niego sam przychodził. Czy miał prawo obwiniać Jinzo na swoje nieszczęście? Ona nie była od oceniania ludzkich zachowań, tylko od wykorzystywania ich na swoją korzyść. Ale w tym momencie pochyliła głowę wprawiając w ruch długie pasmo włosów opadające na twarz.
-Nie ma na świecie odpowiednich słów, którymi mogłabym wyrazić moje współczucie z powodu Twej straty Wu Shen-san – powiedziała z szacunkiem i powagą. Nie przywykła do takich wypowiedzi padających z jej ust, ale ta sytuacja wydawała się być do takiej reakcji z jej strony.
-Wystarczy mi, że głowy tych pomiotów potoczą się ulicami.. – rozluźnił mięśnie i pokręcił głową w smutnej rezygnacji - Nie zwróci mi to mojej rodziny.. ale cóż innego mi pozostało?
Zaszkliły mu się pozbawione jakiekolwiek blasku oczy, więc przesłonił je jedną ręką, drugą zaś dając swojemu gościowi znać, że lepiej będzie jak go już opuści. Chociaż początkowo Leiko planowała dokładne wypytywanie kupca o tematy związane z demonami, aby gdzieś pomiędzy nimi natrafić na informację związaną z roninem.. ale to było zanim otrzymała liścik. Zatem pożegnała się z nim dobrze wiedząc, że w żaden sposób nie poprawiłaby jego nastroju. Wątpiła, aby ktokolwiek był w stanie tego dokonać.

Wyszła z jego domu, parasolkę rozłożyła, aby skryć się w jej cieniu i zacząć się kierować wąską uliczką. Oddalając się zrzuciła z siebie całun żałobności, który okrył ją sobą w trakcie tej krótkiej wizyty i otrzymany zwój ponownie rozwinęła. Na eleganckim, zgrabnym piśmie skupiła w pełni swe myśli oraz spojrzenie, jednocześnie nieprzerwanie, acz powoli parła przed siebie, wymuszając na innych ludziach lawirowanie naokoło niej.
Ronin był wyraźnie pełen sekretów czym ją zainteresował. Nie jako mężczyzna, chociaż gdyby kobieta odczuła wystarczająco duże pragnienie to nadałby się do jego zaspokojenia, ale jako fragment układanki. Czasami nawet pojedyncza jednostka była w stanie wypełnić w niej lukę, a ten osobnik jeszcze dodatkowo był sprytny. Ah! Dla Leiko był niczym najlepszy kąsek pośród innych słodkości wypełniających pudełeczko jakim była Nagoja.

Ale cierpliwa była i nie dała się ponieść emocjom. Bliżej jej było do przeanalizowania zaistniałych okoliczności niż do popadania w jakieś ślepe zachwyty. Może i poprzedniej nocy był uprzejmy, czarujący nawet.. ale przecież ona też taka była, więc dobrze wiedziała jak bardzo to potrafiło być złudne i mamiące. Jakże łatwo było przyjąć groźną pozę wywołującą na równi ze sobą strach i szacunek pośród ludzi, przy tym także i podejrzliwie ich do siebie nastawiając. Zastraszanie, gardzenie otoczeniem, lubowanie się w przelewaniu krwi, machanie komuś mieczykiem przed nosem.. Gdzie w tym finezja porównywalna do misternej sztuki bawienia się cudzym umysłem, instynktem i pragnieniami? Zdobywanie cudzego zaufania, manipulowanie myślami innych osób, aby sunęły we właściwym dla niej kierunku, czarowanie słowami i zachowaniem.. aż cel sam z radością podzieli się posiadanymi informacjami, będzie przydatną gliną formującą się pod smukłymi paluszkami lub niczego się nie spodziewając odsłoni się na zabójczy cios. Tak, natura ludzka była dla Leiko wspaniałą rzeczą. Szczególnie, gdy już była w stanie odkryć do niej odpowiednie dźwignie.
A jeśli i za jego zachowaniem kryło się coś paskudnego, to musiała być wielce ostrożna wieczorem i przygotować się wcześniej do tego spotkania, aby naiwnie, pod wpływem słów słodkich tam nie przyjść.
Któż przecież wiedział, czy to tajemniczy „tylko ronin” w pułapkę ją pragnie ściągnąć, czy to może on w jej pajęczynę wpadnie.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 05-10-2014 o 02:47.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem