Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2010, 17:09   #26
Feataur
 
Feataur's Avatar
 
Reputacja: 1 Feataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetny
Powoli wychodził ze stanu medytacji. Jak zawsze, kiedy starał się wyciszyć, jego ciało doznawało orzeźwienia. Otworzył oczy i spojrzał przed siebie. W odległości metra od niego siedział stary mnich. Ubrany w tradycyjny pomarańczowy ubiór, z ogoloną głową, trzymający charakterystyczną makię w dłoni. Kohen nie wiedział, ile ma lat, lecz jego pomarszczona twarz sugerowała dość podeszły wiek - być może nawet pięćdziesiąt lub sześćdziesiąt lat. Spoglądał on na youjutsusha z pogodnym uśmiechem. Takami zastanawiał się, czy to medytacja tak pochłonęła go, że nawet nie usłyszał, gdy starzec podchodził, czy może to jego gość potrafił poruszać się tak cicho. Niemniej - była to świątynia. Wiedział, że w jej obrębie nie powinna go spotkać żadna krzywda. Szczególnie, kiedy przyszedł tutaj kontemplować.
- Witaj, święty mężu - powiedział uprzejmie Takami, kłaniając się niemal do ziemi. Jeszcze kilka lat temu sam nosił takie szaty - Jeśli zakłóciłem wasze wa, upraszam o wybaczenie.
Mnich uśmiechnął się szeroko, ukazując duże braki w uzębieniu. Mag odwzajemnił go, chwaląc się może bardziej zasobnym stanem uzębienia, choć niekoniecznie ładniejszym.
- Witaj, poszukujący odpowiedzi - odparł mnich, dalej szczerząc dziąsła - Jak podoba ci się w naszej świątyni?
Kohen zastanowił się nad odpowiedzią. W sumie nie była ona zbyt trudna. Świątynia może i nie stanowiła takiego arcydzieła, jak słynny kompleks Świątyni Horyuuji, niestety zniszczony podczas wojny doszczętnie, ale nie była również uboga.
- Stanowi doskonałe miejsce do osiągnięcia Oświecenia - odparł, dobierając odpowiednie słowa.
Mnich pokiwał głową.
- Mądre słowa i dziękuję ci za nie, czarowniku.
Youjutsusha
strapił się nieco, wiedząc, że jeśli ten człowiek rozpoznał w nim maga, to musi on być nie tylko mądry, lecz zdołał dostąpić już jednego z wyższych poziomów Oświecenia.
- Słyszałem o tobie od młodych mnichów - wyjaśnił, jednak tajemniczy uśmiech, który pojawił się na jego obliczu, skłaniał do myślenia, czy było to jedyne źródło jego wiedzy - Ty i tobie inni przybyliście by pozbyć się oni nawiedzających to miasto.
Kohen skinął głową.
- Takie mamy zadanie - potwierdził Takami - Powiedziałeś, że poszukuję odpowiedzi. Co miałeś przez to na myśli?
Starzec spojrzał na niego spod siwych brwi.
- To, co powiedziałem - odparł lakonicznie mnich, a jego palce stale przesuwały kulki makii, jak gdyby mnich wciąż się modlił - Szukasz Oświecenia, jak każdy człowiek w swym życiu. Czy to nie jest prawdą?
- Owszem, masz rację
- powiedział po chwili milczenia Kohen - Budda naucza nas, abyśmy każdym czynem w swoim życiu zdążali ku doskonałości. By wyrwać się z kręgu reinkarnacji i połączyć się z Buddą w Nirvanie.
- I dlatego nie osiągasz celu
- skwitował go mnich, kręcąc głową - Czytałeś sutry?
- Co masz na myśli?
- zapytał, kiedy usłyszał, co powiedział jego rozmówca - Tak, czytałem. Przez pewnien okres w życiu sam byłem mnichem. Uczyłem się u Rennyo-sama, w sekcie Jōdo Shinshū.
- Nie zostało już was wielu, to smutne
- mruknął ze współczuciem mnich - Wojna to okropna rzecz. Tyle krwi, tyle śmierci...
Starzec wyglądał, jakby zamierał pogrążyć się we wspomnieniach. Kohen, którego zaintrygowaly słowa mnicha, nie dawał za wygraną.
- Co oznacza, że nie osiągam celu? - spytał ponownie.
Mnich ponownie spojrzał na maga.
- To, że każde pragnienie, nawet osiągnięcia Oświecenia, oddala nas od niego. By je osiągnąć, musimy odrzucić to co ziemskie - pokusy, żądze, małostki, cele... Wszystko. W ostateczności porzucimy też nasze ciała. A Oświecenia dostąpią tylko ci, którzy za życia nie pragnęli niczego.
- Więc co trzeba by było zrobić, by je osiągnąć? Co jest złego w pragnieniu osiągnięcia Nirvany, jak i życia?
- Samo pragnienie. Przecież to oczywiste. Czemu trzymasz się życia? Przecież ono jest nieskończone, w wielu żytowach. Woda nie pyta, dlaczego płynie; drzewo ne pyta dlaczego rośnie. Wszystko jest karmą, która otacza nas zewsząd. Nie uciekniesz przed swoim losem, nemezis swojej karmy.
- A gdybym próbował? Czy jestem z góry skazany na porażkę?
- dociekał Takami, którego myśli zaczęły krążyć wokół słów pewnego Chińczyka. Tego, którego słowa, stały się dla niego wyrokiem - Nie mogę zmienić niczego, by nie umierać powolną i bolesną śmiercią? Czy to moja karma?
Starzec spojrzał na Takamiego i zmarszczył czoło. Najwidoczniej słowa maga nieco zmartwił, lub zezłościły mnicha.
- [i]Wszystko należy akceptować z pokorą. Ale [i/]- dodał, kiedy twarz Kohena nabrała ponurego wyrazu - nic nie jest ustalone. Każdy jest w stanie zmienić swój los, mimo iż jest to niewskazane. Czy sam Budda nie wyszedł ze swojego pałacu i nie zaczął nauczać? Przecież jego losem było być księciem, osobą nieskażoną złem świata ziemskiego. Lecz w swej mądrości wybrał drogę czystości ciała i ducha, wyrzekając się wszystkiego i na przekór wszelkiemu losowi osiągnął Nirvanę. Spójrz na jego drogę. Idąc jego śladami możemy osiągnąć Oświecenie i wydostać się z nieskończonego kręgu życia.
Takami myślał przez chwilę, wsłuchając się w szum wiatru w niedalekich drzewach. Skierował wzrok na pobliski ogródek zen. Jeden wielki głaz, otoczony morzem piasku, ułożonym w przepiękne wzory.
Wzrok mnicha podążył za spojrzeniem maga.
- Ten wielki kamień to Nirvana - powiedział ni z tego ni z owego. Kohen nie przerywał, wiedząc, że słowa wymawiane przez tego człowieka były mądrością wynikającą i z doświadczenia, jak i z sutr i mantr jego filozofii - My zaś stoimy na granicy piasku. Nasze drogi do Oświecenia są równie kręte co owe wzory na piasku. Czasami stają się spiralą, oznaczającą nowe narodziny, które dalej prowadzą do celu. Do Nirvany i Oświecenia .Każdy z nas podąża tą ścieżką. Niektórzy jednak nie potrafią odnaleźć właściwej drogi, a nadkładana odległość stanowi barierę oddzielającą ich w następnym życiu od celu.
Takami słuchał, podążając jednym z rowków w piasku. Czy to moja ścieżka?, pytał samego siebie, próbując analizować swoje czyny. Czy zakręci ona się wokół siebie, powodując moją śmierć i narodziny w kolejnym cyklu życia? Czy po wieczność będę wędrował tylko po to, by nigdy nie dotrzeć do celu?
Zadał te pytania swojemu rozmówcy.
- Jeśli to twoja karma, nic nie zdziałasz, siedząc i pytając - odpowiedział mnich - Tylko czyny i medytacja pozwalają zobaczyć więcej. Więc czyń co w twojej mocy, aby naprawić swoją karmę oraz medytuj, by oczyścić swój umysł z pragnień i innych celów. Stań się jak pusta czarka gotowa do napełnienia przez ocha. Gdyż jedynie w pustym i czystym naczyniu człowiek może rozkoszować się idealnym smakiem herbaty. Bądź takim naczyniem, a mądrość Buddy niech będzie ocha. A następnie daj z siebie pić innym, dzieląc się wiedzą, której dostąpiłeś podczas Oświecenia.
- Tak jak każdy z buddów?
- Dokładnie. Lecz nie pragnij nim zostać. Każdy z bodhisatwa był człowiekiem, który nie żądał tego tytułu. Nawet o nim nie myślał. Był jedynie naczyniem mądrości Buddy.

Zapadło milczenie, przerywane jedynie rozlegającym się jazgotem cykad. Kohen zamknął oczy, wsłuchując się w ich dźwięk.
- Higurashi no naku koro ni.... - wyszeptał ledwo słyszalnie mnich.
- Coś mówiłeś? - zapytał youjutsusha, kierując spojrzenie ku starcowi.
- Kiedy cykady płaczą... Znasz ten zwrot?
Kohen pokręcił głową. Nigdy o tym wcześniej nie słyszał.
- Higurashi no naku koro ni oni ga okite iru - zacytował mnich, patrząc na Kohena. Tym razem w jego oczach nie było ani rozbawienia, ani radości. Tylko powaga i skupienie.
- “Kiedy cykady płaczą, budzą się demony” - powtórzył Takami, niczym werset mantry - Skąd to wiesz? I co to oznacza?
Spojrzenie starca nie zmieniło się.
- Demony istniały od zawsze - powiedział - Dlatego człowiek nauczył się rozpoznawać ich nadejście.
- Ale cykady zawsze grają o tej porze roku
- sprzeciwił się mag - A nie zawsze demony nadchodzą. Przecież nawet w zimie pojawiają się oni, a wtedy owady śpią.
- Po prostu zapamiętaj moje słowa
- odparł poważnie, po czym jego twarz znów przybrała łagodny i miły wygląd. Po chwili wzruszył również ramionami - Zresztą, co ja mogę wiedzieć? Jestem jedynie starym mnichem. A ludzie dużo rzeczy mówią.
Kohen nie był pewien, co myśleć. Jego argumenty były trafne, jednak nigdy nie zwracał uwagi na takie coś jak cykady w trakcie walki z oni. Może to była prawda? A może rzeczywiście ludzkie bajania.
- Dziękuję ci za rozmowę, święty mężu - powiedział mag, kłaniając się nisko, tym razem niemal dotykając czołem ziemi - I za radę.
-Podziękujesz korzystając z niej
- odparł mnich uśmiechając się lekko. Po czym spytał - A co tam słychać poza Nagoją? Skąd przybywasz poszukujący odpowiedzi?
Kohen był rad, że rozmowa zeszła na bardziej przyjemne tematy. Mimo, że często chciał rozmawiać o sprawach wiary, ten dzień nie należał do takich. Poza tym to, czego dowiedział się teraz, starczy mu na kilka dobrych tygodniu do rozmyślania.
- Pochodzę z daleka. Jednak obecnie udaję się tam, gdzie mogę służyć ludziom w walce z demonami. Źle się dzieje w Krainie Bogów. Oni zaś cały czas nawiedzają nasze ziemie. Poza tym kraj podnosi się po wojnie. Gdziekolwiek bym nie zawędrował, ruiny i cmentarze nie dają zapomnieć o okrucieństwach walk. Samo zaś miasto wrze, od kiedy wczoraj spłoną jeden z opuszczonych budynków - powiedział Takami, nawiązując do walki z Hario - Jeden z łowców okazał się nim nie być. Podpalił budynek...
Takami zastanawiał się, czy powiedzieć prawdę. Być może uzyskał by parę wskazówek, jednak zapewne byłby to lakoniczne lub metaforyczne porady. Nie chciał również narażać ich sprawy.
- …w którym ponoć ukrywały się demony - dokończył - Jednak nie było ich tam. Dzięki niech będą Buddzie, że ogień został szybko opanowany.
- To smutne... Ale zrozumiałe
- rzekł mnich kiwając głową - Jeśli człowiek zbyt szybko wyciągnie wnioski. Zbyt pochopnie. Łatwo wtedy o błąd.
Takami pokiwał głową.
- Mam nadzieję, że u was nie zdarzyło się nic złego - zapytał, mając szczerą nadzieję, że odpowiedź będzie pozytywna. Bo przecież to była świątynia. Zło nie miało tutaj wstępu, a może i któryś z mnichów był obeznany z egzorcyzmami?
- Jesteśmy w odosobnieniu od spraw tego świata. Nie możemy dzielić pokus, nawet stykając się ciągle z nimi - odparł staruszek - Przyjemności tego świata są kotwicą. Ciekawość również do nich należy - uśmiechnął się lekko - Staram się im nie ulegać. Ciekawości zwłaszcza.
Mag pokiwał głową.
- Więc na szczęście, problemy Nagoi was nie trapią - dopowiedział - Jestem rad, słysząc to. Jednak prosiłbym o ostrożność, święty mężu - rzekł do mnicha - A w razie problemów, posłać kogoś po mnie. Zjawię się w każdej chwili, by wam pomóc w walce z oni.
-Będę pamiętał
- odparł staruszek - Ty też nie zapominaj tego, co tu usłyszałeś. I niech twoja droga wiedzie cię ku Oświeceniu.
Kohen ukłonił się jeszcze raz i wstał. Skierował się ku wyjściu, odprowadzany spojrzeniem starego mnicha. W pamięci wyryły mu się słowa “Higurashi no naku koro ni oni ga okite iru.”...
 
Feataur jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem