Nastała niczym nie zmącona cisza. Sara nie odezwała się już słowem cały czas zamyślona i przestraszona. Spojrzała błagająco na Karolinę, ta jednak nie wiedziała co uczynić. Po chwili Kamil zaproponował dalszą podróż. Wszyscy z braku lepszych perspektyw na to przystali, i trójka już niedługo przedzierała się przez las. Wędrowali tak w milczeniu z godzinę, co chwila ktoś o coś spytał, na co osoba odpowiadająca od beąkiwała coś. Las wyglądał całkiem normalnie i ładnie, zwłaszcza w promieniach słońca. Powietrze przepełnione było zapachem żywicy, leśnego poszycia i wczesnych grzybów. Ptaki ochoczo śpiewały swe pieśni umilając wędrówkę. Ktoś rzucił jako pierwszy żart, reszta się zaśmiała i potem poszło już gładko i z górki. Śmiech trójki nastolatków roznosił się po lesie i tak minął im czas do popołudnia. Kamil z radością zauważył, że las robi się coraz rzadszy, a w oddali widać prześwity błękitu między drzewami. Wszyscy ruszyli raźniej na myśl o wyjściu z lasu. Przez ściółkę zaczęły przebijać się pierwsze źdźbła trawy, drzewa były coraz niższe i zaczynały przeważać pośród nich te liściaste. Zwłaszcza biało czarne brzozy z nisko opuszczonymi gałęziami. Karolina wpadła twarzą w jakąś pajęczynę i z obrzydzeniem zaczęła się z niej czyścić. Kamil natomiast wyraźnie rozweselał i nabrał nadziei jego twarz nabrała rumieńców, a oczy ochoczo błądziły za otwartym terenem. W końcu przedzierając się przez gąszcz paproci dotarli w końcu na skraj lasu.
Krajobraz był kojący i zachęcający, szerokie pola ciągnęły się na horyzoncie w dal i gdzieś tam pod drugiej skraju. Złota wysoka do pasa trawa kołysała się delikatnie na wietrze, gdzie niegdzie stały samotne lipy i buki, można by powiedzieć, że to polski kraj z czasów romantyzmu. Błękitne niebo z kilkoma chmurkami nie zapowiadało, żadnych gwałtownych zmian, jedynym co po chwili popsuło dobry nastrój trójce zagubionych, był fakt, że nie wiedzieli co dalej ze sobą zrobić, w końcu ruszyli dalej w pierwszym lepszym kierunku wyszukując oznak cywilizacji. Atmosfera się trochę rozluźniła. A potem brzuchy zaczęły burczeć, a usta piec z suchoty. Od wczoraj nic nie mieli w ustach i teraz zaczęło to o sobie dawać znać ze wzmożoną zajadłością. Gdy wtem na horyzoncie zamajaczył pewien kształt skryty pomiędzy grupką drzew.