Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2010, 23:50   #2
Eli
 
Reputacja: 1 Eli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znanyEli wkrótce będzie znany
Kilka lat wcześniej....

Palce niewolnicy Bettiny umiejętnie przekładały kosmyki włosów zaplatając długi i gęsty królewski warkocz. Owijały go dookoła głowy i upinały by żaden z niesfornych kosmyków nie przeszkodził w szermierczych zmaganiach. Niewolnica Sandrina nacierała olejkiem jej stopy, a sama królewna przeglądała się w ogromnym kryształowym lustrze i mrugała niepocieszona czasochłonnością porannej toalety. W głowie huczały jej słowa matki - Pamiętaj, że przyszła królowa musi być nią zawsze inaczej nie będzie nią nigdy. Proste plecy i nienaganna sylwetka... - królewna na samą myśl ziewnęła i ożywiła się dopiero w momencie, gdy niewolnice od niej odstąpiły i pozwoliły jej chwycić za pałasz i wybiec. W dzikich podskokach niczym młody, nieoswojony ogier wymachiwała swą bronią kreśląc w powietrzu pokaźne zygzaki, ale gdy już znalazła się przy wyjściu w mgnieniu oka przybyło jej około 5 - 7 lat. Z odpowiednią gracją i dystynkcją przywitała swojego avalońskiego nauczyciela, a następnie skinęła głową przyjacielowi, nad którym pastwiła się dzień w dzień zadając mu wciąż ciężkie szermiercze porażki. A może to on po prostu dawał jej zwyciężyć?


****

Gdy tylko udało się wyruszyć i wszelkie tiurskie niebezpieczeństwo zostało zażegnane, odetchnęła głęboko luzując gorset jednym, zwinnym ruchem ręki. Ściągnęła welon i z całej siły cisnęła nim za burtę. Wciąż jeszcze czuła jak krew niespokojnie pulsuje. Przygryzła wargę i oparła się o reling. Spojrzała swymi zielonymi oczami w dal i zamyśliła się ponuro. Plan był właściwie kompletnie nieprzemyślany. Liczyła, że poddani pójdą za nią, że po tych wszystkich tajnych spotkaniach, nawoływaniach zjednoczą się. Gdyby matka wtedy pozwoliła jej wziąć sprawy w swoje ręce. Gdyby wtedy przejęła koronę... - Ten skurwiel...- wydostało się z jej piersi, powtórzyła jeszcze raz - Skurwiel - Uwielbiała przekleństwa. Tak rzadko mogła wypowiadać je na głos. Tylko w swoich pamiętnikach używała sobie do woli i układała literackie wyliczanki. Siła tych słów oraz pasja, jaką w sobie niosły były jak pałasz, jak rapier, który tnie do żywego wszystko, co napotka na swej drodze. Teraz była na pełnym morzu i mogła wszystko. Absolutnie wszystko....gdyby nie...nieznajomy... Rozejrzała się dookoła, ale jakoś nie napotkała go wzrokiem. Przypomniała sobie natomiast, że to ona kieruje okrętem.. Podbiegła do mesy oficerskiej i ustaliła kurs wbijając sobie do głowy, że kursu trzeba również precyzyjnie pilnować.
Teraz pozostało tylko postawienie żagli... Rozejrzała się po raz kolejny, a kiedy udało jej się dojrzeć zamyślonego George’a uśmiechnęła się do niego kurtuazyjnie:
- Już tylko rejowe pozostały.... - chrząknęła i spojrzała na ogromne płótna poprzywiązywane do reji - Zapraszam Waszmościa na kolejną naukę - powiedziała to już całkiem pewnie z charyzmą iście kapitańską. Podkasała rękawy i zabrała się do dzieła. Wspólna praca i męskie towarzystwo przypomniały jej Keitha. Uśmiechnęła się do swoich wspomnień i zamrugała szybciej powiekami hamując łzy. Chyba zbyt wiele emocji, zbyt wiele wrażeń...To już był na szczęście ostatni żagiel. Spojrzała z dumą na towarzysza:
- No! Niech Waszmość spojrzy, jacy dzielni z nas marynarze! - wskazała na trzy postawione żagle. Następnie podążyła do koła sterowego, do którego szybko się przywiązała i zdyszana usiadła, tak by nawet w czasie drzemki być na stanowisku... - Myślę, że możemy już teraz odpocząć -zerknęła na George’a przyjaźnie.

****

Obrzuciła ciepłym spojrzeniem wszystkich przybyszy:

- Nie spodziewałam się, że morze tak szybko podeśle mi tylu gości. - ścisnęła amulet na piersi i uniosła lekko lewy kącik ust - Jako że nasze losy splotły się w jeden liczę na państwa lojalność i współpracę. Byłabym wdzięczna, aby każdy przedstawił się byśmy mogli uznać, że choć trochę się znamy.
 
Eli jest offline