Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2010, 20:02   #6
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Kajuta była największa na Piranii, właściwie jedyna i Kapitan był nieco niezadowolony, że musiał ją Rosalindzie odstąpić. Jednak to nie niezadowolenie Kapitana, a dziwny rozkaz Królowej był tym, co spędzało Rosalindzie sen z powiek i nie pozwalało relaksować się miłą podróżą morską. Dziewczyna wyciągneła przed siebie długie nogi, odziane w wysokie buty rozsiadła się wygodnie – na ile to było możliwe w takiej klitce – i zamyśliła się.

Zdarzało się jej już służyć za posłańca. Było oczywiste, że sekretne rozkazy bezpieczniejsze były w zakamarkach jej pamięci niż na pergaminowej karcie. Ta jednak wiadomość.. Rosalinda przepowiedziała sobie ją jeszcze raz w myśli, szukając ukrytych znaczeń … nie zawierała niczego. Niczego istotnego, zwykłe plotki. Oczywiście, mógł to być szyfr, ale mimo wszystko.. poczuła się, w jakiś sposób niedoceniona.

Poza tym… nie był to dobry czas na opuszczanie dworu. Pozycja powiernicy Królowej, którą sobie wywalczyła, nie została jej dana raz na zawsze. Wymagała stałego zachodu, troski, czasem eliminacji przeciwniczek z użyciem różnych dostępnych środków. Oczywiście, grono protektorów które otaczało Rosalindę było w stanie pomóc w utrzymaniu jej pozycji ( w podzięce za jej przychylność, pomoc w różnych sprawach, a czasem po prostu oszołomione jej urodą i względami, które okazywała), nawet w czasie jej nieobecności. Ale - nie wiecznie, na Boga! Kobieta z jej pozycją – tak wysoką, a jednocześnie tak chwiejną – musiała stale trzymać rękę na pulsie aby dbać o interesy swoje.. i swoich przyjaciół.

Silny wstrząs wyrwał ją z zadumy. Kilka sekund zajęło jej dostanie się na pokład, wpadła jak burza, uchyliła się przed nacierającym piratem, lekkie pchnięcie jego rozpędzonego ciało spowodowało, że rozciągnął się na wznak na pokładzie. Przyskoczyła do niego zanim zdążył wstać i wbiła obcas wysokiego buta w miejsce, które przysparzać może mężczyźnie równie wiele rozkoszy, co bólu. Pirat zawył i zwinął się na deskach, Rosalinda wytraciła mu rapier, podniosła go i sieknęła mu przez twarz. Jej ładne, pełne usta rozchyliły się nieco i wykrzywił je okrutny grymas, dziwnie nie pasujący do łagodności w olbrzymich oczach. Odrzuciła na bok spódnicę – żałując nieco, tak dobra wełnę trudno było zdobyć, nawet na królewskim dworze – i skoczyła w stronę pozostałych piratów.

Ktoś zadziwił by się może jej zaciętością, wyglądało nawet na, że to Rosalinda prowadzi abordaż, a nie odpiera atak. Element zaskoczenia – w połączeniu z wrodzonym talentem i gruntownym wyszkoleniem – szybko zapewnił jej przewagę. Ostatni z piratów nie próbował już nawet wałczyć, ale i tak go dopadła. Uważny obserwator mógłby nawet dostrzec w jej twarzy coś na kształt ekscytacji. Ale nikt nie miał czasu na przyglądanie się dziewczynie.

Kolejni piraci wyrzucani byli za burtę, a ranni dogorywali po kątach. Rosalinda odnalazła swoja spódnicę wciśniętą miedzy zwój lin. Otrzepała ją pośpiesznie stwierdzając z radością, że jest w znakomitym stanie. Nie kłopocząc się wracaniem do kajuty na powrót ja włożyła. Poprawiła przypiętą wysoko na udzie kaburę ze sztyletem i zakryła ją spódnicą. Kubrak wydał się jej nieco za luźny, ściągnęła go zobaczyła równe cięcie przez plecy. Koszula pod nim również był przecięta, ale ostrze wytraciło impet przy skórze, zostawiając tylko ledwie wyczuwalna palcami cienką, płytką rysę na plecach.

I wtedy go dostrzegła. Był olbrzymi, większy niż Rosalinda – pływająca przecież sporo z gustującą w morskich podróżach Królową – kiedykolwiek widziała. Zbliżał się powoli, w końcu zobaczyli stojącą przy sterze kobietę.

- Prawy sztak ... cholera. George! Przetnij tamtą linę po prawej. Szybko.

- Bóg... ktoś jednak nad nami czuwa – pomyślała Rosalinda i coś zalśniło w jej oczach. Uważny obserwator dostrzegłby, że jedna źrenica była szara, a druga niebieska. Wróciła do swojej kajuty, a raczej tego, co z niej zostało. Spakowała kilka ocalałych rzeczy do podróżnej sakwy i chwile potem znalazła się na pokładzie okrętu.

- Jestem Leila Wornsmith z Królestwa Reilan. Witam na pokładzie Elizabeth.

Leila Wornsmith! – jej nazwisko było znane na dworze - Czy ona nie powinna właśnie obdarzać swoimi wdziękami hana Azbura?- zastanowiła się Rosalinda – Cóż, może to tylko plotki… - popatrzyła na koronkowy gorset, przypominający górę od ślubnej sukni – a może i nie.

Rosalinda pochyliła się w ukłonie, medalion na jej piersiach zalśnił w rozcięciu opiętej, jedwabnej koszuli – Rosalina de Vilon, z dworu Królowej Teresy.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline