Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2010, 22:51   #30
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Stawiasz mnie w dość krępującej sytuacji - zaczęła Leiko , gdy pochyliła się i ręką sięgnęła ku jednej z czarek. Objęła ją miękko i uniosła, aby z nonszalancją zacząć obracać w palcach.
-Przewidziałeś, że pójdę do Twego kupca. Ku mojemu zdziwieniu, nawet teraz wiesz jak się do mnie zwracać, kiedy mi co do Twojej osoby zostają zaledwie domysły – kontynuowała swą myśl, a chociaż pozornie niezainteresowane spojrzenie miała zawieszone na kołyszącym się trunku, to w jej głosie drobną sugestię rozżalenia dało się usłyszeć -Ciągle jesteś o kilka kroków przede mną i nie pozwalasz się dogonić..
Zaprzestała ruchami swej dłoni zsyłania chaosiku na wypełnione sake wnętrze czarki i zbliżyła ją na niewielką odległość przed rozchylonymi w kurtuazyjnym uśmiechu wargami. Swym kolejnym słowom nadała figlarnego brzmienia, które to jednak nie obejmowało jej oczu teraz już obserwujących mężczyznę znad krawędzi trzymanego naczynka - Tylko ronin-san.
-Hai...przyznaję. Ale... czyż nie wspomniałem wczorajszej nocy, że osoby zatrudnione przez Jinzo rzucają się w oczy? Nie tylko w moje zresztą. Jakie wywarł na tobie wrażenie Dasate-sama?- odparł ronin skromnie spuszczając spojrzenie i maskując wesoły uśmieszek. I o tym wiedział. Następnie zaś rzekł.- Nie przewidziałem, że pójdziesz do kupca Maruiken-san. Miałem nadzieję, że to zrobisz. A co do mego imienia. Mam już nowe, ale nadal lubię brzmienie mego starego imienia... Kojiro.
-O kroczek drobny bliżej.. – kobieta mruknęła dość wyraźnie i już zamiar miała upić trochę trunku, ale rozmyśliła się, bądź co innego przyciągnęło jej uwagę. Gdy naczynko powoli opadało niesione dłonią kobiety, to jednocześnie jej widoczna brew wznosiła się w zaciekawieniu.
-Miałeś nadzieję, Kojiro-san... – imię do tak niedawna jeszcze bezimiennego mężczyzny wymówiła powoli i z przeciągnięciem, badając w swych ustach coś tak nowego - Mniemam zatem, że podrzucenie mi nazwiska kupca i całej reszty skrawków informacji, niekoniecznie miało na celu zaspokoić moją ciekawość, a wręcz ją rozbudzić. Zdradza się zatem pytanie: dlaczego miałbyś mieć nadzieję i zapraszać mnie tutaj liścikiem?

Rozejrzała się po pogrążonej w wieczornych ciemnościach świątyni, jakby właśnie pośród nich spodziewała się znaleźć odpowiedź. Jednak opuszczona świątynia była jedynie nieznacznie naznaczona obecnością mężczyzny. Futonem, kilkoma ubraniami, oraz tobołkiem zapewne z osobistymi drobiazgami. Leiko w zamyśleniu muśnięciem opuszek dwóch palców wzburzyła taflę sake, a potem z powrotem zogniskowała wzrok na roninie.
-Wielbisz jakie krwiożercze bóstwo, któremu musisz złożyć ofiarę z krwi dziewicy, aby Twe polowanie było pomyślne? – powiedziała w końcu, szczerze w to wierząc czy tylko żartując sobie beztrosko.. to wiedziały właśnie same bóstwa. W czasach , gdy oni co noc spacerowały ulicami miast i coś takiego było możliwe, więc bardziej ta dziewica mogła rozbawić Leiko. Co ujawniło się w lekkim poszerzeniu jej uśmiechu.
-Zapewniam pani, że dla dziewicy znalazłbym ciekawszą rozrywkę niż składanie jej w ofierze.- odparł żartobliwie Kojiro, popijając sake, acz jedynie kilkoma drobnymi łykami. Przez chwilę milczał przyglądając się kobiecie, ciekaw jakie wrażenie wywarł na niej ten żart.
Po czym spojrzał w czarkę sake mówiąc.-To było przekupstwo Maruiken-san. Połechtałem twą ciekawość, by być pewien, że zostanę tylko twoim sekretem. Ciekawość była słabością wielu kobiet, które znałem w przeszłości.
Na żart Leiko zareagowała wprawdzie ciszą ze swojej strony, ale i delikatnym pokiwaniem głową, które bynajmniej związku żadnego nie miało z zawstydzeniem lub zdegustowaniem.
-Czyli zwiodłeś mnie tutaj niczym bezwolną zwierzynę, a ja nawet tego nie zauważyłam w swej.. – przymrużyła oczy poszukując na jego twarzy i w swym własnym umyśle odpowiednich słów opisujących to zjawisko – Potrzebie zaspokojenia mej słabości? Ooooh... prawdziwy majstersztyk, ne?
W łaskawym zdziwieniu przyłożyła dwa palce do swych warg, przy okazji zwilżając je zaledwie odrobiną sake -Czyż nie jesteś wyjątkowo sprytnym i bezczelnym tylko roninem, Kojiro-san.
-Och... może nieco lepszym, od innych mężczyzn, którzy lubują się rozkoszować towarzystwem tak pięknej kobiety, jak ty Maruiken Leiko-san.- ronin wykręcił się pochlebstwem, dodając z lekkim nieśmiałym uśmiechem.-Czyż miłość to nie rodzaj wojny? W obu przypadkach, należy przewidywać ruchy przeciwnika. W obu przypadkach należy stosować fortele. W obu przypadkach najlepiej nie tyle przewidywać ruchy przeciwnika, co subtelnie nimi kierować wykorzystując zasłonę półprawd. Tak by ofiara do końca wierzyła, że sama podejmuje decyzje.- skinął głową lekko i napiwszy się odrobinę sake dodał.-Tak przynajmniej uczył mnie mój sensei.
Kojiro uśmiechał się ciepło, ale Leiko nie widziała w jego oczach żarliwego pożądania czy też miłości. Podobała mu się, to pewne... Sposób w jaki na nią patrzył, świadczył o żądzach jakie mężczyzna odczuwa do kobiety. Żądzach ujętych jednak w karb woli i logiki. Flirtował z nią, czekając, aż się odsłoni. Był wytrawnym graczem, a nie naiwnym kogucikiem jak Kirisu.
-Widzę już zatem dzięki komu taki przebiegły się stałeś. I ciężko mi tylko ciągle uwierzyć w tego tylko ronina. Jakże mnie mamisz i czarujesz, Kojiro-san.. – kobieta cmokanie zza swych zębów wydobyła. Wypełniło ono sobą powietrze ich otulające , bez pytania wpadło do uszu mężczyzny aż wspomnieniem zaległo w ciemnych kątach. Następnie Leiko opuściła jakże skromnie powieki i nareszcie wysączyła łyk z czarki. Westchnęła sobie cicho z przyjemnością, gdy smak niezgorszej chociaż rozcieńczonej sake rozszedł się po jej ciele, po czym dalej podjęła rozmowę -Cóż jednak poradzisz, gdy Twoja... ofiara okaże się być równie wprawiona w tej słodko-gorzkiej grze i swe zgoła odmienne sztuczki na pewnym siebie Tobie będzie stosować?
-Czyż to nie dodaje tylko wzajemnym podchodom, ognia? Gdyby było zbyt łatwo, byłoby zbyt nudno.- odparł z ciepłym uśmiechem, Kojiro sięgając po jedno z onigiri i jedząc je powoli. A Leiko stwierdziła, że w grę nie chodzi zwykłe pożądanie. Ronina bawił ten flirt, nawet jeśli fałszywy. Podobnie jak w walce którą stoczył z oni, tak i teraz wyczekiwał okazji. Wykonywał drobne ruchy, by uderzyć precyzyjnie w odpowiednim momencie. Kolejnym jego słowom towarzyszyło śmiałe spojrzenie... takie jak u Kirisu... tylko dojrzalsze.- Maruiken-san, roninem się nie urodziłem, tylko stałem. Wojna ery Onin wielu uczyniła roninami.- a Leiko nie umknął fakt, że Kojiro nie powiedział, iż to on stracił pana podczas tych wojen. Znowu zastosował on unik. Niemniej ważniejsze było to, że potem "tylko ronin" wyprowadził pchnięcie, ukryte pod obojętnym tonem głosu. -Czy polowanie na demony w Nagoi uważasz za ...satysfakcjonujące?

Spod czarnych wachlarzy rzęs Leiko przyglądała się roninowi. Zalotność mogąca się skrzyć w jej tęczówkach już na początku przegrała z przemożną chęcią rozczytania tej księgi jaką wydawał jej się być. Księgą o skomplikowanej treści, której wartość dodatkowo jej umykała przez skwapliwie przez niego pozacierane znaki, choć i wśród nich niektóre wyraźniejszymi się stawały w czasie rozmowy. Ich odkryć wraz z połączonymi z nimi znaczeniami nie kwitowała przesadnym entuzjazmem, bo i kobieta ze swym zainteresowaniem się nie obnosiła zbytnio, dystans zachowując jak gdyby na spotkaniu czysto towarzyskim i pozbawionym drugiego dna się znajdowała.
-Drażniące pod różnymi względami, a w pozostałych bywające zajmującym. Ale czy satysfakcjonujące? – rzuciła samej sobie pytanie i pchana rozterką bądź zaledwie jej wyobrażeniem przechyliła głowę, jakby ten ruch niewinny miał pomóc w rozwiązaniu wewnętrznego dylematu. Poskutkowało to wzruszeniem ramionami - Nie, tego bym nie powiedziała. Konieczne, byłoby słowem bliższym prawdy.
-Oddana swej pracy kobieta. Godne pochwały.- rzekł ronin, lekko pochylając głowę w ukłonie. Spoglądał na nią raz z pożądaniem, raz z flirtem, raz z ironią... raz zachwytem jak na dzieło sztuki. Rozmyślał podczas tej rozmowy intensywnie. I wiele jego nastrojów przepływało przez jego oblicze. Ale żaden nie odkrywał prawdy o nim samym. Jeno słowa... kawałki słów, niczym fragmenty mozaiki odsłaniały go nieco. Powiedział wszak "Dasate-sama". Skąd znał nazwisko wysłannika klanu Hachisuka ? Nie usłyszał go w plotkach krążących po Nagoi. W tym przypadku i ona by bowiem je znała, zanim Dasate Ginari zjawił się w Szczęśliwej Brzoskwince. Dlaczego je rzekł? Na przynętę może?
Wysnuwania wniosków przerwały jego słowa.- I piękna kobieta. O czym trudno zapomnieć, będąc przy tobie Leiko-san.- pozwolił sobie na bardziej intymne określenie i bardziej romantyczny ton.- Czemu więc zajmujesz się czymś tak niebezpiecznym, jeśli dreszczyk ryzyka nie rozpala twej krwi?
-Możesz nazwać to kaprysem, Kojiro-san. Ja zaś mogę tylko dziękować bogom, że podarowali mi to ciało które, jak sam zauważyłeś, jest piękne – wyprostowała się majestatycznie i jakże nieskromnie, dla podkreślenia wagi swych słów przesunęła wolną dłonią po swej szyi i ku piersiom, na wysokości których się zatrzymała, niby prezentowała właśnie dzieło sztuki -I choć to tylko pobudzająca zmysły opoka dla charakteru, to dzięki niemu mogłabym się z łatwością wpasować w jakieś bardziej kobiece zajęcie. Od gejszy, przez gospodynię dbającą o domowy ogień lub służkę w pałacu, aż po… te mniej chwalebne, ale niewątpliwie opierające się na ciele. Ale dopiero polowania są wyzwaniem. Oni nie padną do mych stóp, gdy się do nich pięknie uśmiechnę, prawda? – przywołała na wargi właśnie jeden z takich uśmieszków, któremu drapieżności dodawała nieco już kolejna myśl przedstawiona światu - Tutaj potrzeba czegoś więcej niż ładny wygląd, przez który w tym przypadku jestem postrzegana dość lekceważąco.
-To prawda. Ale też są groźne. - potwierdził Kojiro, skinieniem głowy dodając wagi swym słowom. Uśmiechnął się.- A wygląd w twym wypadku, rzeczywiście bywa mylący. Więc chętnie bym zobaczył twą technikę w akcji.
Kolejne pułapka "tylko ronina" ?
-Czy to ciekawość przez Ciebie przemawia, ta podobno kobieca słabość? – opuściła rękę, a z czarki trzymaną drugą upiła sake, nie spuszczając przy tym wzroku z mężczyzny. Także i jej uśmiech nie zniknął, chociaż jego znaczenie było tak samo zmienne jak jego spojrzenia jej rzucane. Teraz soczyście śliwkowe usta przedstawiały sobą rozbawienie, mieszające się z nieśmiało igrającym na nich zaciekawieniem -Ostatni raz jak sprawdzałam to już miałam partnera oraz inny cel w polowaniu niż Ty. Czyżby coś się zmieniło, gdy nie patrzyłam?
-Tak piękne ciało, zapewne jest jeszcze piękniejsze w ruchu.- Kojiro pokusił się o pochlebstwo.
Po czym zaprzeczył głową.- Nic się nie zmieniło. Mój cel jest ten sam. A moja ciekawość wobec ciebie... ciekawość to słabość zarówno mężczyzn jak i kobiet. Tyle, że my mamy jeszcze i inne słabości.-zakończył wypowiedź filozoficznym żartem i następnie spytał.- A jak się miewa twój partner?
-On? Zapewne teraz jest niezadowolony z tego rozstania ze mną. Albo wręcz przeciwnie i znowu zabawia opowieściami jakieś stadko dziewczyn – zdziwiła się trochę, gdy rozmowa zdołała zahaczyć o Kirisu, lecz odpowiedziała bez wdawania się w zbytnie lawirowania w tym temacie. Szczerze podejrzewała Płomienia o któreś z tych zachowań.
-Tak dużo rzeczy widzisz i słyszysz.. rzeczy, o których nie powinieneś wiedzieć. Aż dziw bierze, że widok tego ciała w walce Ci umknął. Ale nie wątpię, że nie dopuścisz, aby to się miało powtórzyć tej nocy lub kolejnej – pochyliła się odstawiając czarkę, jednak zamiast powrócić do poprzedniej pozycji, to jeszcze nieco pogłębiła to zgięcie grzbietu ku roninowi. W oczy jego zajrzała głęboko i z niejakim wyzwaniem -Pamiętaj tylko, by spojrzeniem za mną nadążać, kiedy ze swego cienia będziesz obserwował to zjawisko.
-Iye... pewne rzeczy wiem, przypadkiem. Inne wynikają z przeszłości. Cień nie jest mi przyjacielem. A czasem był wrogiem.- odparł z pewnym zakłopotaniem ronin. Z zakłopotaniem i zagadkowo. Ważne, że się nieco odsłonił. Ale i zarzucił kolejne przynęty.
-Naprawdę? A tak dobrze z nim współpracujesz, Kojiro-san. Przebywając w tej świątyni, chowając się przed klanem Hachisuka, o którym krąży historyjka, że jeden z ich bushi poszukiwał jakiegoś ronina, będąc niewidocznym mścicielem pośród uliczek... – wieść o zasłyszanym wydarzeniu wtrąciła w swą wypowiedź mniej lub bardziej przypadkiem.. ale tak naprawdę to mniej. Wiedziała, że jej ofiara i łowca jednocześnie nie jest osamotniony w byciu roninem, ale ten zbieg okoliczności domagał się wypróbowania. Zmrużyła swe oczy o barwie oscylującej pomiędzy piwną, a pomarańczową i dalej jeszcze dopowiedziała -Ale w takim razie będziesz musiał jakoś inaczej mnie pooglądać skoroś tak bardzo ciekaw. Miła odmiana.
-Ale to nie o mnie chodzi. Z tego co wiem, klan Hachisuka ściga wiele osób. Akage jest jednym z nich, drugim zaś ronin o rękach oplecionych opatrunkami aż po palce. Ja zaś...-odparł melancholijnie.- Ja zaś nie żyję... i chcę by nadal w to wierzyli.
Cios Leiko dosięgnął celu...Ronin odkrył przed nią sporo. Odsłonił swe miękkie podbrzusze.
-Nie żyjesz.. Stąd pewnie i nowe imię – szepnęła, sprawiając przy tym wrażenie, jakby sam fakt jego śmierci nie wywołał w niej zbytniego zdziwienia. Bądź co bądź w swoim życiu pozostawiła za sobą wiele trucheł kobiet o różnych imionach, wyglądzie i zachowaniu, ale każda jedna z nich po swej śmierci lub zniknięciu kończyła jako ta tutaj Leiko. Sytuacje te były odwrotne niż u ronina, acz i podobieństwo było widoczne. Strony księgi zafurkotały żywo w umyśle łowczyni, gdy nagle tak wiele już dało się z nich odczytać -A mimo to jesteś tutaj, ukrywając się w Nagoi pełnej osób z klanu, zamiast postarać się gdzieś oddalić w bezpieczniejsze miejsce.
Odchyliła się, a potem ominęła wzrokiem mężczyznę i powiodła w zadumie po ciemnych ścianach budynku oraz jego rzeczach złożonych nieopodal -Chyba naprawdę musisz bardzo chcieć pomóc kupcowi, skoro narażasz się na możliwe bycie dostrzeżonym. Albo wydanym.
-Iye.- zaprzeczył krótko ronin, wzruszając ramionami.- Nie aż tak bardzo, jakby można by sądzić. Wojna zabiła wielu tych, którzy mnie znali. Z tutejszych... Jedynie Dasate Ginari-san mógłby mnie rozpoznać. Ale... on spogląda jedynie na łowców oni. Dla innych... Sasaki Kojiro zginął rok temu.
Pochylił się nisko przed kobietą mówiąc pełnym wdzięczności głosem.- Dlatego cieszy mnie, że miałem zaszczyt zostać tylko twoim sekretem.
Po czym podniósł oczy spoglądając w jej w oczy i mówiąc.- Bo czyż nie jest przyjemnym zaszczytem, być w sercu i myślach tak pięknej kobiety.
Delikatny, acz nieco ironiczny uśmieszek towarzyszył jego słowom. Uciekał w pochlebstwa, by przyjąć pozycję obronną.
-Sekrety bywają fascynujące w swym byciu posiadanymi tylko na własność. Wiedza o czymś, czego inni ludzie albo nie są nawet świadomi istnienia, albo mocno pragną to odkryć acz bez powodzenia.. Hai, to podniecające uczucie mieć na wyciągnięcie ręki coś pożądanego przez innych… - sięgnęła dłonią ku mężczyźnie może i chcąc zademonstrować prawdziwość tego stwierdzenia, ale tylko zawiesiła ją leniwie nad poczęstunkiem i palcami widocznymi pod długim rękawem kimona zatańczyła teatralnymi ruchami w powietrzu -Dopóki sekret nie staje się ciążącym brzemieniem, od którego dusza musiałabym się uwolnić przez podzielenie się nim z resztą świata. Czy też aby osiągnąć jakiś swój wyższy cel. Wtedy tajemnica traci na swej drogocenności - skrzyżowała swoje błyszczące tęczówki z oczami ronina i skonfrontowała subtelne wygięcie warg z jego uśmiechem – Jak zginąłeś, Sasaki Kojiro-san?

Przybliżył się do niej i wysunął dłoń. Przesunął palcem po jej wardze, powoli i delikatnie. Przesunąwszy po jednej pieszczotliwie dotknął drugą, starając się jak i wcześniej, nie rozmazać barwnika ich pokrywającego. Mówił przy tym żartobliwie.- Tajemniczo zginąłem i liczę, że te piękne usta będą bramą, przez którą żadne słowo nie przejdzie w tej sprawie. - po czym odsunął dłoń od jej warg i rzekł.- Otóż... byłem ścigany przez najemnych ninja z klanu... chyba najęto klan Koga. Czterech z sześciu zabiłem. Ostatnich dwóch dopadło mnie górskim moście pomiędzy prowincjami. Raniony ciężko wpadłem w wodną kipiel pod mostem. Walcząc z utonięciem, zgubiłem wtedy miecze... Znaleźli je i uznali, że ja sam jestem martwy. Widziałem jak je zabierali. Uczepiony skały wystającej z wody, ze złamaną ręką słyszałem ich przechwałki i słowa... sam ledwo żyw.
Uśmiechnął się melancholijnie cofając się.- I tak umarł Sasaki Kojiro.
Po czym nalał sake i wzniósł toast za swą śmierć.
-Moje bramy są z całą pewnością zatrzaśnięte przed wścibskimi intruzami. Póki warto chronić ten sekret – powiedziała, gdy tak jeszcze jej wargi poddawane były tej pieszczocie drobnej ze strony ronina. Zaznajomiona z takimi sztuczkami Leiko przyjmowała tę zabawę ze swego rodzaju spokojem, usta lekko rozchylając i oddechem ciepłym osnuwając jego palec. I możliwe, że kiedy tak się do niej zbliżył, to uniesioną ręką musnęła poły szat na jego klatce piersiowej, niby w chęci zaciśnięcia nań mocniej swych palców. Ale był to ruch tak zwiewny i krótki w swym trwaniu, że aż zdający się być tylko wytworem wyobraźni.
Pewniejszym było ujęcie przez nią czarki i upicie zeń odrobiny sake w odpowiedzi na toast, po którym skinęła zachęcająco naczynkiem w stronę swego rozmówcy – Wydajesz się być pogodzony ze swoją śmiercią. Ale dopełnieniem tej historii byłoby jeszcze zdradzenie, dlaczego w ogóle byłeś ścigany.
-Mój pan był wasalem daimyo klanu Hachisuka.- rzekł w odpowiedzi Kojiro, spokojnym głosem, acz z nutą goryczy. Sięgnął po kolejną ryżową kulkę.- I został ukrzyżowany za zdradę pod koniec ostatniej wojny. A jego najwierniejsi bushi, albo popełnili seppuku, albo zginęli...- tu uśmiechnął się nieco ironicznie.- z rąk nieznanych zabójców.- spojrzał na kobietę pytając.- A jaka jest twoja historia Leiko-san. Jak stałaś się łowczynią oni?
W odpowiedzi na to pytanie Leiko zaśmiała się krótko i dystyngowanie, rękawem kimona zasłaniając usta.
-Chciałbyś wiedzieć, ne Kojiro-san? Jestem łowczynią, czyli powinnam już powoli zmieniać Twoje towarzystwo na to wyruszających na żer oni, a nie wiem nawet jakich błyskotliwych planów mam się spodziewać po reszcie – w sposobie w jakim mówiła o owej błyskotliwości dało się wyczuć, że powszechnie znane radosne znaczenie tego słowa to nie do końca oddaje nastawienie kobiety. Przesunęła dłoń i wsparła na niej chwilowo policzek wraz z opadającym nań pasmem włosów -Skoro tym razem ja obudziłam w Tobie tą słabość to znaczy, że aby dowiedzieć się czegoś więcej będziesz musiał mnie znaleźć, co by był kolejny taki wieczór. Ja już szukałam, teraz Twoja kolej w tej grze.
Perełki białych ząbków figlarnie błysnęły kontrastując z ciemnym fioletem warg -Byłoby zbyt nudno, gdyby było tak łatwo, czyż nie?
-Jeśli wyruszysz na ziemie klanu Hachisuka, nasze drogi się z pewnością się przetną. Bowiem oboje tam zmierzamy.- odparł Kojiro uśmiechając się, wziął dłoń kobiety w swoje dłonie i delikatnie pocałował jej wierzch, dodając .- Czyż nie jest ze mnie bezczelny ronin?
Puścił jej dłoń i wstał, by podać swoją.- Pozwól, że cię odprowadzę do bramy świątyni. Byś potem swą obecnością uszczęśliwiła innego mężczyznę. Ja będę jeszcze tutaj i jutrzejszej nocy i będę szczęśliwy jeśli zaszczycisz mą samotnię swą obecnością.
-Paskudnie bezczelny, zgadzam się. Aż mam wrażenie, że przeprawa z demonami będzie ucieleśnieniem dworskiej taktowności – rzekła wesoło i dłoń mu podała, aby wstać z cichym szelestem materiału swej kreacji i jeszcze pociągnęła za sobą z podłogi parasolkę leżącą tam bezczynnie.
Stukotem get oznajmiała każdy jeden swój kroczek, kiedy dawała się prowadzić mężczyźnie. Ale też i głos aksamitny do ich rytmu dołożyła -Arigatō za przemiły wieczór i podzielenie się swoimi sekretami, Kojiro-san. A na ziemiach Hachisuki spotkamy tylko jeśli wybiorą mnie, abym im pomogła w walce z oni. Dlatego możesz mi życzyć pomyślności w polowaniu tej nocy.
-Więc życzę pomyślności... i możliwe, że jeszcze spotkamy się tej nocy.- odparł Kojiro, kłaniając się.- Wszak i ja mam swoje powinności, powiązane z łowami.
-Ależ oczywiście, aby i Tobie się dzisiaj powiodło. Tylko zostaw też i coś dla mnie - skłoniła mu się z wdziękiem na pożegnanie i oddalać się poczęła, z pewnością jeszcze odprowadzana spojrzeniem mężczyzny, acz ona ni razu się już nie odwróciła.

Stuk, stuk, stuk, stuk.. odzywały się jednostajnym odgłosem drewniane zęby obuwia kobiety. Tak jak kiedy szła ku świątyni, tak samo też jak opuszczała jej tereny to robiła to bez pośpiechu. W bladym lśnieniu księżycowym, w ciemnościach nocy jeszcze zanim wkroczyła pośród uliczki miasta i sunęła zarośniętą ścieżynką pomiędzy drzewami, jawiła się niczym zwodnicze, wabiące widziadło . O porcelanowych licach, przyodziana w czerń zjawa i mogąca wedle swego nastroju poprowadzić słabego człowieka ku zgubie. Ale teraz zadowolona była. To spotkanie było całkiem przyjemną odmianą po ognistych zalotach Kirisu, plotkach gęsto płynących miastem oraz wydumanych dysputach na temat demonów. Była to księga warta jej czasu i godna rozpracowania. Z początku zaledwie kusiła widmem intrygującej treści, potem jej skrawki mgliste tylko ukazywała oczom duszy Leiko, aby w końcu bardziej się dla niej otworzyć, słodyczami informacji ją poczęstować.
Ah, nie.. nie mogła czujności swej dać omamić pochlebstwami ujmującymi i tą otwartością w dzieleniu się sekretami. Wszystko mogło być rozkoszną gierką, acz nawet jeśli nią było, to komplikacje imitowały dla kobiety szczęście odganiające bezczynność.
Niewidoczne, wijące się węże jej myśli ułożyły się w czarnowłosej głowie, dopasowując kilka zgrabnych fragmencików do układanki, której ogólny obraz sięgał już poza Nagoję. Na ich dokładniejszą analizę przyjdzie pora później.. później, w zaciszu pokoju gospody. Tymczasem nie ku Brzoskwince ją kroki prowadziły. Jeśli jakieś ważne kwestie dotyczące polowania się wywiązały, gdy jej nie było, to dowie się o nich od Płomienia jak tylko go znajdzie w mieście.
Księżyc wysoko już wisiał na niebie, co oznaczało rychłe ukazanie się plugawej zwierzyny.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem