Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2010, 00:24   #1
Tasselhof
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Warhammer 2.0 - "Hordy Tzeentch'a"

AKT I Bębny Wojny



„Wojna, mój boże, kochany młotodzierżco, nigdy nie przyniosła nam nic dobrego. Ani chwały, ani bogactwa, ani nawet krzty szczęścia i sensu. Zawsze polegała wyłącznie na jednym. Na rzezi. Wiem mój panie, że nie odkrywam przed tobą niczego nowego, niczego o czym byś nie wiedział, ale w tych mrocznych czas któż może nas wesprzeć jak nie ty? Nie proszę cię o wybawianie dla siebie, ale o wybawienie dla moich sióstr i braci, ich dzieci oraz przyszłości jaka przed nimi się otwiera. Czy naprawdę byliśmy tak żałosnym tworem, aby zasługiwać wyłącznie na taki los, pozbawiony jakiejkolwiek nadziei na jutro? Jeśli nie mój panie, jeśli wciąż jesteśmy dla ciebie cenni i nas kochasz, błagam cię i zaklinam na młot i złoto które tak ukochałeś, dopomóż nas i zbaw od końca wszelakiego. A jeśli mymi słowami zgrzeszyłem wobec ciebie i ująłem ci boskiej mocy, ukaż mnie, nie niewinnych ludzi i narody twego imperium.”


Ten koszmar trwał już od kilku miesięcy, pamiętacie jeszcze jak początkowe plotki dotarły do waszych uszu. Zjednoczone armie zielonych i pomazańców chaosu brzmiały jak niesmaczny żart, ot głupią plotkę mającą zasiać ziarno strachu w sercach ludu Imperium. Pamiętacie również jak krzyk gońca z północy przeszył nocną otchłań, niosąc echo słów o nadciągającym zniszczeniu i śmierci. Spakowaliście wszystko co było cenne dla was i nie przykute do dech chat i pomknęliście razem z setkami uciekinierów na południe. Potem wieści były coraz gorsze i bardziej dobijające. Najpierw klęska wojsk Imperatora na północnych wybrzeżach Morza Szponów i śmierć władcy. Szybko potem wieści, że nie umarli na południu znowu nie chcą grzecznie gnić w ziemi. Wszyscy brnęli do Altdorfu ostatniej nadziei Starego Świata. Wasza grupa jednak szybko zaczęła maleć, bezlitośnie w tyle zostawialiście, niedołężnych, starców i tych którzy już nie mieli sił. Wyścig szczurów był jasny, nawet mury stolicy nie pomieszczą połowy ludności Reiklandu, a co dopiero ponad połowy populacji Imperium. Jak bezlitosną zasadą okazało się kto pierwszy ten żyje, gdy dotarliście na brzeg rzeki Reik. Ta wezbrana bo ostatnich ulewach, rwąca i zdradziecka okazała się nie do przebrnięcia wpław. Łodzi było za mało, o wiele za mało, a przewoźnicy, te łachudry żądały za przewóz kosmicznych cen, mogli sobie na to pozwolić tylko najbogatsi. Każdy kto próbował się wedrzeć na i tak przepełnioną już łódź czy tratwę, smakował bełtów kuszników pilnujących przed przeprażonym tłumem. Przewoźnicy zazwyczaj wracali po pół dnia i zabierali kolejne partie, aż w końcu nie wrócili i zostawili ponad połowę uciekinierów ich własnemu losowi w tym także i was. Niezwykłym człowiekiem okazała się brat Konrad kapłan z Norlandu, który opłacił przewóz biednej rodzinie z dziećmi tracąc tym samym miejsce na łodzi. Tam się poznaliście nad brzegiem rozpaczy postanowiliście ruszyć wzdłuż rzeki byle tylko znaleźć jakiś most zagubioną tratwę czy cokolwiek. I tak dotarliście do wsi Wolfhaugeren.

****


Konrad i Samphenion

Gdy tylko dotarliście do nadrzecznej wioski zrozumieliście, że jedynym miejscem, w którym można szukać ratunku jest dworek szlachecki. Oczywiście podobnie jak i wioska był opuszczony i otwarty na oścież, pozostawiony przez właściciela na pastwę chaosu, który nadciągał nie ubłaganie. Plan był prosty poszukać jakiejś łodzi czy czegokolwiek, aby przeprawić się przez rzekę. Most został zburzony przez wojsko aby uniemożliwić wojskom nie przyjaciela łatwe przedarcie się przez wodę. Wy dostaliście w przydziel do przeszukania dziedziniec oraz podwórze budynki przystające do dworu w nadziei na znalezienie jakiegoś środka transportu. Dwór znajduje się na wyspie okalanej przez rzekę i prowadzi do niego wąski drewniany most. Po lewej od wejścia stoją stajnie i przybudówki służby świecące teraz pustkami, po prawej jest wejście do ogrodu równie okazałego co dwór. Macie co przeszukiwać, a ciemne wieczorne niebo z północy już przeziera poświatą czerwieni, jaką jarzy się armia nie przyjaciela. Nie pozostało wam wiele czasu.

Bardin, Kreter i Drax

Wy macie za zadanie splądrować domostwo w poszukiwaniu resztek jakichś kosztowności i żywności, która wam się z pewnością przyda w tych ciekawych czasach. Jednak już od momentu wejścia do budynku możnych wiedzieliście, że niewykonalnym jest wszystko sprawdzić w tak krótkim czasie jaki wam został dany. Budynek składał się z wielu większych lub mniejszych pomieszczeń, jak dobrze wnioskowaliście kuchnia i spiżarnia musiały znajdować się na parterze, zaś izby sypialne właścicieli na pierwszym piętrze. Czasu jednak zbyt mało, abyście mogli we trzech sprawdzić razem jednocześnie obydwa piętra. Do tego musieliście być czujni i pilnie wysłuchiwać znaku od Butcha.

Butch

Dostałeś do roboty to co Niziołki robią najlepiej, czyli kwaterę w krzakach nie opodal mostu z widokiem na główny trakt i pozostałą część wioski. Czaty, zapewne nie pierwszy raz piastowałeś to stanowisko, nie mniej zdawałeś sobie powagę z tego jak wiele od ciebie zależy, mały i nie widoczny człowieczek skryty po pierzyną liści, teoretycznie nie do zauważenia gołym okiem. To była gwarancja bezpieczeństwa reszty kompanii. Znak w razie nie bezpieczeństwa był jasny. Zagwizdać przeciągle na dwóch palcach. Z lat dzieciństwa to uwielbiałeś i nie sprawiała ci ta sztuka żadnego problemu. Wystarczyło cierpliwie czekać na resztę.

Załącznik nr.1 Mapka Wsi


 

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 11-12-2010 o 13:10.
Tasselhof jest offline