Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2010, 14:15   #4
Vampire
 
Vampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Vampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znanyVampire wkrótce będzie znany
Kenneth wciąż przebywał w swoim garażu patrząc się na motocykl, na którego siedzeniu ustawiony był kielich vitae. Wpatrywał się w niego skupiając myśli na minionych i przyszłych wydarzeniach. Nie podobało mu się to, że musiał należeć do piesków Księcia oraz, że było to związane z „tą” masakrą. Wyciągnął papierosa z wewnętrznej kieszeni swojego zmodyfikowanego płaszcza. Sięgnął po zapalniczkę leżącą na szafce nieopodal i zapalił. Z jego ust wydobył się powoli dym, który niczym kobieca dłoń zaczął gładzić jego twarz. To wszystko nie miało sensu. To wszystko było beznadziejnym zbiegiem okoliczności. Cały klan tego zgniłego miasta był wpatrzony w jego kroki, wszystko co robił było obserwowane przez bandę tajemniczych dupków. Poza tym jego… kumple musieli grać teraz również po części nieufnych by nie zdradzić tego, co się stało. Jego przemyślenia zostały gwałtownie przerwane przez otwierane się drzwi garażu. Pomarańczowe światło latarni przez chwile oświetliło jego wysoką sylwetkę i niezwykle bladą twarz.
- Hej, znowu sam tu siedzisz? – odezwała się wchodząca do garażu kobieta. Była ubrana w ciemne, obcisłe spodnie podkreślające jej szczupłe nogi oraz siateczkową bluzę z pajęczyną ukazującą jej nabijany ćwiekami biustonosz. Na to wszystko narzucone miała dziwkarskie, tanie futro. Jak zwykle była mistrzowsko umalowana i jakby niedbale zrobioną fryzurę. Jej długie, kręcone blond włosy łagodnie opadały na ramiona. Bez pytania po drodze pochwyciła kielich wypełniony krwią, wychyliła łyk, odstawiła usiadła Kenneth’owi na kolanach i pocałowała go wlewając część krwi do jego ust.
- Myślę, Emilie… myślę. – powiedział po tym, jak odsunęła się troszkę dając mu możliwość do mówienia. – Dzisiaj ważny dzień, Książę kazał mi się stawić w swojej zasranej siedzibie…
-[/i]W sprawie?[/i]
-Dasz mi skończyć? Dziękuję. W sprawie tego… nieszczęśliwego incydentu w szpitalu. – bezgłośnie westchnął i zaciągnął się papierosem tym razem osnuwając dymem swoją kochankę.
- Nie przejmuj się! Na pewno się z tego wyplączesz, słuchaj, nie z takich opresji już wychodziłeś. Weź się w garść, pamiętaj kto stoi po twojej stronie i jak ważny jesteś dla tego zgniłego jabłka… Przydałaby się jakaś muzyka, nie sądzisz? – uśmiechnęła się i odwróciła się włączając wieżę stojącą na szafce. Przycisnęła przycisk, a z głośników popłynęła nuta…

[media]http://www.youtube.com/watch?v=y1G1Lddqaj4&feature=related[/media]

- To moja ulubiona piosenka… Strasznie do nas pasuje, prawda? – ponownie puściła mu uśmiech i zaczęła rozpinać guzik spodni i rozsuwać rozporek.
- Nie teraz, Emilie – rzekł chwytając ją za rękę. – Nie czas na seks. Za jakąś chwilę muszę wyjeżdżać, poza tym muszę jeszcze sobie coś przemyśleć… Mogę cię gdzieś podrzucić, jak chcesz. Chyba lepiej będzie mi się myśleć podczas jazdy, niż siedzenia tu pół nocy.
- Dobrze, jak chcesz. – odparła zrezygnowana zapinając rozporek i wstając z jego kolan. – Możesz mnie podrzucić do DeathCrow’a, napiję się czegoś i pogadam z naszymi znajomymi.
Na to Kenneth nie chciał odpowiadać, wolał to przemilczeć, jednak nie omieszkał zmierzyć ją wzrokiem mówiącym „tylko spróbuj coś zrobić…” Wrzucił peta do popielniczki i sięgnął po kask. Wyprowadził motocykl, zamknął garaż i odpalił. Emilie siedziała z tyłu ściskając jego talię. Szybko włączyli się w ruch i przez krótki czas jechali razem. Pierwszym przystankiem był DeathCrow. Dobry klub gotycki, w którym Kenn wciąż „oficjalnie pracował”. Jak zwykle przed wejściem oblepionym plakatami o starych lub nadchodzących imprezach stała grupa nieletnich lub nie do końca wtajemniczonych gotów palących i pijących piwo. Pod osłoną kasku uśmiechnął się i gdy Emilie zniknęła za drzwiami Kenneth odpalił silnik i pojechał. Przez pewien czas krążył jeszcze po mieście, chociaż wiedział dokładnie gdzie ma się zgłosić. Myślał o masakrze, o nim oraz o Wraith’ie. On będzie musiał się ukryć przez pewien czas. Nikt nie będzie go mógł kojarzyć z nim. Wszystkie kontakty muszą zostać zerwane, aż to durne śledztwo nie dobiegnie końca.

Zjawił się prawie punktualnie. Wszedł do wyznaczonej windy i wcisnął ostatni przycisk. Poprawił swój płaszcz i gdy drzwi się otworzyły rozejrzał się po pomieszczeniu. Sam wyglądał dość dziwnie. Miał na sobie wysokie do kolan glany zapinane na klamry, czarne bojówki spięte pasem z klamrą w kształcie sztyletu. Jego tors okrywała koszulka z długimi rękawami z zaszytymi rozcięciami, jakby od noża. Na to nałożony miał specyficzny płaszcz do łydek z wieloma pasami i klamrami. Jego lewa dłoń skryta była pod skórzaną rękawicą, a na palcach prawej widniały różnorakie sygnety. Był mocno umalowany, a jego oczy skryte były za czarnymi lenonkami. Nosił czarne włosy z białymi odrostami. Z przodu były dość krótkie, za to z tyłu długie prawie do pasa. Uśmiechnął się do zebranych, a jego uśmiech spotęgowały czarne linie na jego policzkach. Podszedł bliżej i wzrokiem obleciał całą resztę oprócz Księcia. Na Księciu zawisł jego wzrok.
- Witam, miłościwie nam panującego Księcia Domeny. – ukłonił się mrużąc oczy za czarnymi okularami. Patrzył na niego z wrogością, wręcz nienawiścią, Książę był dla niego uosobieniem beznadziei i najgorszego gówna, jakie przedstawiali Ventrue i cała reszta krwiopijczego świata. Wysłuchał całych tych pierdół starając się przedstawiać powagę i zainteresowanie. Przejrzał powierzchownie akta dziewczyny i wzruszył ramionami podając dalej. Gdy Książę wyciągnął broń Kenneth po raz pierwszy po nią sięgnął. Nóż włożył za pas, a pistolet do płaszcza przypinając go wewnętrzną klamrą by nie wypadł, przy byle ruchu.
 
Vampire jest offline