Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2010, 00:15   #2
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Nogi Adama zderzyły się gwałtownie z pokrywą śnieżną, podmuch wichru zakręcił czaszą spadochronu przewracając skoczka na plecy. Uwięziony w uprzęży mężczyzna przejechał na tyłku kilka metrów stopniowo wyhamowując rozłożonymi nogami i rękoma. Serce waliło mu jak młotem gdy wyswobadzał się z linek spadochronu. "Nie było tak źle" - pomyślał zakopując w śniegu jedwabną czaszę.

Niebawem słońce oświetliło śnieżne pustkowie, a Lambert poczuł przyjemne ciepło pod futrzanym kożuchem założonym włosiem do wewnątrz. Długim spojrzeniem zlustrował okolicę: piękno tego najdzikszego zakątka Ziemi, tej pierwotnej krainy, gdzie los człowieka zależy tylko od jego sprawności i wytrwałości budziły przyjemny płomyk w sercu.

Wokół niego towarzysze zbierali się do marszu. Polarnik skierował się do dowodzącego kapitana Dębskiego. Skinął mu głową i wskazał palcem trasę marszu.
- Po zamieci leży tam sypki śnieg - mówił dobywając zza pazuchy żółte gogle - Pod nim mogą być rozpadliny, jak człowiek w nie wpadnie, to jak w ruchome piaski. - wytarł okulary rękawicą i dopasował do nich przesłony przeciw ślepocie śnieżnej - Mus iść rozciągniętą kolumną i się nawzajem asekurować.

Przed wymarszem zdążył jeszcze sprawdzić peema. Przed skokiem wytarł go dokładnie ze smaru - w tych temperaturach nie ufał żadnym smarom. Drogę spędził idąc w szeregu, bacznie rozglądając się i czerpiąc przyjemność ze znajomego rytmu marszu w świeżym śniegu, odurzającej świeżości powietrza i obietnicy dobrej walki.

Po dotarciu do zamaskowanego kompleksu odbezpieczył broń i zajął swoje miejsce w ubezpieczeniu. Nie podobał mu się brak strażników i brak dymu świadczącego o zamieszkaniu tego miejsca. Zdawało się, że Johansen coś zobaczył, ale nie chciał powiedzieć co. Żyły Lamberta zaczęły pulsować adrenaliną. Gdy nadeszła jego kolej, zszedł za kolegami po stalowej drabince.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 18-12-2010 o 01:52. Powód: nieścisłości w osobie dowódcy
JanPolak jest offline