Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2010, 12:57   #8
Nadiana
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Czuła się zniechęcona, nie lubiła takich klubów i takiej muzyki. A ta pseudogotycka moda była po prostu śmieszna. W tej chwili naprawdę żałowała, że nie ma przy niej Rudolfa. Stwórca jednak już dawno porzucił zabawy w politykę, na rzecz zabawy w mecenasa sztuki. Dla niej, mimo niewątpliwej radości przez pierwsze dwa lata, stało się to nudne. Nudne też było bycie jego nieśmiertelną zabawką, którą najchętniej by postawił za szklaną szybką na postumencie.
Westchnęła ciężko. Przybyła tu znaleźć innych spokrewnionych, spoza kręgu wzajemnej torreadorskiej adoracji i faktycznie widziała ich. Co z tego jednak skoro większość z nich zajęta była polowaniem. A Mili w tej chwili nawet aspekt nie interesował, pożywiła się na dostarczycielu jedzenia na wynos, które zamówiła przed wyjściem. Westchnęła ponownie i zaczęła się zbierać do wyjścia. Już była w progu, kiedy potrąciła ją jakaś dziewczyna krwawiąca obficie. Wampirzycy to nie obchodziło. Wsiadła w taksówkę i pojechała do domu

Uporczywe dzwonienie telefonu wyrwało ją z błogiego snu. Nieprzytomnie sięgnęła po komórkę, by wpierw sprawdzić godzinę (czwarta po południu dopiero!), a później odebrać połączenie z nieznanego numeru.
- Hallo? – jak to będzie jakiś kretyn próbujący ją namówić, by coś dla niego znów zaprojektowała, to jak słońce jej niemiłe przysięga, że dziś naje się nim, choćby był z Kalifornii!
- Mila Thatsos? Tu Robert, asystent Piera la Toue. Chciałem poinformować, że jest pani zaproszona do rezydencji dziś koło godziny ósmej. Wie pani gdzie to jest?
Książe? Sam asystent księcia dzwoni, by ją zaprosić na spotkanie? Co tu się do diaska dzieje?
- Tak, wiem.
Głos miała mocny i pewny. Jak zwykle w interesach, a to się zapowiadało na epicki interes.
- Dobrze, do zobaczenia.

I tyle, rozłączył się. Poczuła irracjonalną ochotę na mocną kawę, zamiast tego sięgnęła po gazetę. Szybkie przejrzenie nagłówków sprawiło, że znów sięgnęła po telefon.
- Hej Dave. Tak z obywatelskiej ciekawości; co to za popieprzone morderstwa w tym szpitalu?

***


Ogień, mimo że sztuczny, przyciągał wzrok. Bursztynowe oczy Mili skupiły się na nim, mimo zdecydowanie pociągającej aparycji księcia. Był bezpieczniejszy. I mniej straszny od niektórych zebranych tu nieśmiertelnych. Powstrzymała wzdrygnięcie.
~ Skup się, skup się. To nie są wakacje u ciotki Vilmy do diaska ~ myśli jak błyskawice poszybowały ku fatalnemu wystrojowi biurowca i zaczęły go przerabiać po swojemu. Praca, nawet wirtualna zawsze uspokaja. Ręce spokojnie zostały złożone na obitych piersiach, zamkniętych w czerwonej bluzce. Resztę stroju ciemnowłosej dopełniały dżinsy i wygodne botki. Czarny płaszcz położyła na krześle obok.

Władca tego miasta się odezwał i zgodnie z etykietą (i zdrowym rozsądkiem) kobieta przeniosła wzrok na niego. Mówił o masakrze, o tej samej o którą kilka godzin temu wypytała dokładnie Dave’a. Policja jednak nie wiele wiedziała. Nic dziwnego, maskarada.
Wzdrygnęła się na słowo zemsta, wzdrygnęła się bardzo wyraźnie i zauważalnie dla zebranych. Odnalezieniem innych i działaniem może się zająć, ale zemsta to niech już będzie zadanie dla innych! Jest dosyć tu zakazanych mord, które tylko wyglądają jakby czekały na okazję.

Wyjęcie akt znów pozwoliło jej wrócić do siebie i skupić na tym co ważne. Przejrzała je dokładnie, strona po stronie, informacja po informacji. Większość wydawała się zbędna, ale Mila zapamiętywała dokładnie wszystko i przestudiowała zdjęcie dziewczyny. Była bardzo ładna, urodą zwiastującą problemy. Takie nastolatki prędzej czy później przyciągają kłopoty. Ta miała wielkiego pecha przyciągnąć je wcześniej.

Chwila moment! To nie ją widziała wczoraj w klubie? Gdy wybiegała pośpiesznie? Wampirzyca zaklęła w myślach, chyba to była ona. Pewności nie było, ale i tak lepiej będzie o tym nie wspominać. Przeniosła wzrok na broń, umiała z niej korzystać, Dave kiedyś nawet zabrał ją na strzelnicę i chwalił jej umiejętności. Ale wtedy byli jeszcze razem więc i tak pewnie nie był szczery. Sprawdziła czy pistolet jest zabezpieczony i schowała go. O wiele gorzej sprawa przedstawiała się z nożem. Miała wsadzić go sobie za pas czy jak? Póki co powędrował do torebki Louisa Vuittona. Nie odzywała się ani razu, jej świeżość, aż biła po oczach i nie zamierzała się wychylać. Przynajmniej dopóki nie usłyszała nazwiska Natashy. Poznała ją już jakiś czas temu, oczywiście przez Rudolfa, a zaproszenie na jej przyjęcie już da
wno leżało na kuchennym stole. Coś co wreszcie pasowało do jej świata.

A potem zaczęli mówić zebrani i wszystko znowu posypało się na kawałki.
 
Nadiana jest offline