Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-12-2010, 22:59   #9
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Książę spojrzał się na młodego wampira...
-Pewne rzeczy będziemy ustalać na osobności, Ravy. To nie jest ani czas ani miejsce na takie pytania... Co zaś tyczy się kontroli prasy. Owszem, pewne informacje nie zostały opublikowane. Śledztwo Policji utknie na pewien czas w martwym pukncie i o to chodzi zresztą. Macie sporo czasu ogólnie rzecz biorąc.- Tutaj książę się zamyślił- Sporo czasu o ile będziecie szybko działać...
Nagle przerwał sygnał wiadomości w stylu “ masz nowego e-maila”. Książę podszedł do komputera, widać było ruch gałek które to skakały od lewej do prawej. Po chwili odwrócił monitor. Obracając go rzekł :
-Chyba mamy wiadomość od porywacza...
Wy zaś przeczytaliście wiadomość...
Cytat:
Napisał ”e-mail”

Był stałym bywalcem klubu, do którego właśnie przyszła
Wyższa liga, jej ciało mógł mieć jedynie w myślach
To było jak wystrzał, na jej widok doznał szoku
Zostali tylko we dwoje, nie było nikogo wokół
Nie mógł odciągnąć wzroku od jej oczu i ust
Niemalże czuł jej zapach i słyszał stabilny puls
Jak już podszedł do niej by wyjąć karty na stół
Jej spojrzenie sparaliżowało go od szyi w dół
Szybka zamiana ról, patrzył na nią nieprzytomnie
Wyszeptała mu do ucha rozkaz "chodźmy do mnie"
Skromne mieszkanie, od Centrum trzy minuty
Była już rozebrana zanim zdążył zdjąć buty
Miała dwa czarne kruki wydziarane na łopatkach
Było jasno jak za dnia, nie lubiła gasić światła
Chciała by ją związał i usta czymś jej zatkał
Asfiksjofilia - seks w plastikowych siatkach
Nie była delikatna, prosiła by ją bił
Jęczała z podniecania głowę odchylając w tył
Z całych sił ją tłukł, choć wiedział, że tak nie można
Zdarł sobie skórę z kostek a ona w końcu doszła
Erotyczny koszmar, była coraz bardziej sina
Lecz on wpadł jakby trans i już nie mógł się zatrzymać
Po odpowiedzi Pierra, spuścił lekko głowę w dół, wydawało się, że chłopak na chwilę posmutniał, i była to prawda. "W tym tempie prędzej nauczę się śpiewać techno po japońsku niż opuszczę tą nudną dziurę" przeszło mu przez myśl. Jednak, skoro musi już tu pozostać na pewien czas, nie ma co się tym przejmować, prawda?
[Szybkim ruchem zarówno głowy w górę co biodra w dół i prawej ręki w lewą stronę, zabrał z burka nóż, sprawnie obracając go między palcami i chowając do pokrowca na plecach] w dokładnie 0.6 sekundy, o co najmniej jedną dziesiątą za długo, aby miał realną szansę zrobić cokolwiek innego, niż zaakceptowanie odpowiedzi księcia.
Nie musiał się niczym przejmować, odpowiedź jaką uzyskał była jawną informacją że klamka jeszcze nie zapadła, a Pierre jeszcze ma zamiar potrzymać go na swojej szachownicy, nie ważne z kim ani o co gra, jedyne co niebieskowłosy mógł zrobić to poruszyć się o wskazane pola.
To że sięgnął po broń jako pierwszy nie było jednak spowodowane poczuciem bezpieczeństwa, po prostu chciał jakoś pokazać, że odpowiedź go z pewnością nie satysfakcjonuje. Nie chciał siedzieć w miejscu.

Ledwo zdążył schować nóż, a w dalszym ciągu nie interesując się innymi wampirami oprócz gospodarza, musiał przenieść wzrok na monitor.
Czytając wiadomość skrzywił się lekko, przecierając palcami po obroży na szyi. Są jakieś granice dobrego smaku, specjalnie nie kupywał ozdób z kolcami, ale co zrobić?
Spojrzał jeszcze raz na kartę dokumentów, choć pewnie i tak będzie musiał zapytać o to Dougha, powinien korzystać z jego pomocy póki się da, i tak pewnie nie będzie chciał pomóc gdy zrobi się z tą sprawą naprawdę gorąco.

Po chwili wertowania kart z informacjami o porwanej, jakgdyby sobie o czymś przypomniał, bądź jego czas reakcji wreszcie doszedł momentu w którym lampka zaczyna się ponownie świecić, pozwalając w ekologiczny sposób pozbyć się zbędnych przedmiotów.
- A-ah, - wskazał palcem nie zaciskając dłoni na jeden z pistoletów – jeśli ktoś potrzebuje niech go weźmie, i tak nie potrafię używać, a do ruletki się nie nada – stwierdził, zerkając na każdego po kolei, po czym wrócił do dokumentów, chciał skończyć z tą sprawą tak szybko jak to było możliwe. Tak, był Ravnosem.

Blondwłosa kobieta była zawodowcem, słychać to było w pewnym tembrze jej głosu i Thestos musiała to docenić.. Niebieskowłosy zaś był dziwny, stanowczo. Dyskretnie i nie urągając manierom Mila odsunęła się do niego. Tym samym przybliżyła się do laptopa i przeczytała wiersz. Pomijając już treść, był niewiarygodnie tandetny i dziewczyna po raz pierwszy pozwoliła sobie na zmianę mimiki i wyraz niesmaku.
- Ktoś tu mocno inspiruje do bycia poetą z marnym skutkiem. Socjopatyczny typ, u którego każda negatywna uwaga skutkuje nieprzewidywalnymi zachowaniami. Ktoś w stylu Charlesa Mansona, jak sądzę.

Głos miała niski, mruczący wręcz.

- Awww, słodkie. Brzmi to trochę jak liryki napisane przez kogoś, kto bardzo żałuje, że nie urodził się z odmienną pigmentacją skóry.
W przeciwieństwie do swojej poprzedniczki, platynowa blondi uśmiechnęła się od ucha do ucha. Bo jak inaczej można zachować się względem kogoś, kto przysyła tego typu wiadomości i oczekuje przy tym, że zostanie potraktowany poważnie? Jeśli zaś chodziło o pannę Zorg, to jej (domniemane) preferencje seksualne nie były żadną sensacją. Bulwar Hollywood już dawno temu wykazał, co nadmiar pieniędzy i wolnego czasu jest w stanie zrobić z godnością osobistą. Idąc tym tokiem rozumowania...
- Skoro sprawy przybrały tak pikantny obrót, może powinniśmy odwiedzić partnerkę naszej zaginionej? Natalka Freeman, czy jak jej tam. Osoby posiadające tak zawiłe życie seksualne, zwykle wiedzą to i owo...
Emanując beznamiętnym podejściem do sprawy, cisnęła swoją sugestię w przestrzeń.

- Witam szanowną panią, szukam pani dziewczyny bo chciałem ją puknąć od kiedy pokonała mnie w starcrafcie grając zergami, jednak słyszałem że została porwana, może pani powiedzieć wszystko o jej życiu seksualnym i wypisać nazwy burdeli oraz klubów BDSM do których lubiła wpadać z wizytą? – odparł ironicznie dosyć sarkastycznym głosem. Nie będzie przecież siedział cały czas zamknięty w sobie, książę na bok, najpierw zadanie. A sam go pewnie nie zrobi. – Mamy pukawki, ona nie ma w okolicy żadnej rodziny, jeżeli porywacz będzie kogokolwiek obserwował będzie do właśnie jej partnerka. Nie powinniśmy tam wchodzi, tak długo, jak nie musimy. Dopóki tego nie zrobimy nikt nie powinien wiedzieć ilu nas jest, ani kiedy zaczęliśmy poszukiwania. – Ravy chciał zrobić tak wiele jak się dało, pozostawiając się z dala od bałaganu, tak było po prostu wygodniej, a i tak nie wiedzieli czy jeszcze zastaną jej dziewczynę w domu, czy może już na cmentarzu.
W tym momencie Ravy faktycznie przyjrzał się wszystkim zgromadzonym. Wszyscy wydawali się być w miarę normalni i typowi, jedynie jakiś brzydal się na niego gapił. Postanowił to zignorować, przynajmniej na razie.
- Czyli Twoim zdaniem, nie powinniśmy się pokazywać w pobliżu osoby, która potencjalnie ma szansę rozwikłać nasze wątpliwości, albo przybliżyć nas do sprawcy całego zamieszania. Cudowna logika, nie ma co.
M. pokręciła głową na słowa młodzika o niebieskich kudłach.
- Nikt nie mówi, że musimy z nią rozmawiać całą grupą. Dwa wampiry potrafiące zachować choć złudzenie subtelności zupełnie wystarczą.
Jeśli młody krwiopijca miał rację, a porywacz faktycznie obserwował tę całą Natalię, istniała szansa, że wpadnie w panikę i popełni błąd. Wtedy musieliby jedynie zorganizować łapankę i przygwoździć gagatka.

Kenneth przyglądał się wszystkim z zaciekawieniem, a zaraz po przeczytaniu nadesłanej wiadomości mało co nie wybuchnął śmiechem. “Kogo my tu mamy? - Niebieskowłosy szczeniak z konfliktem z prawem, dwie głupie Torreadorki, które myślą tylko o tym, czy liczba głosek w wersach się zgadza, jakiś cichy, przestraszony kainita, jakiś napakowany, cichy buc i malutka Ventrue. Brygada śledcza jak z koziej dupy trąba, ale ok.
- To bardzo możliwe, co mówi nasz kolega, jednak popatrzmy z drugiej strony. Jeśli ta cała Freeman jest pod obserwacją porywacza pojawienie się kogoś, kogo nie zna, może być zagrożeniem dla całego śledztwa. Gdy gość ogarnie, że ktoś nieznajomy do niej przychodzi i odgadnie, że ktoś się interesuje zaginioną... bardziej dogłębnie, że się tak wyrażę, może spanikować i zrobić coś głupiego, albo coś mądrego, czyli zacząć się z nami bawić, obydwie opcje są dla nas kur... strasznie niekorzystne. Możemy spróbować z drugiej strony. Jeśli Freeman ma takie same zainteresowania muzyczne, co jej dziewczyna, może uda mi się nieco zinfiltrować jej środowisko, może jakiś znajomych. Dobrze byłoby mieć ją pod obserwacją, ale nie mieć z nią bezpośredniego kontaktu, bo cała akcja może pójść w pizdu... - zatrzymał się na chwilę i ogarnął wzrokiem jeszcze raz wszystkich wokół. - Teraz druga sprawa. Wolałbym zacząć śledztwo od szpitala, bo stamtąd mogą pochodzić poszlaki, które pozwolą nam odnieść się do porwania, jest to oczywiście hipotetyczne założenie, ale mam takie przeczucie. Na początek dobrze by było wymienić się jakimiś kontaktami, byśmy nie chodzili wszędzie całą hordą, tylko żeby było to chociaż trochę zorganizowane, bo tak to nie ma nawet sensu babrać się w tym gównie. Byłbym cholernie wdzięczny, gdyby każdy się przedstawił, podał klan i ewentualnie jakieś dobre strony, co pozwoli nam na jakieś dokładniejsze rozeznanie się w tym, kto do czego może być przydatny, a do czego całkowicie się nie nadaje. Ja jestem Kenneth Moon z klanu Tremere. Ogólnie, to mam od cholery znajomych, przez co mogę się przysłużyć jako źródło informacji. Poza tym, to tradycyjnie możecie mnie uważać jako “okultystycznego świra” z klanu popierdzielonych magów, jak to zwykle bywa w naszym pięknym wampirzym świecie... - westchnął zrezygnowany. - Dobra, to z mojej strony to chyba tyle na razie.

Ravy westchnął ciężko – [i]O tym właśnie mówiłem – skomentował temere – prędzej czy później będziemy musieli dostać się do niej, jednak nie opłaca się iść na skróty, śpieszy mi się, ale jeśli wpadniemy w coś nieprzygotowani, tylko dla tego, że idziemy przez las zamiast pomaszerować drogą, możliwe że w ostatecznym rozrachunku zajmie nam to nawet dłużej niż powinno. – Jestem Ravy – Przedstawił się, pomijając kwestię klanu, dla jego dobra, wolał się z tej strony przedstawić, bez faktycznej prezentacji, na tak długo, jak długo nie załatwi swoich spraw z księciem. Po tych słowach wsadził sobie powoli palce w oczy, po czym zdjął soczewki, spojrzał ponownie na Kennetha, po czym włożył je powrotem. – I bez obrazy, ale coś ci nasrało na twarz, i to na pewno nie jest moja iluzja. – skomentował umalowaną mimikę. – Jestem w stanie pomóc w kwestii włamań, zwłaszcza komputerowych, teoretycznie potrafię wszystkiego po trochu, w praktyce głównie biegam i się chowam. Jeśli do czegoś mogę się przydać będzie to obcowanie wśród ludzi, o dziwo nie mam zbytnich problemów z przebywaniem wśród nich. To raczej wina wieku w którym zostałem przemieniony, najpewniej pod tym względem, jestem najmłodszym z was wszystkich, i za życia, i jako wampir. – spojrzał na każdego po kolei, po czym przemówił jakby z prośbą. – bez obaw nie spowolnię was, ale mam nadzieję że nie będziecie usilnie próbować zostawić mnie z tyłu. – Odwrócił się ponownie do danych. – też mam drobne kontakty, albo raczej organiczną mapę półświatka. Zacznę od klubów, myślę że tam najprędzej coś znajdziemy, jakby nie było, nie ma sensu abyśmy razem robili wszystko, skoro możemy się podzielić na grupki. Jest nas tutaj spora kompania, a jeśli będziemy wiecznie razem…możliwe że nie dojdziemy nigdzie. – Cloudsky nie posiadał ani dużej wiedzy, ani faktycznej inteligencji, był jednak dosyć sprytny aby zacząć próbować rozdrabniać grupę. Bardziej jak zadaniem przejmował się ekipą, nie był obeznany z faktycznym światem wampirów w praktyce, a jego ostatni samodzielny wypad skończył się artykułem na końcu timsa o treści "niebieskowłosy punk wszczyna burdę w klubie muzyki metalowej", nie był to dobry początek, a gdyby nie informacja o masakrze w szpitalu, kto wie jak bardzo jego przybycie do miasta rozeszłoby się pośród anarchistów.

-Anette Bauer, miło was poznać.- Powiedziała z krzywym uśmieszkiem.- Jestem z klanu Ventrue, specjalność? Hmm, pranie mózgów, kontrola i perswazja bez użycia siły. Mam też pośrednio dostęp do pewnych ludzi z różnych kręgów, dość wpływowych i nieźle poinformowanych.
.Myślała intensywnie, zastanawiała się co do diabła Książę planuje posyłając ich w ten bajzel. Masakra, porwanie, nerwy na obliczu rasowego polityka przez wieki trenującego kamienną twarz, za dużo dziwnych rzeczy na raz...-Panie Moon, mój zaufany właśnie zajmuje się zbieraniem informacji na temat szpitala i Panny Freemen, nie wiem co uda mu się znaleźć i czy nam się to przyda.

- Nazywam się M. Po prostu M. Ach, powinnam też coś zaznaczyć, już na wstępie, zanim przejdziemy do konkretnych działań, żeby potem nie było przykrych niespodzianek. Niestety, jeśli w najbliższej przyszłości się rozdzielimy, możecie mieć spore trudności w skontaktowaniu się ze mną. Na obecną chwilę nie mam telefonu komórkowego, o stałym miejscu zamieszkania nie wspominając…
Przekrzywiła odrobinkę głowę, unosząc dłonie do góry w uniwersalnym geście przeprosin. Choć jego efektywność i jakakolwiek iluzja szczerości szybko zostały zniwelowane przez jej całkowicie obojętną mimikę. Uznając potencjalny problem za omówiony, kontynuowała.
- Jeśli chodzi o moją „specjalizację” to… hmm… powiedzmy, że zajmuję się dostawaniem do miejsc w których być nie powinnam, oraz usuwaniem rzeczy, które są pewnym osobom nie na rękę. Dokumenty, materiały dowodowe i tym podobne.
W tym właśnie momencie platynowa blondi przerwała swój słowotok, rzucając subtelny uśmieszek w stronę Księcia. On chyba najlepiej wiedział co piszczało w trawie.

Caesar, starając się nie przeszkadzać nikomu, powoli zbliżył się do Księcia.
Bardzo uważał, by nie trącić kogoś ramieniem, oraz by nie stracić na zbyt długo
uspokajającego go obiektu z pola widzenia.
Uważnie - a może tylko mu się tak wydawało? -słuchał rozmowy pozostałych członków Rodziny, notując w pamięci do istotniejsze szczegóły, jak na ten przykład przyznanie się niebieskowłosego chłopca do bycia Cyganem, oraz trafnego podsumowania przez blondynkę kompleksów na tle rasowym domniemanego porywacza...
Wykrzesał z siebie nieco odwagi, by móc zwrócić się do Księcia z - stonowaną oczywiście, biorąc pod uwagę sytuację - pewnością siebie.
-Ekhm, przepraszam że pytam ale... Prosze mnie skaracić jeśli popełniam jakąś gafę...
Skąd Książę ma tą wiadomość? Jeśli ta poczta jest przechwycona, to kto był
jej adresatem i czy jest szansa na resztę ewentulanej korespondencji, jeśli to było skierowane na przykład do ekhm... partnerki porwanej?

-wziął szybki oddech.-Jeśli natomiast Książę był adresatem, to chyba nie wiemy od pana wszystkiego co może być pomocne. Nie żebym insynuował, że
porywacz mógłby się zwracać do Pana, jako do osoby związanej z porwaną.-Caesar zaryzykował spojrzenie na Księcia.-Może po prostu możemy mieć pewność, że porywacz to podobnie jak my, Kainita, co nieco łagodzi sprawę pod kątem złamania Maskarady....


Wolf, który do tej pory milczał, słuchając dokładnie wynurzeń innych, zbliżył się do monitora i zerknął na wiadomość. Aż zakrztusił się próbując stłumić śmiech. To miał być porywacz? Cóż to w ogóle był za list? Marne, częstochowskie rymy i żadnych żądań czy warunków? Jedynie jakieś naiwne próby tłumaczenia się z pobicia dziewczyny. Bo nie mógł się powstrzymać w przypływie żądzy???
- Wybacz Książę, ale ta wiadomość to jakaś farsa. Porywacz, jeśli o w ogóle on napisał tą wiadomość, nie stawia żadnych warunków ? Coś mi tu śmierdzi. To albo neonata, który nie zdaje sobie sprawy na to na co się porwał, ale wtedy skąd wiedziałby o istnieniu Księcia, kim jest i że to co zrobił jest przestępstwem? No i skąd wiedział, że dziewczyna jest dla Księcia ważna? Nawiasem mówiąc ja też chętnie dowiedziałbym się tego. Albo jest to jakiś Kainita, który jest świeży w mieście i wie doskonale, że złamał Maskaradę i próbuje dla siebie ugrać wybaczenie. Tylko dlaczego tak naiwnie? To wszystko nie trzyma się kupy... - Wolf spojrzał na pozostałych z nadzieję, że zajarzą o co mu chodzi. – Dobrym pomysłem byłoby sprawdzenie źródła, skąd wiadomość dotarła na Księcia skrzynkę.

Caesar westchnął wręcz teatralnie. -Jakie to przykre, że większość tu
zgromadzonych przejmuje się złamaniem Tradycji, bardziej niż Praw Naturalnych. Przejmujemy się naszymi "prawami", a nie przejmujemy losem innej żywej istoty! Czy wy wszyscy naprawdę zabijacie swoje ofiary przy posiłku do cholery? Znamienne, że człowieczeństwo tak szybko wypala się właśnie w nas, młodych neonatach. W tym, kto, jak twierdzisz mój Ksiażę, jest porywaczem, wypaliło się widać ono do cna. Naprawdę, chciałbym wierzyć że nie każdego z nas czeka taki smutny los. Chcę wierzyć Książę, że ta sprawa dotyka Pana osobiście, że ten ktoś gra na tkwiących w Panu ludzkich emocjach. Naprawdę, chce wierzyć że i w starszych od nas wampirach kołacze się jeszcze choć trochę, nawet jeśli nie cholernego współczucia, to może chociaż zwykłej ludzkich zawiści? Marzę, żeby powodem naszego tutaj zebrania były emocje, a nie polityka...


Świr, to na pewno świr” - pomyślał Wolf. – Albo kolejny pieprzony romantyk. -Głośno zaś powiedział odpuszczając sobie komentarz i kierując słowa do wszystkich w gabinecie.
- Może zamiast wysnuwać jakiekolwiek dziwne i kosmiczne teorie rozejrzymy się w szpitalu, klubie i domu poszukiwanej i wtedy dopiero ustalimy jakiś plan i ustalimy fakty?

-Jeśli Panu obojętne są powody dla tego “polowania”.-westchnął Caesar.-Rozumiem, że samo polowanie jest już doskonałym wytłumaczeniem do działania... -dodał ciszej, jakby już tylko do siebie. Wrócił do wyczekiwania na reakcję Księcia. Caesar miał już swoje powody, by uczestniczyć w tym zamieszaniu. Teraz czekał tylko na ich potwierdzenie. Liczył na nie i bardzo, bardzo go potrzebował...

Książę spojrzał sie na was” Taaak... nadadzą się o ile się nie pozabijają
-Widzę, że nie do końca rozumiecie czy pojmujecie... Najpierw udajcie się do waszego nowego domu na czas zadania. Tam będą czekać na was pewne... dokumenty... Są dla was i są tajne. To co pozostało tutaj wypowiedziane czy pokazane, jest tylko i wyłącznie dla waszych uszu i oczu. Ja będę zaprzeczał. Tego spotkania nigdy nie było. Mam nadzieję, że wyraziłem się jasno?- Dodał bez jakichkolwiek emocji. To było chyba najbardziej niepokjące, jego niezmącony spokój poparty pewnością siebie.
-Jeśli zaś idzie o ustalenie miejsca skąd to przyszło do nas, ten e-mail... Pracują nad tym pewne wykwalifikowane osoby i zostaniecie bezwłocznie poinformowani o efektach ich pracy. Jeśli miałbym coś sugerować to zabranie się za robotę... - Książę położył szczególny nacisk na ostatni słowa, sugerując, iż na tym kończy się ta rozmowa i chciałby,
żebyście zajęli się sprawą.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.

Ostatnio edytowane przez one_worm : 18-12-2010 o 23:00. Powód: będą dwa posty bo w jednym mi się nie zmieści.
one_worm jest offline