Nieprzywykły do trzymania tyłów, jako ostatni znalazł się wewnątrz bunkra. W porównaniu z mrozem na zewnątrz, tutaj czuł się jak w babcinym zapiecku. Rozejrzał się po korytarzach. Nigdy jeszcze nie spotkał tak rozległych tuneli, a sam fakt, że nikt nie wyszedł im na powitanie budził tylko wątpliwości czy dobrze zrobili, czy nie jest to jakaś pułapka. Odgłosy kroków towarzyszy powinny obudzić trupa, a tutaj nic, tylko oni. Gdzie te szkopy? Pierwszy raz poczuł coś jak lęk z powodu braku przeciwnika. Sprawdził broń. Thompson przymarzł. Zamek się zaciął. Trzeba go rozruszać. Posiłował się chwilę aż puścił, ale nie chodził płynnie. Musi odtajać. Colt? Też z trudem chodzi. Cholerny mróz Sięgnął po nóż za paskiem. Jedyna działająca rzecz w całym arsenale. Sprawdził jeszcze w kieszeni. Wyciągnął swój składany nóż. Ciepły kożuch osłonił go przez mrozem. Składał i rozkładał się płynnie. Fajnie, tyle broni a ja z kozikami będę biegał. Może to i dobrze, że nie ma komitetu... jeszcze. Założył karabin na ramię, pistolet wsadził w kieszeń kożucha a nóż schował w rękawie. Dobra, zobaczmy gdzie nas zaprowadzi ta królicza nora
__________________ Jeśli coś musisz zrobić to to zrób a nie gadaj o tym |