Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-12-2010, 20:12   #6
Feataur
 
Feataur's Avatar
 
Reputacja: 1 Feataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetny
Na początku wyglądało to, jak na szkoleniu. Zwykły lot, choć dłuższy niż zazwyczaj. Później rozkazy i chwilowe swobodne spadanie na rozłożystą biel zbliżającą się dość szybko do skoczka. Po kilku sekundach pociągnął za rączkę spadochronu i poczuł szarpnięcie, kiedy powietrze rozłożyło płachtę. Z zaciekawieniem starał się dopatrzyć czegoś nad białym horyzontem. Niestety, lot nie był tak długi, jakby sobie tego życzył.
Kiedy tylko znaleźli się na ziemi, sprawdził odbiornik radiowy. Działał, więc z ulgą odetchnął. Nie wiedział do końca jak radiostacja zadziała na takim mroźnie. A było cholernie zimno. Przez chwilę przyglądał się swoim towarzyszom. Ktoś sprawdzał Thompsona, ktoś inny coś powiedział, na co Jeremy zbytnio nie zwrócił uwagi - sam zajęty był przeglądem osprzętu. Podstawa, czyli Thompson i M1A1 na szczęście również nie szwankowały. Jeden z Colt'ów 1911 miał zacinający się spust. Póki co, Withcord wolał nie ryzykować szarpaniem się z zamkiem na nieznanym terenie.
Gdy wszystko zostało sprawdzone, ruszyli. Trzymał się w środku drużyny, zajmując strategiczną pozycję dla łącznościowca.
Podczas tego marszu mógł ułożyć sobie w głowie zdania na temat sprzymierzeńców. Polacy, których Naziści najechali jako pierwszych. Coś o nich niby słyszał, ale nie przykładał zbyt dużej wagi do osób tej narodowości. Wszędzie krążyły różne stereotypy o tych Słowianach, a do czasu aż Jeremy'emu nie kazano się uczyć polskiego, nie interesował się w ogóle Polakami. Teraz zresztą też, ich dowódca nie wydawał się zbyt rozmownym typem.
Withcord poprawił ubiór, naciągając bardziej kaptur chroniący uszy przed przemarznięciem. Kosmyk rudych włosów opadł przy tym na czoło Jeremy'ego. Schował go pod czapkę i dalej sunął przed siebie.
Natrafiwszy na właz, rozejrzał się dookoła, starając się zapamiętać położenie. Co nie było proste, bo wszystko dookoła stanowiło jednolity krajobraz śniegu. Spojrzał zaś na kompas, próbując określić w jakim kierunku ruszyli i gdzie się znajdują. Już wkrótce powinien nadać pierwszą wiadomość do dowództwa.
Kiedy Norweg, chyba nazywał się Johansen, czy jakoś tak, otworzył właz, Withcord Jr. wśliznął się do środka, przepuszczony przez niejakiego Iana.
Schodząc do bunkru, po raz pierwszy poczuł lekkie przyśpieszenie adrenaliny. Oto właśnie znajdował się na wrogim terenie, mając za towarzyszy mieszankę różnych narodowości. Anglik, zgłaszając się do misji nie wiedział, że taki właśnie skład zostanie utworzony. Sądził raczej, że to Zjednoczone Królestwo wyśle swój skład do zbadania tego terenu.
Lecz tak się nie stało, a Jeremy nie miał zamiaru narzekać. Musiał wykonać misję, to było najważniejsze.
Minął Norwega stojącego dziwnie przy hitlerowskiej fladze. Co więcej, ów Johansen porwał ją, czym wywołał zniesmaczenie na twarzy Withcorda. Zaś uwaga Dębskiego, *jak to, do cholery, wymówić?*, była trafna. Im mniej śladów obcej obecności, tym lepiej.
 

Ostatnio edytowane przez Feataur : 20-12-2010 o 20:16.
Feataur jest offline