Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-12-2010, 21:54   #6
stega
 
stega's Avatar
 
Reputacja: 1 stega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetnystega jest po prostu świetny
Ankarian, Sharlene, Oskar, Eugen

- Szanowny Panie - odezwał się Eugen, uważnie dobierając słowa - a jak mamy poznać twojego człowieka? Jakieś hasło nam przekażesz, czy mamy zwracać uwagę na symbol na pierścieniu? Chcielibyśmy mieć pewność, że Twój człowiek to właściwa osoba...

Skończył i spojrzał uważnie na Georg'a. Słysząc pytanie Borha uśmiechnął się pod nosem.

- Po pierwsze, jak już mówiłem to nie jest mój człowiek tylko sługa mego mocodawcy. Po drugie nie musicie się obawiać, że go przeoczycie. Z tego co mi powiedziano wynika, że trudno go nie rozpoznać, nawet w tłumie. Bywajcie, życzę owocnych poszukiwań.

To mówiąc opuścił pokój. Kilka minut później zobaczyli przez okno jak pod karczmę zajeżdża powóz. Ich rozmówca wsiadł do środka. Po chwili pojazd ruszył by zniknąć im z oczu za najbliższym zakrętem.

Po opuszczeniu karczmy ruszyli w stronę „Trzech Wron”. Po dotarciu na miejsce Sharlene dyskretnie podwędziła z właściwą sobie gracją mieszek jednego z miejscowych bywalców. Delikwent był tak pijany, że nie zauważyłby kradzieży nawet gdyby próbował jej dokonać krasnoludzki tarczownik niemniej jednak przyjemnie było obserwować dziewczynę przy pracy. Za część ukradzionych pieniędzy postawiła drużynie piwo.

Resztę dnia przesiedzieli w lokalu. Ankarian i Eugen zasiedli zresztą przy stole położonym w koncie sali nieopodal schodów wiodących na piętro. Sharlne zajęła się obsługą gości. Jedynie Oskar opuścił przybytek by wrócić po jakimś czasie z kilkoma sztukami nowonabytej garderoby.

Wieczorem niziołek zdradził drużynie swój plan ustalenia dokładnego adresu Kempera. Miał zamiar wypytywać mieszkańców Hebrenstrasse podając się za przyjaciela zaginionego z czasów jego służby w imperialnej armii. Dziewczyna podeszła do jego pomysłu dość sceptycznie. Zasugerowała, że może to być ich plan awaryjny na wypadek gdyby nie udało się uzyskać informacji jej metodami. Po krótkiej debacie grupa ustaliła, że o tym w jaki sposób zabiorą się do wykonania misji zdecydują po dotarciu na miejsce.

29 Jahrdrung 2524

Ernest

Dyliżans, którym miał dojechać do stolicy Imperium dotarł na miejsce wczesnym rankiem, zanim pierwsze promienie wschodzącego słońca zalśniły nad horyzontem. Do spotkania z awanturnikami wynajętymi przez jego pana zostało kilka godzin. Ruszył szybkim krokiem przez zabłocone ulice Altdorfu w stronę karczmy „Beim Starken Mensch”. Pamiętał drogę, gdyż wcześniej był tu już raz jakieś sześć miesięcy temu. Jego chlebodawca wybrał się do miasta by kupić kilka podarków dla Niny i przy okazji odwiedzić jednego ze swoich znajomych. Ernestowi aż serce szybciej zabiło na wspomnienie o tym jak dziewczyna ucieszyła się na widok białej z sukni zakupionej u jednego z najlepszych (i najdroższych) altdorfskich krawców.

Zanim opuścił majątek jego pan zmienił zdanie co do sposobu relacjonowania o postępach w misji. Na odchodne powiedział mu, że w stolicy podczas wykonywania zadania ma się kontaktować z człowiekiem o nazwisku Borha. Niepotrzebnie zabrał ze sobą gołębie. Miał się u niego meldować raz w tygodniu poczynając od jutra (otrzymał od swego pana liścik z adresem owego jegomościa). Kiedy po raz pierwszy usłyszał to nazwisko wydało mu się, że skądś je zna. W trakcie podróży miał mnóstwo czasu na rozmyślania. Wkrótce przypomniał sobie rozmowę jaką mniej więcej rok temu odbył jego chlebodawca z zarządcą posiadłości. Wydarzenia tamtej nocy zapadły mu w pamięć gdyż nigdy wcześniej nie widział go tak rozgniewanego.

Każdy sługa, któremu dane było dłużej popracować w posiadłości wiedział, że pan miał słabość do dużo młodszych od siebie dziewcząt. Jego małżonka nic o tym nie wiedziała lub też nie chciała wiedzieć. Dopóki ograniczał się do pokojówek i dziewuch z pobliskiej wioski nie było większych problemów z utrzymaniem sprawy w tajemnicy. Jednakże półtora roku temu pan wybrał się do stolicy i zapragnął przy tej okazji skosztować towaru z wyższej półki. Spędził więc upojną noc w towarzystwie jednej z altdorfskich kurtyzan. Dwie rzeczy poszły źle. Po pierwsze – zrobił jej bachora, po drugie – dzięki swoim kontaktom dowiedziała się kim jest.

Ze względu na swoją popularność dziewczyna (pan nazywał ją Valerie) nie mogła mieć całkowitej pewności co do tożsamości ojca . Jego chlebodawca musiał się jej wydać łatwym celem szantażu. Kilka miesięcy po feralnej nocy do posiadłości przybył posłaniec z listem, po którego lekturze pan na włościach zdemolował swój gabinet. Z tego co Ernestowi udało się podsłuchać wynikało, że kobieta zażądała rekompensaty za czas, kiedy ze względu na macieżyństwo nie mogła pracować, pokrycia całości kosztów utrzymania dziecka, które planowała zatrzymać oraz dodatkowych kilkuset złotych koron za utrzymanie całej sprawy w tajemnicy.

Nazwisko mężczyzny, któremu Ernest miał zdawać relację z postępów misji padło w momencie gdy zarządca zaproponował alternatywne rozwiązanie problemu. Georg Borha według zasłyszanej przez Ernesta opowieści zarabiał na chleb rozwiązując za sowitą opłatą drażliwe problemy reiklandzkiej szlachty w sposób niekoniecznie zgodny z imperialnym prawem. Syn zmarłego grafa chiał wyeliminować konkurencję do schedy po ojcu? Z posiadłości cesarskiego urzędnika zniknęły kompromitujące dokumenty i trzeba było je szybko odzyskać? Borha był człowiekiem do którego się szło z takimi problemami. Uciszanie matek z bękartami nie było według słów zarządcy niczmy nowym dla niego. Tydzień później pan wybrał się do stolicy by wszystko zaaranżować. Ernest nigdy więcej nie usłyszał słowa na temat kurtyzany. Decyzję o tym czy podzieli się tą wiedzą z przyszłymi towarzyszami odłożył na później.

Rozmyślając o tym jaką rolę przyjdzie mu odegrać w poszukiwaniach starego Kempera przyspieszył kroku. Torba zawieszona na ramieniu kołysała się w rytm jego kroków przypominając mu o dwóch fiolkach ukrytych w jej wnętrzu. Wreszcie dotarł do karczmy. Doszedł do wniosku, że postoi na zewnątrz. W ten sposób nie będzie musiał szukać grupy w zatłoczonym lokalu. Poza tym z jego wyglądem ochroniarze pewnie i tak by go nie wpuścili. Nie musiał długo czekać.

Ankarian, Sharlene, Oskar, Eugen

Borha miał rację. Człowieka, który miał im pomóc w wykonaniu zadania nie sposób było z kimkolwiek pomylić. Żadne z nich nie widziało dotychczas osoby o tak szpetnym obliczu. Przez dłuższą chwilę przypatrywali się mu bez słowa, niczym jednemu z eksponatów gabinetu osobliwości, nie mogąc się nadziwić jego brzydocie. Porośnięta nieregularnym zarostem twarz o grubo ciosanych rysach poznaczona była śladami po wyciśniętych pryszczach. Krzywe zęby wyrastające pod różnymi kątami i przekrwione oczy nadawały mu niepokojący wygląd. Zmierzwiona czupryna złożona z grubych kłaków bardziej przywodziła na myśl sierść dzika niż ludzkie włosy. Przybysz przedstawił się imieniem Ernest.

Wszyscy

Po krótkiej wymianie uprzejmości nowo przybyły spytał gdzie się zatrzymali. Gdy tamci opowiedzieli mu o „Trzech Wronach” zdecydował, że on również tam zamieszka. Wrócili do karczmy, gdzie Ernest po krótkiej wymianie zdań z gospodarzem wynajął jeden z pokoi na piętrze. Pozostawił tam swoje rzeczy po czym wszyscy opuścili przybytek.

Odnalezienie Hebrenstrasse zajęło im niecałą godzinę. W tym czasie kilka razy musieli pytać o drogę. Krótka uliczka, przy której miał mieszkać zaginiony stanowiła przygnębiający widok. Po obu jej stronach wzniesiono w sumie dwadzieścia budynków wykonanych z każdego materiału, jaki w chwili ich budowy był pod ręką. Trzy domostwa na końcu ulicy zawaliły się już jakiś czas temu. Tu i ówdzie na rumowiskach powyrastały kępki chwastów. Na przeciwległym krańcu Hebrenstrasse znajdowały się pozostałości piętrowego budynku z drewna, który zapewne spłonął. Reszta domostw sprawiała wrażenie jakby miały lada chwil runąć na przemykających ulicami mieszkańców.

Grupa zatrzymała się w połowie uliczki i rozejrzała dokoła. Przed sobą mieli drzwi do sklepu choć z zewnątrz trudno było ocenić co można było w nim kupić. Po drugiej stronie ulicy stał piętrowy budynek z kamienia sprawiający nieco solidniejsze wrażenie niż reszta domostw. Pod jego drzwiami bawiła się grupka dzieci. Parę kroków dalej starsza kobieta szła środkiem ulicy niosąc kosz z praniem. Drużynę ominęła szerokim łukiem patrząc na nich z ukosa. Kilkanaście metrów od miejsca gdzie stali trzech mocno podpitych jegomościów prowadziło żywiołową debatę. Sądząc po strzępkach wypowiedzi jakie udało im się usłyszeć rozmowa dotyczyła prowadzenia się żony jednego z nich. Jeszcze dalej kobieta i mężczyzna, oboje w wieku około czterdziestu lat, sprzeczali się o coś. Możliwości wybadania gdzie mieszkał Kemper było więc kilka. Pozostało tylko zdecydować od kogo zaczną.
 
__________________
Nie możesz być pewien swej racji, jeśli o argumentach swoich oponentów nie będziesz wiedział więcej od nich samych.

M. Friedman

Ostatnio edytowane przez stega : 25-12-2010 o 12:54.
stega jest offline