Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-12-2010, 15:13   #8
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Jerry obudził się w powietrzu i widząc pozostałych pierwsze co zrobił to założył sobie worek-maskę na głowę. Worek miał wycięte dziury tak żeby mógł widzieć co się dzieje wokół niego. Ziewnął i po chwili otworzył się spadochron. Jerry widział pod sobą dżunglę i jedyne co o tym pomyślał to to, że trzeba będzie upolować jakiegoś bydlaka i będzie dobre żarcie. Miał ze sobą posypkę do grilla, kilka składanych krzesełek, kilka litrów wódki, podpałkę, zapalniczkę i oczywiście wielgachny tasak i dodatkowy, zapasowy tasak.

Ale będzie wyżerka! - powiedział Jerry jeszcze zlatując na spadochronie i uśmiechnął się choć uśmiechu tego nikt nie widział z powodu wyżej wspomnianego worka.

Po wylądowaniu ładnie złożył spadochron ignorując resztę i ich panikarskie zapędy - w końcu może przydać się hamak.

Widząc, że panikarstwo reszty jest nieskończone po prostu rozłożył wszystkie składane krzesełka. W trakcie przygotowywania miejsca nastąpił jakiś ryk. Jerry ponownie się uśmiechnął i klasnął wiedząc, że skoro jest ryk to jest żarcie. Widząc reakcje innych po chwili powiedział po angielsku dość głośno, żeby wszyscy słyszeli:

Ojej macie takie wielkie giwary. Ojej macie przeszkolenie wojskowe. Ojej, a zachowujecie się jak banda owiec. No i ryknęło i co z tego? Dla mnie to na przykład oznacza, że jest to grubszy zwierz. A jak jest grubszy zwierz to ma dużo mięsa. A jak jest dużo mięso to jest co jeść. Pozytywy. Zawsze jakieś są.

I gdy już przykuł uwagę innych dodał odpowiedzi na pytania snajpera: Oczywistością jest to, że jesteśmy w jakimś lesie czy dżungli i do tego nie trzeba Sherlocka Holmesa. Patrząc po was wydaję mi się, że jesteśmy z różnych rejonów świata. Prawdopodobnie zostaliśmy porwani, a to wszystko to jakiś upośledzony test psychologiczny. Może jakiś bogaty cham bada nasze reakcje i czy odrazu się pozabijamy. Dlatego właśnie proponuję usiąść i napić się wódki, którą akurat miałem przy sobie, gdy mnie porwano. W sumie dziwne, że jej nie zabrano, może założyli, że moja wódka może nas połączyć w drużynę. I tu wchodzi tajemniczy ryk - prawdopodobnie jeśli nie będziemy współpracować, jeśli nie wypijemy razem przysłowiowego kielicha (którego nie mam, będziemy pić z gwinta) to najpierw pozabijamy się aż będzie nas mniej, a potem ten ryk zabije pozostałych. Ryk to albo gruby zwierz i to jest dobre, bo lubię próbować nowe rodzaje mięsa albo dźwięk z głośników jakiejś maszyny tych szmat, które nas porwały. - na moment przerwał i spojrzał po pozostałych
- Gdybyście zamiast panikowania i rzucania się na siebie przez moment przystanęli i pomyśleli to doszlibyście do takich samych wniosków jak ja.

A teraz proponuję usiąść w kole na krzesełkach, które rozłożyłem i napić się ze mną wódki. Pokazać trochę współpracy i zaufania. Dla opornych, którzy myślą, że są cwańsi niż ustawa przewiduje: trochę wódki wam nie zaszkodzi, a siedząc w kółku możecie tymi wielkimi giwarami ochraniać plecy innych i pozwolić, żeby kto inny ochraniał wasze plecy. Dodatkowo w kółku wszyscy wszystkich widzimy dlatego nie będziemy musieli się bać, że jeden z nas włoży nóż w plecy drugiemu.
- odchrząknął i wciąż widząc opory zdjął worek z głowy i pokazał, że jest dość przeciętnym mężczyzną z przeciętną twarzą i przeciętną fryzurą i krzyknął:

- A jak wam się nie podoba mój plan to wypierdalać mi stąd! - pokazał palcem w krzaki i już nie krzycząc: - Moje krzesełka, moja wódka, moja miejscówa i jedyne co z tym możecie zrobić to mnie zastrzelić. Nie wypijemy, nie poznamy się i prawdopodobnie nie wyjdziemy stąd żywi. Tylko działając wspólnie możemy to przeżyć.

Odwrócił flaszkę i uderzył w dno po czym otworzył ją i pociągnął średniego łynia. Wyciągnął rękę z otwartą flaszką i pragnie, żeby ktoś to od niego wziął, a jak już weźmie to niech ten ktoś usiądzie. I niech tak wszyscy usiądą. Nawet arab, bo allah po pierwsze zabronił wina, a nie wódki, a po drugie niech arab siada jak tatary litewskie pod drzewami to allah go nie będzie widział i tak z tą wódką.

Jeśli natomiast nikt nie chce wziąść wódki od Jerriego to ten odrazu zakłada sobie worek na głowę, zamyka wódkę i nie wstając z krzesełka mówi: W porządku, wszyscy zginiemy, a skoro zginiemy to przynajmniej przed śmiercią obalę jak najwięcej wódki zamiast łazić po lesie z takimi chamami jak wy. Na nic wam się zda bieganina. Jeśli ktoś miał władzę, żeby z różnych rejonów świata porwać kilka osób po czym zrzucić ich ze spadochrony do wielgachnej dżungli to znaczy, że dla nich żaden problem zabić wszystkich.
Jeszcze raz spojrzał na wszystkich i jeszcze raz spróbował podać flaszkę: Ostatnia szansa na życie?
 
Anonim jest offline