Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2010, 18:37   #100
Nightcrawler
 
Nightcrawler's Avatar
 
Reputacja: 1 Nightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemuNightcrawler to imię znane każdemu
Nie jadł ze zbytnim smakiem. Wszystkie potrawy w zajeździe - jakoś nie śmiał w myślach nazwać tego karczmą - smakowały dziwnie. Były zupełnie inaczej przyprawione, każde mięsiwo, czy nawet pszenne placuszki niosły w sobie jakiś korzenny posmak. I nie chodziło o to, że były niesmaczne, za ostre czy cokolwiek. Były po prostu inne, egzotyczne i jakoś mu nie pasowały. Tak samo jak i całe miasto przestało go zachwycać. Wokoło widział tylko spoglądających na nich strażników. W głowie miał zamęt, którego nie potrafił poskładać w jedną całość. Obwiniał się za to bardzo i czuł, że zawiódł nie tylko, drużynę, ale i pamięć o Praxorze.

Manorian nie byłby jednak sobą gdyby dał sobie zatonąć w morzy rozpaczy i samokrytyki.
Owszem uwielbiał analizować, rozpamiętywać. Wyciągać dłonie do zdarzeń przeszłych, wyciągać po kawałku i obracać w palcach, przyglądając się to z dala, to znów z bliska. Wierzył, że dzięki temu wysysa maksymalną dawkę doświadczenia jaka jest możliwa. Wszak każdy nowy dzień jest uczniem poprzedniego. Wielokroć powtarzał to stojąc na katedrze klasztornej scholi. Cenił sobie te chwile, gdy żądni wiedzy akolici zostawali po zajęciach i zadawali mu pytania, wciągali w dyskusję.
Mimo że Iulus był młody, jego skrupulatność i pęd do wiedzy zostały wcześnie docenione, owocując stanowiskiem nauczyciela najmłodszych kapłanów. Był z tego dumny, choć rzadziej mógł uczestniczyć w wyprawach Paladyna. Dopiero śmierć mentora zasiała w Iulusie zwątpienie. Długo wyrzucał sobie, że powinien być przy Praxorze, wspomóc go, ruszyć do boju. Wiarę i prawdę szerzyć w polu, nie zaś w czterech murowanych ścianach.

Wstał od stołu. Skinieniem i brzękiem monet podziękował za posiłek. Paladynowi jeno rzekł, iż rusza do tutejszej świątynie zaopatrzyć się w kapłańskie utensylia i poszukać wiedzy o nekromanckich praktykach Urgula. Nie mówiąc więcej, niechętny radosnemu nastrojowi zabawy, który zaczynał wirować u powały opuścił zajazd udając się na poszukiwanie Tyriona.

Znalazł kapłana w głównej kaplicy świątyni. Elf modlił się do swoich bogów w skupieniu, dlatego też Manorian nie chciał mu przeszkadzać. Usiadł w jednej z ław i poczekał aż kapłan skończy swą litanie. Mimo młodego wieku Iulus wiedział dobrze, co to cierpliwość.
Gdy elf skończył modły, mężczyzna podniósł się z ławy i delikatnie chrząknął, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Zaraz też skłonił się starszemu kapłanów z szacunkiem i powiedział:
- Wybacz Tyrionie, iż Cię nachodzę w porze modlitwy. Trapi mnie jednak wielce sprawa potęgi i źródła mocy Urgula. Chciałbym wiedzieć, czy jesteś mi w stanie powiedzieć mi coś o naturze jego zaklęć lub poradzić jakieś źródło, z którego wiedzy mógłbym zaczerpnąć wiedzy. Czy zachowały się u was jakieś badania, przekazy, raporty z walk z nim, które rzuciłaby światło na moc, która w Levelionie może na nas czyhać?
- Mamy kilka ksiąg, są to jednak raczej pozycje bardziej historyczne, z których uczymy młodych o abominacjach tej wojny. Raporty z bitew, szczegółowe magiczne sprawozdania, czy też kwartalne raporty z sytuacji w Levelionie – to wszystko mieści się albo w Twierdzy albo w Bibliotece. Zwłaszcza do Biblioteki musiałbyś się udać szukając specyficznych wiadomości na temat nekromancji… To by jednak nic nie dało – potarł czoło. – Nie wiem czy wiesz, lecz po wojnie w Królestwie magia nekromantyczna jest ściśle kontrolowana, podobnie jak magia w ogóle – położył dłoń na ramieniu Iulusa, a ten poczuł jakby dziwne łaskotanie. – Powiem ci jednak, jeśli za swe milczenie ręczysz słowem, że nie jesteśmy głupcami, którzy wyrzekli się tej magii i nie potrafią sobie z nią poradzić. Istnieje grupa czarnoksiężników studiująca tę przekletą dziedzinę Sztuki. Każde z miast ma swojego wybrańca, który go strzeże… magowie zaś dodatkowo uważają na siebie nawzajem. Nie wiem jednak kim są owi magowie; to tajemnica znana tylko najwyższym magom Biblioteki.
Co do magii zaś… - zamyślił się. – W teorii twoje kapłańskie wykształcenie powinno wystarczyć by osłonić towarzyszy przy większości spotkań z nieumarłymi. Urgul przywiódł swoje wojska gdzieś ze wschodnich pustkowi; możliwe że tam posiadł nieznane dla nas arkana nekromancji. Może dlatego tak trudno odwrócić jego działania – a może tylko z powodu eksperymentów, jakie uskuteczniał w mieście. Tak czy inaczej, jest to magia, która sięga głęboko do serc i umysłów przebywających tam istot. Wydobywa z ich serc mrok, o który same siebie by nie posądzały, gra na najniższych ambicjach i najskrytszych lękach. To wy sami będziecie sobie tam największym wrogiem, dlatego tak ważna w wyprawie tam jest niezachwiana wiara zarówno w bogów jak i słuszność waszej misji.
- Tego się najbardziej obawiałem. Opętania duszy i rozumu naszego. Czy moja modlitwa i słowo będą jednak na tyle silne by wspomóc mych towarzyszy? By wzmocnić ich wewnętrzną siłę? Czy znany jest Ci jakiś sposób by wzmocnić efekty mych modłów i ochronić ich nawet kosztem własnej siły?
- Tego nie wiem, zależy to wszak od siły twojej wiary. Choć… - Tyrion zamyślił się, po czym spojrzał uważnie na Iulusa. – Istnieje pewna modlitwa o to, by bóg wykorzystał cię jako mentalną tarczę dla twoich towarzyszy. Jednak czy twój bóg uzna twe poświęcenie i obdarzy cię swą łaską – tego nie wiem. Taki czyn wymaga niezłomnej woli i wielkiej wiary nie tylko w boga, ale i w słuszność takiego poświęcenia. Nie możesz uznać chronionych istot za niegodnych boskiej protekcji, musisz szanować ich życie bardziej niż własne - tylko wtedy dostąpisz objawienia.
- Nie zawaham się by chronić moich towarzyszy. Moje życie jest darem, który otrzymałem od mojego Boga, a jego objawienie stało się moją misją. Jestem jeno naczyniem jego mocy i narzędziem w jego rękach. Pokładam w Nim ufność i z radością oddam swe życie by wesprzeć moich towarzyszy w misji. Moja podróż na tym padole zawsze była drogą pomocnika i nauczyciela – skromnego sługi, który udzielał cząstkę przelanej na mnie łaski ku wspomożeniu braci zakonnych; ale i latarnią prowadzącą świeżo wypływające okręty na ocean wiary. Moją rolą jest wspierać i oddać życie dla sprawy. To mój honor, to moja misja. Zdradź mi, więc proszę ową litanię i niechaj Bóg mną rozporządza wedle uznania swego, a ku zbawieniu moich towarzyszy.
- Nie jesteś tylko naczyniem – zmarszczył brwi elfi kapłan. – Tworem powołanym do życia w określonym boskim celu. Jesteś sługą, ale to nie określa twego jestestwa – jesteś także odrębną jednostką, która ma własną wolę i poglądy. Pamiętaj, że najpierw byłeś człowiekiem, potem zaś kapłanem. Teraz jesteś przede wszystkim kapłanem, jednak nie wolno ci zapominać o swoim człowieczeństwie. Droga bezwolnej marionetki prowadzi nierzadko do wielkiej pychy i jeszcze większego upadku. Spełniasz boską wolę, pamiętaj jednak, że jest to TWÓJ wybór. Bez twego wyraźnego przyzwolenia nawet bóg nie może tobą swobodnie rozporządzać. Twe słowa są pełne ognia wiary, dowodzą jednakże, iż nigdy nie spotkało cię rozczarowanie wynikające z konfliktu praw boskich z ludzkimi, rozumu i głosu płynącego z serca, sprawiedliwości i zemsty. Moc istniejąca w Levelionie nie będzie podważać twej wiary w Tyra, lecz wiarę w ludzi i siebie samego. Czy będziesz potrafił wtedy chronić kogoś, kogo uznasz niegodnego łaski Tyra? Czy nie użyjesz swej mocy w akcie spaczonej sprawiedliwości? Czy podążając z imieniem swego boga na ustach nie zatracisz w nim siebie?

To było jak kubeł zimnej wody. Oczy Iulusa rozszerzyły się w niemym przerażeniu. Nigdy tak o tym nie myślał i nagle go to przeraziło. Jednak już po chwili serce i myśli uspokoiły się. Dreszcz, który go przeszedł zdawał się rozlewać po całym ciele, jednak nie robił sobie z tego wiele. Zaakceptował go, przyjął i pozwolił spłynąć przez koniuszki palców. A odpowiedź przyszła sama.
- Masz rację, wiarę definiuję swoim rozumem i swoim sercem. Moją duszę przepełnia miłość do boga i wiara w słuszność jego praw - nigdy w niego nie zwątpię, ale też nie mam zawsze słuszności, tylko dlatego, że przepełnia mnie jego moc. Jako człowiek jestem ułomny. Jednak wiedz, że nigdy nie uznam by ktokolwiek był niegodny mojej pomocy, a proste pojęcie dobra, uczciwości i sprawiedliwości było, jest i będzie w moim sercu, nawet bez świętych tekstów i przykazań bożych. Jestem tym, czym jestem, gdyż moje istnienie współgra z boskim dogmatem, a ja to zrozumiałem i nigdy nie wyprę się siebie, jak nie wyparłem się towarzyszy, którzy nie zawsze mówili mi cała prawdę i nie zawsze się ze mną zgadzali.
- Nie wyprzesz się siebie… Czyli kogo? Kim byłby Iulus Manorian bez swego boga? Gdyby obudził się pewnego dnia z poczuciem, że łaska Tyra opuściła go, że nie może walczyć, leczyć i błogosławić w imieniu swego Pana? Co wtedy by z niego zostało?
Kapłan uśmiechnął się słabo, po czym spojrzał na elfa hardo:
- Iulus Manorian nauczyciel, niosący miecz i tarcze w imię prawdy i dobra. Nawet bez boga, jego serce pozostanie gorejące i szczere, i ten ogień będzie przekazywał do ostatniej kropli krwi.
- Nauczyciel prawdy… Jakiej prawdy bez boga? – w oczach elfa zatańczyły iskierki.
- Prawdy sumienia, prawdy miłosierdzia, ale i prawdy pomszczenia krzywd na niewinnych. Prawdy, która tkwi w nas i sprawia, że żyjemy na tym padole nie krzywdząc siebie nawzajem, nie rzucając sobie do gardeł niczym zwierzęta. Prawdy, która jest ogniem palącym żyły, gdy gwałt zadano bezbronnym, prawdy, która sprawia, że stajemy murem przeciw złu i niesprawiedliwości, naprzeciw mordu, bezzasadnej żądzy i pustemu przelewowi krwi. Prawdy, która płonie jasno wśród gwiazd i sprawia, że kochamy.
- Młody idealista… - uśmiechnął się z lekkim smutkiem wynikającym z wieków doświadczenia Tyrion i poklepał Iulusa po plecach. – Chodź. Jeśli chcesz zaznać objawienia musisz cały ten swój płomień wlać w modlitwę, a na to czasu nigdy zbyt wiele. Wspomogę cię, by Corellon wstawił się za tobą, a Tyr oświecił duszę.



Cytat:
To co ich łączy to Dobro i Wojna, dzieli ich cała reszta...

Powietrze przesyca zapach nieznanych ziół i słodko-cierpki dym kadzidła. Delikatne brzęczenie dzwoneczków przywodzi na myśl uwijające się wśród kwiatów pszczoły. Gdzieś w oddali szepcze niewidoczny strumień.
W mijanej przeze mnie alkowie dziewiątka elfich wojowników w srebrzących się misternie zbrojach, śpiewnymi głosami składa jakąś przysięgę nad drewnianą misą złocistej wody. Zapamiętali w swym poetyckim zaśpiewie nie zwracają na nas uwagi. Tyrion sunie korytarzem niby ulotny sen. Jego krok rozmywa się w melodii przepełniającej korytarze tej obcej mi kaplicy.

Hebanowe ściany prowadzą nas do niewielkiej komory. Prócz kilku pachnących odurzająco świec pomieszczenie rozświetla cienka smuga księżycowego światła obmywająca zimnym światłem misternie rzeźbioną podłogę. Cieniutkie wzory tańczą spiralami u mych stóp prowadząc mnie na sam środek, ku światłu spływającemu ze sklepienia. Tyrion nie mówi ani słowa, znika w pulsującej ciemnością alkowie, którą do tej pory brałem jeno za świecień igrający na ścianie.
Opadam na kolana i kieruję twarz ku sklepieniu. Blask obmywa mnie, zimnymi palcami błądzi po skórze, przelewa chłodnym skupieniem przez myśli. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, iż elfi kapłan rozpoczął swą pieśń, tak daleką od znanych mi modlitw jak poezja od kodeksu praw. Jednak ta dziwna pieśń delikatnie wibruje mi w uszach... rezonuje w myślach... kołysze... Mimo tak wielu doznań świat stapia się w jeden harmonijny nurt wszystkich zmysłów i unosi mnie ku mojej własnej modlitwie...

Tyrze Prawodzierżco, wysłuchaj mojej prośby, choć nie jestem godzien błagać Cie o większe dary, niźli te którymi mnie łaskawie obdarzasz. Przeto wejrzyj w me serce i wolę. Dochowując przysiąg danych Tobie w młodości z ramienia zakonu błagam Cię o siłę do obrony mych towarzyszy w tej podróży. Ześlij mi swą światłość i obdarz niezłomną wolą, która niczym tarcza nad przyjaciółmi rozciągnion będzie i w czasie złym od wrogich wpływów uchroni. Ku temu pragnieniu ciało i krew swoje oddaję...

Głos Tyriona rozbrzmiewa wysoko, niczym ptasi trel i urywa się prawie w pół nuty, po czym ponawia inkant. Świat wiruje, poraża jasnością przebijającą się przez zamknięte powieki. Cichnie, zwija i gaśnie i na powrót rozwija się, jak gdyby rodząc od nowa...

Tak mija noc.
 
__________________
Sanguinius, clad me in rightful mind,
strengthen me against the desires of flesh.
By the Blood am I made... By the Blood am I armoured...
By the Blood... I will endure.
Nightcrawler jest offline