Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-12-2010, 15:25   #2
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Wprowadzenie

Andaras był w dobrym humorze. Dostał list od ukochanej Xante... Kolejny i z coraz lepszymi wieściami. Ostatnio udawało mu się dostawać korespondencję raz na dwa-trzy miesiące. Co było prawdziwym wyczynem zważywszy na dzielącą ich odległość. Co prawda żaden list nie był aktualny i zawierał informacje sprzed pewnie czasu dwukrotnie większego. Nie mniej jednak z nich to właśnie czerpał siłę do swych zadań tutaj... Tak daleko od miejsca zwanego domem. Xante pisała pośród wielu czułości i ciepłych słów otuchy których i on jej nie szczędził w odpowiedziach... Że ostatnie zadanie które zakończył przed 9 miesiącami przynosiło efekty. Że ta swoista transakcja dała ojcu nowego sojusznika. I że kilku graczy widząc sytuacje przeszło na stronę jej ojca. Ponoć są w ofensywie... Wspaniałe wieści. Co prawda kto gdzie kogo mało go obchodziło ale płynął z tego jeden niezaprzeczalny fakt. Ona jest bezpieczna i wciąż czeka. Mało tego jest z niego dumna to wystarczy musi wystarczyć.....

Z zamyślenia wyrwał go nietypowy widok. Otóż tuż przy rzece leżał jakiś mały baryłkowaty człowiek. Konus jakiś kaleka nie do końca wiedział Andaras. Gdy podjechał bliżej okazało się że wzdłuż rzeki leży jeszcze jedno ciało. A z 50 metrów dalej ktoś idzie... Andaras nie zsiadając z konia sięgnął po łuk ustawił odpowiednio konia tak że łuk trzymał w prawej ręce a przybysz go nie widział. I przyjrzał się nadciągającemu człowiekowi. Co prawda może nie miał on złych zamiarów ale szlak nauczył go dmuchać na zimne. Człowiek był przemoczony i wymęczony ale ściskał w ręku krótki miecz. I wyraźnie kogoś lub czegoś szukał.

- Człowieku może potrzebujesz pomocy- krzyknął
- Nie nie potem teraz muszę dorwać tego pokurcza- odpowiedział człowiek

Ignorował uzdrowiciela zaślepiła go furia a może przemęczenie. Andaras również był w szoku pewnie nie mniejszym. Temu człowiekowi oraz tym nad rzeką pewnie przydałaby się pomoc. Z drugiej strony ten tu wygląda na wariata albo desperata. A ten mały to chyba będzie krasnolud. Co prawda nie widział ich ale o nich słyszał i w końcu połączył fakty. A słyszał o nich w dobrych słowach jako co prawda niskich wzrostem ale wojowniczych słownych oraz honorowych istotach. A ten z krótkim mieczem przynajmniej z pozoru wyglądał na bandytę.

Oprychowi jednak coś w głowie świtać zaczęło choć pewnie nie nazbyt wyraźnie.

- Ten mały napadł mnie i moich towarzyszy. Bandyta jeden z kolegami był. Tafla lodu się zarwała. Nie wiem kto jeszcze żyje ale nie daruje mu.

Aż w taką bajkę nie uwierzy. Obcy jednak się tym nie przejmował widać pozornie nie uzbrojony Andaras nie sprawił na nim odpowiedniego wrażenia. I za zagrożenie nie uchodził. Pewnie wątpił też w jego umiejętności i odwagę. Popełnił zatem kilka błędów. Typowe dla ludzi....

Napastnik odnalazł krasnoluda i zaczął iść w jego stronę szybkim krokiem. Postąpił naprzód jeszcze tylko 3 kroki gdy przeszyła mu szyje strzała. Z tak małej odległości i do tak powolnego celu nie sposób było nie trafić.

Animista zsiadł z konia poczuł impuls ciepła. Zawsze go czuł gdy ktoś w pobliżu umierał dziwne i nie na miejscu uczucie. Podszedł do drugiego człowieka nie żył. Gdy go odwrócił miał w brzuchu wielki kawał lodu. Cóż przyczyna zgonu łatwa do ustalenia.

Krasnolud jednak żył! Jeszcze.... Rozpalił ognisko przeniósł krasnoluda w tamtą stronę. Natychmiast wziął się za opatrywanie go. Ran nie było wiele głównie obtarcia i płytkie nacięcia. Jedna poważniejsza przy lewym barku. Wyjął sopel zatamował krwawienie obandażował co trzeba było. Od podróżnych mijających go wcześniej słyszał że niedaleko jest karczma. Teraz to będzie z kilometr może dwa... Opady śniegu się nasilały. Dobrze trzeba go stąd zabrać tu nie dam rady.... Po za tym może jakiś miejscowy medyk by się nim zajął... Ja wolałbym jechać dalej nim opady mi to uniemożliwią. Trochę dalej jest miasto.... Krasnolud okazał się wraz ze swoimi rzeczami cholernie ciężki ale udało się go umieścić na koniu. Bestia jak nie wykwintnie nazywał się jego ogier był podarunkiem od jego brata krwi. Koń nie należał do tych smukłych lekkich i szybkich niczym wiatr. Jakie ceni większość ludzi. Był ogromny ciężki i szybki ale jak na swoje rozmiary. Zatem prędkość była przeciętna.... Ważnym i decydującym atutem dla Andarasta była piekielna wytrzymałość wierzchowca. Andarast jako pół-elf nie spał jedynie medytował w nocy a i to krótko. Na bestii mógł jechać dłużej niż na normalnym koniu co zwiększało dzienne dystanse jakie mogli pokonać razem. No i nie był wybredny jeśli chodzi o jadłospis należał do łatwych w utrzymaniu choć jego apetyt był duży.

No i ciężar jaki dał radę wieść mały nie był. Krasnolud przewieszony przez jego grzbiet nie zrobił na nim wrażenia. Choć ciężar poczuł. Andaras zrzucił oba ciała do rzeki. Nie grabił pieniędzy mu nie brakowało. Ruszyli w drogę do karczmy.
Dojechali do niej w miarę szybko faktycznie nie była daleko....
Wniósł krasnoluda do karczmy. Było przy tym trochę zamieszania. Ludzie przyglądali się nietypowym przybyszom. Andaras wysoki na 190 smukły człowiek o łagodnych rysach. Kontrastował wyraźnie z niskim krasnoludem. Gapie jednak szybko zajęli się swoimi sprawami. Przy kominku gdzie ułożył na początek krasnoluda pozostał on i karczmarz.

- Koce dużo i izba ciepła najlepiej. Do tego wrzątek. I poślij karczmarzu po jakiegoś medyka.
- Już się robi panie. A medyk akurat tu u nas na wizycie więc zaraz go podeśle.

Andaras chciał zostawić krasnoluda i jechać dalej. Medyk przybył szybko obejrzał go. Zmarszczył brwi
-To krasnolud panie... Zająć się nim mogę ale na mój gust to on nie wyżyje. Zbytnio przemarzł. Odmrożeń może i nie ma ale ciało osłabione rany ma paprać się może...

-Zmiataj.

Małomiasteczkowy konował. Pewno ledwie uczeń bo na medyka nie wygląda. Owszem krasnolud nie wyglądał dobrze. Ale fachowym okiem było widać że nawet teraz zostawiony jak leży przy kominku miałby szansę. Twardy był i to oczywiste. Może nie chciał mu pomóc ze względu na rasę? A może jednak te kwalifikacje? Trudno zostanę...

Teraz liczyło się by nie dostał gorączki a jeśli dostanie co było raczej pewne by skutecznie ją zbić. Odmrożeń nie ma ale wyziębiony organizm mógłby nie dać rady. Przyrządził zioła. Wlał je mu do gardła i zadbał by się nimi nie udusił. Rozgrzeją go i wzmocnią. Wniesiono go na górę gdzie Andaras już w samotności rzucił czar przyśpieszający leczenie i gojenie się ran. Zapłacił zjadł udał się wieczorem na spoczynek.

Następnego dnia gdy przyglądał się sprzeczającym się aktorom zobaczył nietypowy widok. Szedł ku niemu może jeszcze niepewnym krokiem ale jednak szedł jego towarzysz. Przytomny i o własnych siłach co było niebywałym wyczynem. Andaras jednak nie okazywał zbytniego entuzjazmu....
 
Icarius jest offline